Panie stangret, smykiem go po zadzie!

Był czas, kiedy męskiej części stolicy marzył się pojazd o mocy sześciu koni. Dziś też chcieliby je mieć, ale już 100 razy więcej.

Publikacja: 11.12.2011 15:50

Peugeot vis- -á-vis – dziewczynka siedzi twarzą do rodziców. Pierwsze auto w mieście było spadkobier

Peugeot vis- -á-vis – dziewczynka siedzi twarzą do rodziców. Pierwsze auto w mieście było spadkobiercą powozów konnych

Foto: Reprodukcja , Jak Jakub Ostałowski

Ostatnio oglądałem męki kierowcy żółtego lamborghini, który wpadł w korek na Towarowej. Ledwie wolne sto metrów dojrzał, „dawał po garach" i znów grzązł w tłoku. Dawniej nie lepiej bywało.

Szaleństwa antenatów

Stare pamiętniki nie pozostawiają wątpliwości – w XVIII w. wąskie uliczki Warszawy były pułapką dla wielokonnych pojazdów. Spróbujcie na takiej Koziej wycofać samochód, a co dopiero powóz z czterema końmi. Do tego przez dużą część wspomnianego stulecia wybrukowane były tylko Stare Miasto i kawałek Krakowskiego Przedmieścia. Reszta to kałuże i doły.

Jędrzej Kitowicz w kompendium wiedzy o epoce opisywał, jak to karety stopniami zagarniały błoto, a woda z kałem (sic!) dostawała się do środka przez nieszczelne drzwiczki. Paskudna sprawa.

W „Opisie obyczajów za panowania Augusta III" czytamy o konstrukcjach tych pojazdów, które to posiadały małe przednie koła dla łatwiejszego pokonywania nierówności i duże tylne dla wygody. Pudło z pasażerami początkowo wisiało na pasach, a od połowy stulecia na stalowych, pionowych resorach. O zdobieniu nie ma nawet co mówić, bo folgowano sobie bez  miary.

Co jeździło po Warszawie? Otóż od końca wieku XVI poza wozami towarowymi i bryczko - podobnymi pojawiały się pojazdy z włoska zwane karocami, stopniowo ewoluujące do znanej nam już karety. Od czasu obu królów Augustów miasto pełne było najrozmaitszych wozów, do których stosowano wielce umowną klasyfikację. Na przykład bryczka była wpierw pojazdem wiejskim i to używanym do transportu, potem część bryczek zwano kolasami, niektóre kolebkami, na zachodzie Europy bywała wozem podróżnym, a od połowy XIX w.  używano jej do transportu ludzi; potem zaś już turystycznie.

Najbardziej znanymi były karety, z tym że największe przezwano landarami (od miasta Landau, gdzie je budowano). Mniejsze zwano coupe, jednoosobowe – soliterkami, dwuosobowe o pasażerach siedzących do siebie twarzą – vis-á-vis, a jak byśmy to teraz  powiedzieli – usportowione – faetonami.

Co ciekawe, część z tych nazw pozostała do dziś. Coupe to samochód o dwóch miejscach zwykłych i dwóch niepełnowartościowych. Aktualnie po Warszawie jeżdżą dwa modele mające w nazwie słowo  „coupe" – to hyundai coupe oraz produkowany w latach 90. fiat coupe. Pierwszym samochodem w stolicy (rok 1896) był Peugeot vis-á-vis, a na początku XX stulecia jeździły u nas jeszcze różne faetony, na przykład NSU Phaeton czy Panhard Phaeton.

Dla szpanu

Pod koniec wolnej Rzeczypospolitej co bogatsi wstydzili się jeździć w dwa konie, więc zaprzęgali cztery. Optymalnym napędem okazało się sześć koni, bo więcej nie można było dobrze prowadzić, a poza tym skręcanie takim zaprzęgiem w małe ulice to rzecz niezwykle trudna; ośmioma – niemożliwa. Istnieją jeszcze dwa uzasadnienia napędu sześciokonnego – prestiż oraz siła potrzebna do wyciągania powozu z błota. Z czasem te sześć koni przełożono na moc sześciu koni parowych, przez niektóre kraje przezwanych mechanicznymi. A nieszczęsne żółte lamborghini posiada koni 600, tylko zastanawiam się po co, skoro w godzinach szczytu czasami szybciej piechotą.

Wracając do koni, ich ogony oraz grzywy malowane były w najrozmaitsze kolory (według Kitowicza – głównie na zielony i czerwony), a na łbach mieniły się barwne pęki piór. To coś takiego jak dzisiejsze obwieszanie auta reflektorami, tłumikami i antenami.

