Tomasz Kalita z SLD zapowiada, że partia chce też wystąpić do prezydenta Bronisława Komorowskiego o zorganizowanie w Belwederze panelu poświęconego pierwszemu premierowi.
– Bo uważamy, że jest to postać wybitna i niestety zapomniana – mówi Kalita. I dodaje, że to właśnie 7 listopada, czyli dzień powołania pierwszego rządu w wolnej Polsce z Daszyńskim na czele, powinien być obchodzony jako święto niepodległości, nie zaś 11 listopada.
Niewykluczone, że pomysł lewicy zyska poparcie Bronisława Komorowskiego, bo Tomasz Nałęcz, prezydencki doradca ds. polityki historycznej, przyznał przed miesiącem, iż wśród pomników brakuje takiego, który uhonorowałby zasługi polskiego niepodległościowego socjalizmu. – Stąd idea prezydenta, aby wspólnie zastanowić się nad pomnikiem Daszyńskiego – mówił Nałęcz.
Ignacy Daszyński, współzałożyciel Polskiej Partii Socjalistyczno-Demokratycznej, był wybitnym działaczem niepodległościowym i okresu międzywojennego.
Prof. Tomasz Gąsowski, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, uważa, że lewica trochę przykleja się do tego polityka. – Dzisiejszy SLD nie jest dziedzicem PPS, tylko KPP, a Daszyński był wręcz wrogo nastawiony do komunistów – zaznacza prof. Gąsowski. – Z drugiej strony, lepiej, żeby SLD odwoływał się do Daszyńskiego niż do Feliksa Dzierżyńskiego, dlatego nie wypominałbym im tego świeżego patrona. A Daszyński rzeczywiście nie ma godnego pomnika.