Pozycje poświęcone historii CIA, KGB czy Stasi zazwyczaj stają się bestsellerami literatury faktu. Podobnie jest u nas – z jedną wszakże różnicą. Książki takie rzeczywiście świetnie się sprzedają, ale na ogół są przemilczane przez recenzentów.
Jak się zdaje, wydawnictwu Zysk i S-ka szykuje się kolejny bestseller – poświęcony wywiadowi wojskowemu komunistycznej Polski. „Długie ramię Moskwy" Sławomira Cenckiewicza nosi skromny podtytuł „wprowadzenie do syntezy". W rzeczywistości nie jest to żadne wprowadzenie, lecz właśnie synteza dziejów tzw. wojskówki od 1943 do 1991 roku.
Przyjęcie takiego horyzontu czasowego może dziwić. Wszak komunizm w Polsce zaczął być ustanawiany późnym latem 1944 r., a system totalitarny upadł w roku 1989. To jednak świadomy zabieg. Autor chce pokazać, że PRL nigdy nie miał suwerennych służb specjalnych, a bezpieka – wojskowa i cywilna – była narzędziem sowieckiej dominacji nad Polską. Konsekwencje zsowietyzowania służb wykraczają poza datę uważaną za koniec komunizmu w Polsce.
Cenckiewicz szkicuje sytuację w wywiadzie wojskowym niemal do dziś, pokazując, jak dawniejsze uwikłania wpływają na bieżącą politykę. Dość powiedzieć, że wpadł on na trop związków z wojskową bezpieką Stanisława Cioska, wieloletniego aparatczyka PZPR, a po 1989 m.in. ambasadora w Moskwie. Niezmiernie ciekawe są też informacje na temat Andrzeja Olechowskiego, m.in. ministra finansów w roku 1992 oraz szefa MSZ w latach 1993 – 1995. Dziś obaj politycy pozostają w cieniu, ale nikt nie zaprzeczy, że nadal odgrywają dużą rolę w życiu publicznym.
Cenckiewicz ma tę przewagę nad innymi historykami, że był członkiem komisji likwidacyjnej WSI. Chyba tylko były szef UOP Zbigniew Siemiątkowski może się pochwalić równie głęboką wiedzą na ten temat. Co ciekawe, mimo tak różnych biografii i Siemiątkowski, i Cenckiewicz dochodzą do podobnych wniosków. Z tym że autor „Długiego ramienia Moskwy" jest znacznie bardziej krytyczny wobec przedmiotu swych badań.