Snobi sprowadzali karety z Wiednia, Paryża oraz Berlina, ale większość z nich robiona była w Gdańsku i Lesznie. Jak wspomina Jędrzej Kitowicz, żaden szanujący się majster nie kładł na wyrób swego nazwiska, tylko uprawiał to, co dziś zwiemy podróbką. Przy okazji wyczytałem ciekawą historię, otóż moda była tak rygorystyczna, że przeważnie co trzy lata zmieniano model karety. I w tym  momencie przypomniała mi się warszawska konferencja koncernu Fiata z początku lat 90., na której ogłoszono, że nowe modele aut wprowadzane będą co sześć lat, a co trzy lata dokonywany będzie  lifting. Zatem... nic nowego.

Z prasy

Przeglądając dawne gazety z czasów pierwszej Rzeczypospolitej, nie natrafiłem na ogłoszenia o sprzedaży powozów oraz koni. Ale już w czasach napoleońskich zaczęto korzystać  z pomocy prasy. Przed 200 laty „Gazeta Warszawska" donosiła: „W domu J.P. Stachluberta (...) znayduie się do przedania kareta na jednym drągu, mało używana roboty Ekielta, kolorem i gustem naypóźnieyszym wystawiona i przeszło czerw: złot: 400 kosztuiąca". Nie poszła, bo tydzień później podano: „będzie teraz przedana za pomierną cenę". „Gust najpóźniejszy" to informacja, że wóz jest jeszcze modny.

Karet wówczas prawie nie kradziono, ale „napęd" z wielką ochotą. „Skradziono konia białego, wzrostu średniego, łba miernego, ogon siwy pomierny (...) lat sześć na siódmy, ktoby takowego konia dostrzegł niech da znać (...) a odbierze nagrodę czerw: zł: 2".

„Dwie klacze gniade dobrane, dobrej rassy do karety lub Kocza, w 4 roku, są do sprzedania przy ul. Leśno (...) Tamże jest Dorożka Petersburska na sprzedaż".

I na koniec kwiatek złodziejski z nieco wcześniejszego czasu: „W skutku zawiadomienia Prześwietnego Wydziału Policyi Poprawczey Bielskiey de data 19 grudzień 1811 roku, donoszę iż w mieście Biała znayduie się para koni od złodzieia odebrana; wzywam więc każdego komu takowe skradzione zostały, aby się do Bióra mego z udowodnieniem własności zgłosił (...) Zabłocki P.P.M.S.W.". Ten skrót oznacza prezydenta policji miasta stołecznego Warszawy.

Batem go!

Z jednej strony był prestiż, a z drugiej duch sportowy. Stangreci tłukli „silniki" dla większego wysiłku, a gawiedź wołała: „Smykiem go po zadzie!". Powozy zaś gnały na złamanie karku albo i przedniej osi. Nikt nie zwracał uwagi na przechodniów. Mało tego, powozy zderzały się ze sobą, urywając co bardziej wystające zdobienia, a żadnych zasad ruchu nie było. Pierwsze próby jego uregulowania pochodzą z roku 1767, kiedy wysokimi karami zagrożono jeźdźcom, bezrozumnie gnającym. Po dwóch latach rozciągnięto ostrzeżenie na powozy konne, a w 1781 r. wydano dość precyzyjne przepisy: „aby stangreci blizko przy kamienicach i domach (...) nie jeździli, na idących przed sobą ludzi zawczasu wołali y onych nie potrącali".

Powożący trzymali stopy w specjalnych skórzanych uchwytach, by nie spaść z kozła. Ale podpuszczani przez właścicieli „nie dostosowywali prędkości jazdy do warunków panujących na drodze", rozbijali przody pojazdów, a sami frunęli w kolejną kałużę, łamiąc sobie ręce i nogi.

Jazda po Warszawie, jak już wspomniałem, nie była bezpieczna i komfortowa. Zdarzało się, że przyjezdna szlachta, której woźnice nie mieli pojęcia o mieście, najmowała powozy z doświadczonymi stangretami. W latach 70. wieku XVIII powstało Towarzystwo Utrzymujące Fiakry mające kilka miejsc postoju.

Wiek XIX to już spadek fantazji naszych przodków. Z warszawskich ulic znikały karety, a z bryczek ozdoby. Pozostały tylko dorożki, których do dziś przetrwało ledwie kilka, a koniom pod ogony zawieszono torby na g...  Stangreci z czasów Augusta III Sasa umarliby ze śmiechu.

O karetach

... lakierowano różnymi kolorami jednostajnymi: na przykład całe pudło kolorem białym, popielatym, zielonym, żółtym zazwyczaj według koloru liberii, z najrozmaitszym malowaniem różnych figur, albo cyfrów herbowych, najwięcej atoli używano karet lakierowanych na czarno, a niektóre malowano w pasy...

Jędrzej Kitowicz, „Opis obyczajów za panowania

Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem