Krakowski architekt Stanisław Drabczyński stworzył koncepcję pomnika, jakiego w Polsce nie było: 21 tys. 857 figur - tylu żołnierzy zginęło w Lesie Katyńskim w 1940 r. - stojących w rzędach. Każda z postaci o wymiarach nieco większych niż ludzka będzie symbolizować konkretnego poległego - mieć jego nazwisko, stopień wojskowy i dziurę w głowie. Rzeźby ma stworzyć młody artysta Mariusz Dydo.
Pomysłodawca tego okazałego monumentu od kilku lat szuka terenu, na którym można by go postawić. Armia betonowych figur zajmie bowiem minimum 6 hektarów. Pierwotnie miała stanąć niedaleko Chęcin (Świętokrzyskie). Ale tamtejsi radni uznali, iż kilkadziesiąt hektarów ziemi, jakie obiecywali, zostanie sprzedanych na cele komercyjne.
Fundacja Pomnik Ofiar Katynia (jest w niej m.in. muzyk Jan Kanty Pawluśkiewicz), która zbiera pieniądze na monument, znalazła jednak wsparcie u księdza Czesława Wali, kustosza Sanktuarium Bolesnej Królowej Polski w Kałkowie-Godowie (też Świętokrzyskie). - Moi parafianie zapalili się do pomysłu, by to u nas powstał niezwykły pomnik. Rozważają sprzedaż fundacji 18 hektarów ziemi. Kilka osób już się zgodziło - mówi ks. Wala.
Obok tego pomnika nikt nie mógłby przejść obojętnie - twierdzą jego zwolennicy. Są wśród nich sybiracy, artyści i przede wszystkim krewni ofiar sowieckiej zbrodni.