Działacze Volksbundu, niemieckiej organizacji powołanej do opieki nad grobami wojennymi, chcą postawić na Cytadeli krzyż i tablicę upamiętniającą żołnierzy III Rzeszy. Pierwsze pismo wysłali do władz Poznania w 2001 r. Do tej pory sprawa nie została rozstrzygnięta i budzi ogromne kontrowersje.
Pod koniec II wojny światowej Cytadela stanowiła ostatni niemiecki bastion w Poznaniu. Jej załogę tworzyli żołnierze Wehrmachtu i SS. Wśród nich znajdowali się członkowie oddziałów, które wcześniej brały udział w tłumieniu powstania warszawskiego. Twierdza padła pod koniec lutego 1945 r. Wówczas żołnierze Armii Czerwonej spalili lazarety, w których znajdowały się setki rannych. – Ten fakt nie budzi wątpliwości. Potwierdzają go relacje zarówno polskich, jak i niemieckich świadków. Nie wiemy jednak, gdzie obecnie znajdują się szczątki – podkreśla Michał Krzyżaniak, historyk z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Kilka lat temu na Cytadeli były prowadzone poszukiwania. Na ślad masowych grobów jednak nie natrafiono. – Po wojnie twierdza została zamieniona w park. Przez pewien czas teren przypominał plac budowy. Wówczas szczątki mogły ulec przemieszczeniu. Nie sądzę, by zostały ekshumowane – twierdzi Tomasz Czabański, prezes Stowarzyszenia Pomost, które zajmuje się poszukiwaniem niemieckich grobów wojennych.
Ale to tylko przypuszczenia. Tymczasem pomysłowi postawienia tablicy sprzeciwili się polscy kombatanci. – Niemcy mają już kwaterę wojenną na cmentarzu w Miłostowie. Tworzenie agresorowi kolejnego miejsca pamięci nie ma sensu – przekonuje Zenon Wechman, przewodniczący Wojewódzkiej Rady Kombatantów i Osób Represjonowanych.
Do stanowiska organizacji kombatanckich przychyla się miasto. Ale magistrat nie chce ostatecznie odprawiać Niemców z kwitkiem. – Dlatego zwrócimy się do historyków z naszego uniwersytetu z prośbą o ekspertyzę. Wówczas przekonamy się ostatecznie, czy dalsza dyskusja w ogóle ma sens – tłumaczy Marek Kalemba, dyrektor gabinetu prezydenta Poznania. Umowa powinna zostać podpisana już w tym tygodniu.