Jak dowiedziała się "Rz", w poniedziałek jerozolimski instytut Yad Vashem zdecydował o przyznaniu tytułu Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata rodzinie Domańskich z Warszawy: Marianowi i Katarzynie (pośmiertnie) i ich córce Leokadii Pauzewicz. Tym samym liczba polskich Sprawiedliwych jest już bliska 6,3 tysiąca.
- Moi rodzice wiedzieli, że w getcie grozi nam śmiertelne niebezpieczeństwo. Zdobyli lewe papiery i jakoś udało nam się przedostać na aryjską stronę - opowiada "Rz" Szulemit Karmi. Obecnie mieszka w Tel Awiwie, ale urodziła się w Gdyni w 1937 r. jako Fryderyka Godlewska. - Niestety, rodzice wkrótce zginęli, a ja znalazłam się w dramatycznej sytuacji. Miałam zaledwie sześć lat.
Gdy rodzice pani Karmi zostali aresztowani przez gestapo, ją przygarnęła warszawska prostytutka. Dziewczynka zamieszkała z nią w suterenie, ale biedna kobieta nie mogła sobie pozwolić na ukrywanie dziecka. Zwłaszcza że Fryderyka miała wyraźne semickie rysy. Wtedy do akcji wkroczyli Domańscy.
- Mama usłyszała, że pewna biedna sierotka potrzebuje pomocy - mówi "Rz" pani Pauzewicz, która wówczas miała 18 lat. - Gdy zobaczyła dziecko, od razu zrozumiała, że to Żydówka. Nie wahała się jednak nawet przez chwilę. Mała Ania, jak ją nazwaliśmy, trafiła do nas do domu, gdzie podbiła nasze serca. Stała się moją młodszą siostrzyczką.