To nie jest lista białoruska

Ogłoszonego przełomu nie ma. Badacze nadal muszą mozolnie odtwarzać listę ofiar NKWD z Mińska

Aktualizacja: 22.06.2012 01:48 Publikacja: 22.06.2012 01:47

Miejsce pochówku większości z blisko 21 tys. polskich oficerów zamordowanych przez NKWD w 1940 r. je

Miejsce pochówku większości z blisko 21 tys. polskich oficerów zamordowanych przez NKWD w 1940 r. jest znane (na zdjęciu cmentarz katyński). Krewni rozstrzelanych w Mińsku wciąż nie wiedzą, gdzie są pochowani ich bliscy

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

To miał być punkt zwrotny w wyjaśnianiu największej tajemnicy dotyczącej masowych mordów na Polakach na terenach okupowanych przez Sowietów po wybuchu II wojny światowej. Krewni Polaków rozstrzelanych w 1940 r. w Mińsku przez chwilę mogli mieć nadzieję, że poznają prawdę o losach bliskich. „Gazeta Wyborcza" ogłosiła bowiem wczoraj odkrycie przez rosyjską historyczkę części białoruskiej listy katyńskiej. Okazało się jednak, że dokument jest znany od lat. Ale badacze zbrodni sowieckich na Polakach mają nadzieję, że nagłośnienie sprawy przysłuży się jej wyjaśnieniu.

Jak ustalić ofiary

Chodzi o ponad 1900 nazwisk Polaków, które odnalazła w Rosyjskim Archiwum Państwowym prof. Natalia Lebiediewa. To materiały z ewidencji sowieckiej 15. Brygady Wojsk Konwojowych stacjonującej w 1940 r. na Białorusi i przewożącej „szczególnie niebezpiecznych" więźniów. Rosyjska historyczka uważa, że na tej podstawie można sporządzić listę Polaków ze wschodnich województw II RP, rozstrzelanych wiosną i latem 1940 r. w więzieniu NKWD w Mińsku.

Lebiediewa przekazała kopię „Gazecie Wyborczej", a ta napisała, że to część poszukiwanej od lat białoruskiej listy katyńskiej, na której – według historyków – znajduje się łącznie 3870 nazwisk.

Specjaliści są jednak pewni: to nie jest lista białoruska. – Część nazwisk, o jakich mówi prof. Lebiediewa, być może na niej jest – twierdzą badacze z Indeksu Represjonowanych Ośrodka Karta, który od lat odtwarza listę białoruską. Niektóre z tych osób zesłano jednak do łagrów, a ewidencja wojsk konwojowych jest od lat 90. znana Karcie. Znalazł ją wtedy Aleksander Gurianow z rosyjskiego Memoriału.

– Z pewnością są w wykazie osoby z listy białoruskiej, ale to trzeba zweryfikować – mówi prof. Wojciech Materski z PAN.

Prof. Lebiediewa sama nie mówi o odkryciu białoruskiej listy. Uważa nawet, że list może być więcej, a nazwiska Polaków rozstrzelanych w 1940 r. na Białorusi da się ustalić na podstawie innych materiałów. Dokumenty, które znalazła, przekazała już ambasadorowi RP w Rosji oraz Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia w Warszawie.

– Staramy się odtworzyć białoruską listę – mówi dr Sławomir Dębski, dyrektor Centrum. – Nagłośnienie materiałów wojsk konwojowych tej pracy sprzyja. Sądzę, że dzięki temu więcej krewnych ofiar się do nas zgłosi.

Jego zdaniem w pracach nad odtwarzaniem listy przyda się pomysł prof. Lebiediewej, by porównywać dane z konwojów ze spisami rodzin ofiar zbrodni katyńskiej wysiedlanych przez NKWD do Kazachstanu.

W maju to Rosjanie dostali od Centrum nazwiska 1149 osób, które mogą się znajdować na białoruskiej liście. Spis powstał dzięki pomocy Karty.

Do Strasburga?

Lista białoruska jest ważna nie tylko dla historyków.

– Na jej podstawie krewni ofiar NKWD mogliby domagać się od Rosji nowego, poszerzonego śledztwa katyńskiego, bo dotychczasowe osób z tej listy nie obejmowało – mówi „Rz" prof. Ireneusz Kamiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN, współautor skargi katyńskiej do Trybunału w Strasburgu. O nazwiskach z zasobów wojsk konwojowych on akurat wcześniej nie słyszał.

– Gdybym był szefem pionu śledczego IPN, zwróciłbym się do rosyjskiej prokuratury wojskowej o ponowne wszczęcie umorzonego w 2004 r. postępowania w sprawie zbrodni katyńskiej – mówi prof. Witold Kulesza, były szef Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Oczywiście, jeśli nazwiska ofiar rzeczywiście są na liście białoruskiej.

Nawet odnalezienie białoruskiej listy nie miałoby już natomiast wpływu na wyrok w sprawie polskiej skargi katyńskiej, jaki zapadł w Strasburgu 16 kwietnia.      —pap

Mord w Katyniu to zbrodnia wojenna

Krewnym ofiar katyńskich niewiele udało się do tej pory uzyskać. Po skargach, które złożyli w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu, ten 16 kwietnia wydał wyrok. Sędziowie stwierdzili, że mord w Katyniu był zbrodnią wojenną, ale nie ocenili, czy Rosja przeprowadziła w tej sprawie skuteczne śledztwo. I choć uznali, że władze rosyjskie w sposób poniżający traktowały krewnych ofiar NKWD, którzy wystąpili ze skargą, nie przyznali im zadośćuczynienia. Bliscy polskich oficerów zostali też podzieleni na dwie kategorie. U tych, którzy urodzili się w 1940 roku i nie zdążyli poznać ojców, bo ci byli już w sowieckiej niewoli, Trybunał nie dostrzegł wystarczającej więzi z ofiarami mordu NKWD. Tym samym w ich wypadku poniżającego traktowania sędziowie nie uznali. Starsi krewni polskich oficerów skargę przeciwko Rosji wygrali. Polacy zamierzają odwołać się od wyroku do Wielkiej Izby Trybunału. —eł

Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Historia
Generalne Gubernatorstwo – kolonialne zaplecze Niemiec
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Historia
Tysiąc lat polskiej uczty