Wskazywał na to w śledztwie sam Ali Agca, który zeznał, że to oficer KGB Władimir Kuziczkin skierował go do ambasady radzieckiej w Sofii, gdzie miał otrzymać ważne zadanie. Ale ten wątek zeznań nie został przez włoskich śledczych podjęty, a i w polskim dochodzeniu prowadzonym od 2006 r. przez katowicki oddział IPN początkowo nie był analizowany. Zwrócenie na niego uwagi oraz zbadanie go jest zasługą dr. Andrzeja Grajewskiego, historyka i publicysty „Gościa Niedzielnego", który współpracuje przy śledztwie IPN. Historię tę przybliża w książce „Papież musiał zginąć. Wyjaśnienia Ali Agcy".
Andrzej Grajewski zweryfikował zeznania tureckiego zamachowcy (ze 112 protokołów przesłuchań 37 znalazło się w książce) i zrekonstruował jego drogę od momentu spotkania z Kuziczkinem w ambasadzie radzieckiej w Teheranie w marcu 1980 roku do chwili zamachu 13 maja 1981 r. Grajewski nie ma wątpliwości, że na pewnym etapie śledztwa Agca mówił prawdę. Zeznania zmienił dopiero po tym, gdy jeden z bułgarskich sędziów, którzy rozmawiali z nim sam na sam w 1983 roku, zagroził mu, że jeżeli nie przestanie mówić, zginą on i jego rodzina w Turcji. Ustaleniem prawdy nie był zainteresowany także Zachód, który musiał na ten temat coś wiedzieć, gdyż Kuziczkin w 1982 r. zbiegł do Wielkiej Brytanii. Gdyby włoscy śledczy próbowali wówczas odnaleźć prawdziwych mocodawców Ali Agcy, doszłoby do powrotu zimnej wojny – twierdzi dr Grajewski.
Jan Paweł II w książce „Pamięć i tożsamość" napisał, że zamach był „jedną z ostatnich konwulsji XX-wiecznych ideologii przemocy". System sowiecki upadł, ale nadal brakuje chętnych do ujawnienia pełnej prawdy o zamachu. Ta książka na pewno jednak do niej zbliża.