Mirosław Andrzejewski najpierw rysował. Butelki Żytniej jako drzewce transparentu z napisem „Dożynki", a do tego sierp i głowa Gierka zamiast młota – taką gazetkę szkolną wykonał, będąc w IV klasie siedleckiego liceum. Później zaczął konspirować – w sierpniu 1980 r. trafił np. do Stoczni Gdańskiej z transportem żywności.
Jan Hanasz jako astronom swoją antysystemową działalność postanowił prowadzić w chmurach. Z kolegami naukowcami opracował i wypuścił w niebo w listopadzie 1982 r. balony z nadajnikiem i magnetofonem. Dzięki temu część Pomorza i Kujaw wysłuchała audycji Radia „Solidarność" Toruń.
Wiktora Mikusińskiego interesowały kryminalistyka, kryminologia i medycyna sądowa. Jakiś czas po studiach prawniczych na UW uwierzył, że milicja się zreformuje, że przestanie być aparatem represji politycznej. Jego wiara okazała się naiwna, ale podjął jeszcze jedną próbę – w 1981 r. został przewodniczącym Komitetu Założycielskiego Niezależnego Związku Zawodowego Funkcjonariuszy MO.
W takie sprawy – mniejszego lub większego kalibru, mniej lub bardziej spektakularne – zaangażowani byli wszyscy bohaterowie książki. Dla wszystkich skończyło się to tak samo – prędzej czy później trafili za kratki. O tym, jak funkcjonowali jako więźniowie, jak będąc w celach, zachowywali godność i solidarność, również opowiadają prosto, bez patosu. Nie uważają się za bohaterów. Mówią, że niezależnie od ceny było warto. Poza tym było trzeba – tego wymagały okoliczności. W tym są zgodni.