Dokument potwierdzający, że tzw. obława augustowska w lipcu 1945 r. była zaplanowaną sowiecką zbrodnią, opublikował właśnie w książce „Według scenariusza Stalina" Nikita Pietrow, wiceszef rosyjskiego stowarzyszenia Memoriał. Z odnalezionego w archiwach KGB materiału wynika, że Polacy zostali zamordowani przez sowiecki kontrwywiad. Dokument to plan zbrodni wojennej – likwidacji jeńców bez sądu.
– Krewni zamordowanych Polaków mogą teraz zażądać od Rosji wszczęcia śledztwa, dokładnego wyjaśnienia tej zbrodni i odszukania winnych mordu, bo nie można wykluczyć, że ktoś z nich żyje – mówi dr Ireneusz Kamiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN. To nie wszystko. Gdyby Rosja odmówiła śledztwa albo gdyby nie było w nim postępów, bliscy ofiar obławy mogliby złożyć skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Tak jak zrobili już krewni Polaków zamordowanych w Katyniu.
Obława augustowska czasem zwana jest właśnie podlaskim Katyniem. W lipcu 1945 r. wojska sowieckie, UB i MO aresztowały na Suwalszczyźnie kilka tysięcy osób. 593 z nich wywieziono w nieznanym kierunku. Do dziś nie wiadomo, gdzie są ich groby. To największa sowiecka zbrodnia na Polakach po II wojnie.
Białostocki Instytut Pamięci Narodowej, który szuka sprawców tego mordu, już zainteresował się odkryciem Nikity Pietrowa. – Materiał dowodowy, jaki zebraliśmy podczas śledztwa, wskazywał, przez kogo Polacy zostali zatrzymani i wywiezieni. Nie było jednak dokumentu potwierdzającego, że popełniono zbrodnię komunistyczną i zbrodnię przeciwko ludzkości – mówi Zbigniew Kulikowski, szef pionu śledczego IPN w Białymstoku. W czasie śledztwa Instytut słał wnioski o pomoc prawną do Rosji. Większość została bez odpowiedzi.
Prezes Związku Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej 1945 r. ksiądz Stanisław Wysocki, który w obławie augustowskiej stracił ojca i kilku krewnych, jest przekonany, że o prawdę nadal warto się upominać. – Dla mnie i dla innych krewnych ofiar najważniejsze jest jednak ustalenie miejsca, gdzie pochowano naszych bliskich – podkreśla.