Reklama

Hańba Nadrenii

Aktualnym sporom, toczonym o przecinki demokratycznych procedur, daleko do stanu ideowych walk sprzed stulecia, gdy stronnictwa szczerze pragnęły się wzajemnie wystrzelać.

Aktualizacja: 06.05.2021 17:24 Publikacja: 06.05.2021 16:40

Marokański pułk armii francuskiej wkracza do Frankfurtu, 6 kwietnia 1920 r

Marokański pułk armii francuskiej wkracza do Frankfurtu, 6 kwietnia 1920 r

Foto: G.Garitan, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0>, via Wikimedia Commons

Skutki wielkiej wojny nie wymogły współpracy w sprawach bezrobocia, inflacji, głodu i kryzysu gospodarczego, dlatego porozumienie w żadnej kwestii nie było możliwe. Jednak zdarzyła się rzecz niebywała, która ponadnarodowo, lekceważąc różnice stanu i poglądów, zjednoczyła najbardziej skrajne, najszczerzej się nienawidzące obozy. Zagrożeniem – zdolnym stworzyć front niemieckich protonazistów, pruskich junkrów, monarchistycznych nacjonalistów i socjaldemokratów, sympatyzujących z bolszewizmem humanistów, lewicowych liberałów i radykalnych feministek zza oceanu – okazał się afrykański żołnierz we francuskim mundurze.

Sam udział wojsk kolonialnych w wojnie był obrazą europejskiej kultury, stworzonej do trzymania w ryzach Murzynów. Zdradą cywilizacji była zgoda, aby „dzicy" walczyli z białą rasą na równych warunkach, a zwłaszcza żeby im pozwalać na odniesienie zwycięstwa. Hindenburg nie wybaczył Francuzom, że pod królewskim miastem Reims – notabene zburzonym przez kulturalnych Niemców – europejską armię kajzera pokonały czarne plemiona. Wizja wkroczenia afrykańskich hord w granice Rzeszy, porażająca kajzerowskich marszałków, była też nieznośna dla socjaldemokratów żądających zakazu stacjonowania wojsk kolonialnych w Niemczech.

Jednakże strach przed wznowieniem wojny, spotęgowany rozpadem moralnym armii, zmusił Francję do sięgnięcia po rezerwy i wysłania do Nadrenii kilkunastu tysięcy Senegalczyków. Nazwę przyjęto z wygody, bo była czysto umowna. Trudno zliczyć kraje pochodzenia żołnierzy, będących też Berberami, Marokańczykami, poborowymi z Algieru i Madagaskaru oraz Wietnamczykami z Indochin.

Rzecz jasna okupanci spotkali się z murem niechęci, którą potęgowały specyficzne wyjątki budzące frustrację Niemców – zwłaszcza noszących spodnie. Grozę wywołały związki błękitnookich Aryjek z czarnymi najeźdźcami, nierzadko zwieńczone małżeństwem. Nie wnikając, czy narodzone z porywu serca, czy z sympatii do wojskowych racji żywnościowych, ich owoce ubarwiły nadreńską monotonię jasnowłosej bladości, zostawiając Niemców z „bękartami Nadrenii" i symbolem „czarnej hańby" narodu.

Problem wyszedł z ram zwykłego stosunku zwycięzców i pokonanych, gdy w kwietniu 1920 r. Senegalczyków wysłano także do okupacji Frankfurtu. Niemcy z trudem znieśli obecność Afrykanów w pasie nadgranicznych wsi i miasteczek, lecz panowanie dzikich w mieście uniwersyteckim, źródle germańskiej cywilizacji i miejscu wyboru cesarzy, był nie do zniesienia. Ubolewano, że grając na ulicach barbarzyńską muzykę etniczną, żołnierze depczą wrażliwość narodu wielkich kompozytorów, a strzegący Domu Goethego Murzyni, dźwigający w plecakach obcięte głowy wrogów, są obrazą cywilizacji.

Reklama
Reklama

Przeciw Francji ruszyła machina propagandowa, winiąca Paryż za wepchnięcie dzikich barbarzyńców w serce cywilizowanej Europy. Kampania zjednoczyła rząd i wszystkie stronnictwa Niemiec, wylewając się za granicę. W Wielkiej Brytanii bębenek podbijał Edmund Morel, dziennikarz i działacz lewicowej Partii Pracy, sławny po ujawnieniu zbrodni w Kongo. Wszelako pozostając rasistą, Morel tyle zrozumiał z kongijskiego dramatu, że czarnych należy izolować od rygorów białej cywilizacji, bo im nie podołają, podobnie jak Senegalczycy w Niemczech nie sprostają utrzymaniu dzikich żądz w ryzach. Z inspiracji niemieckiej Ligi Reńskich Kobiet publikował w „The Daily Herald" sensacje o porywanych codziennie tysiącach kobiet, których zbezczeszczone ciała walają się po zaułkach. We Francji kampanię wsparł nagrodzony Nagrodą Nobla pisarz Romain Rolland, sympatyk sowieckiej Rosji i antyfaszysta, przerażony uzbrajaniem kolorowych ras przeciw Europie. Setki tysięcy feministek ze Starego Kontynentu i Ameryki zasypały rządy i ambasady Francji żądaniami wycofania Senegalczyków z Nadrenii.

Narracja Morela o „czarnym horrorze" zdominowała wyobraźnię świata, nie dając się przebić prawdzie o rzeczywistej skali nadużyć Senegalczyków w Nadrenii, statystycznie równej liczbie przestępstw rodowitych Francuzów. W rzeczywistości głównym źródłem furii było odwrócenie „naturalnej" hierarchii rasowej i poddanie Europejczyków kontroli czarnych żołnierzy.

Kampania nie ucichła po wycofaniu wojsk okupacyjnych z Frankfurtu po 17 maja 1920 r., tocząc się aż do lat 30. Nieco tylko stłumiono ją w Niemczech, gdy władze nadreńskich miast, a potem rząd, zgodnie uznali mit „czarnego horroru" za szkodliwy dla interesów. Ponownie odżyła w propagandzie Goebbelsa przed inwazją na Francję, mobilizując żołnierzy do wzięcia odwetu. I rzeczywiście – wojska niemieckie w 1940 r. bezwzględnie mordowały afrykańskich jeńców, mszcząc się za „hańbę" sprzed dwóch dekad.

Historia
W Kijowie upamiętniono Jerzego Giedroycia
Historia
Pamiątki Pierwszego Narodu wracają do Kanady. Papież Leon XIV zakończył podróż Franciszka
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama