Wierzyli, że odnajdą ich groby

Rodziny żołnierzy wyklętych odnajdują groby swoich najbliższych

Publikacja: 02.03.2013 13:00

Nasi rozmówcy, wspominając wyroki wykonywane na ich ojcach czy braciach, mają ściśnięte gardła i łzy w oczach. Tłumaczą, że ból tak do końca nigdy nie minął.  Niekiedy nie minął także strach.

Pozostaje smutek

Rozmawiamy z osobami w podeszłym wieku. Nie zawsze chcą wracać do historii, która dotknęła ich rodzinę. Śmierć najbliższych, których zamordowała bezpieka w latach 40. i 50. ubiegłego wieku, przesądziła o ich dalszych losach.

– Nie miałem życia w Polsce. Może dla innych to już stare sprawy, ale nie dla mnie – mówi Henryk Abramowski, który w chwili aresztowania swojego brata Stanisława w 1948 r. miał 16 lat. – O działalności brata niewiele mogę powiedzieć, a właściwie nie chcę o tym mówić. Trauma trwa już  sześćdziesiąt parę lat. Przez tamte wydarzenia  nie mogłem sobie znaleźć miejsca.

Co myśli o tamtych wydarzeniach? – Nie ma się czym chwalić ani czego wstydzić. Pozostaje wielki smutek zmarnowanego życia – kończy rozmowę.

Stanisław Abramowski pseudonim Bury był członkiem Armii Krajowej, Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość oraz Narodowych Sił Zbrojnych. Losy tego żołnierza są typowe dla tamtych czasów.

Podczas  okupacji niemieckiej służył w Obwodzie AK Mińsk Mazowiecki, po wojnie został wcielony do „ludowego" wojska, z którego zdezerterował i wstąpił do antykomunistycznej partyzantki działającej w powiatach Siedlce, Węgrów i Mińsk Mazowiecki. Następnie ujawnił się przed komisją amnestyjną, ale szybko wrócił do działalności konspiracyjnej.

Pod koniec kwietnia 1948 r. wpadł w ręce funkcjonariuszy bezpieki. Wyrok wydawał Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie, który jednak orzekał nie w stolicy, ale na sesji wyjazdowej.

– Proces był pokazowy u nas w Kałuszynie. Ja uparłem się i nie poszedłem go oglądać.  Do dziś tego żałuję – mówi drugi, młodszy brat straconego Stanisława – Władysław Abramowski.

Henryka i Władysława odszukał w zeszłym roku Instytut Pamięci Narodowej, który poprosił ich o przekazanie materiału genetycznego. Prośba związana była z akcją prowadzoną przez IPN, Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie oraz kilka innych ośrodków naukowych w kraju, które w ramach Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmu zajmują się genetyczną identyfikacją szczątków ofiar stalinizmu.

– Naszym celem jest ograniczenie anonimowości zbrodni stalinowskich oraz uczczenie pamięci poszczególnych ofiar – mówi prof. Krzysztof Szwagrzyk, szef projektu „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944–1956", który nadzoruje z ramienia IPN prace ekshumacyjne na warszawskich Powązkach. Rozpoczęły się one latem zeszłego roku. W grudniu ujawniono pierwsze trzy zidentyfikowane nazwiska ofiar, pod koniec lutego cztery następne.

Mama – żona bandyty

Osobą, która odzyskała tożsamość w ramach tego projektu, jest również  Bolesław Budelewski, pseudonim Pług, żołnierz Armii Krajowej i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego.

– Pamiętam, jak zabierali ojca. Miałem wtedy 4,5 roku. Przyszli nad ranem, zaczęli tłuc do okien i drzwi, dom był otoczony, ale do środka weszło trzech. Wyprowadzali ojca pod karabinem – mówi Edmund Budelewski, syn Bolesława.  – Szczęście w nieszczęściu, że nie  przyszli parę godzin wcześniej, bo byli u nas ludzie z oddziału, z którymi ojciec chodził na wspólne akcje – wspomina.

Jak dalej potoczyło się życie Budelewskich? – Mama została z czwórką dzieci na gospodarstwie. Gdyby nie pomoc sąsiadów, nie dałaby rady. Była wielokrotnie wzywana na UB jako „żona bandyty" – wspomina pan Edmund.

Ze swoim mężem widziała się już tylko w więzieniu. – Gdy wracała z Warszawy, ktoś na dworcu ukradł jej buty, ale z kolei inna osoba pomogła i przyniosła mamie jakieś obuwie, w którym wróciła do domu – mówi. – Mama wiedziała, jak są traktowani więźniowie, bo opowiedziała jej o tym  kobieta, która była sprzątaczką na posterunku UB w Ostrołęce.  Bicie do utraty przytomności, tortury, karcer – mówi przez łzy Edmund Budelewski.

I podkreśla swoją wdzięczność dla matki. – Walczyła o nas każdego dnia, ciężko pracowała,  byśmy nie chodzili głodni, nie miała pieniędzy, żeby nas wykształcić, ale i tak wyszliśmy na ludzi – dodaje.

Jego najstarsza siostra skończyła liceum pedagogiczne i pracowała jako nauczycielka. – My, bracia, początkowo nie mieliśmy możliwości dalszej nauki – wspomina. Skończył jednak technikum elektrotechniczne, a potem całe życie pracowałem w telekomunikacji, przeniósł się do Lublina, kończył różne kursy zawodowe, zdobył też uprawnienia budowlane.

– Życie było ciężkie, ale wychowaliśmy z żoną dwie córki na porządnych ludzi – mówi. – Gdy opowiadałem moim córkom, że w szkolnych czasach sam zbijałem sobie z deseczek tornister, nie chciały wierzyć, bo one co roku dostawały nowy. Chciałem, by nigdy ani głodu, ani biedy nie zaznały.

Jedna córka jest nauczycielką historii, druga uzdolniona artystycznie, wyjechała najpierw do Irlandii, a potem dalej  z mężem do Australii. – Żona po 30 latach pracy jako pielęgniarka w szpitalu, pracująca przez całe życie na trzy zmiany, otrzymała 1100 zł emerytury – mówi.

Bałam się, że obcy odkryją, kim jestem

Stanisława Kasznicę, ostatniego komendanta Narodowych Sił Zbrojnych w Zakopanem, UB aresztowało w lutym 1947 r. podczas zjazdu NSZ w Zakopanem.  Był tam wtedy z rodziną.

– To było wydarzenie, które zostało we mnie na całe życie. Bałam się potem, że obcy odkryją, kim jestem – wspomina Zofia Bartczak, córka Kasznicy. Jej ojca dwa tygodnie po zatrzymaniu skazano na karę śmierci, a wyrok wykonano w maju 1947 roku.

Mama pani Zofii na widzenia z mężem jeździła kilka razy do Warszawy,  zawoziła mu też paczki. – Pewnego razu 12 maja 1947 r. zabrała mnie ze sobą. Miała nadzieję, że spotkam się z tatą. On tego bardzo pragnął. Nikt nie wiedział, że tata już nie żyje. Wyrok wykonano tego dnia. Pewnie rano, bo tak to się wtedy odbywało – wspomina pani Zofia.

Po aresztowaniu Stanisława jego żona straciła pracę  i długo nie mogła znaleźć nowej. W ich domu w Mosinie były rewizje UB. – Pamiętam, jak jacyś mężczyźni wszystko wyrzucali z szaf, z kufrów, rozcięto nawet materac– opowiada pani Zofia.

Teraz mieszka w Kłodzku na Opolszczyźnie, gdzie trafiła z mamą w 1949 roku: – Ciocia, siostra mamy, dostała tam pracę i mieszkanie i nas tam ściągnęła.

Pani Zofia dodaje, że w domu nie opowiadało się o ojcu. – Mama chciała mnie chronić. Bała się, że jako dziecko mogę coś komuś powiedzieć. Ona ciągle była wzywana na UB – mówi. Czy brakowało jej ojca? – To były takie czasy po wojnie, że wiele dzieci wychowywało się bez ojca – wspomina.

Stanisława Kasznicę nie tylko skazano na karę śmierci, ale też pozbawiono praw honorowych. Odebrano mu także Order Virtuti Militari. – Dopiero na początku lat 90. wyrok unieważniono i order zwrócono – mówi pani Zofia.

Kiedy w lutym IPN podał, że ciało jej ojca zostało zidentyfikowane, nie przybyła na uroczystość. – Nie mogłam pojechać. Jestem częściowo sparaliżowana – wyznaje.

Listy jak relikwie

Helena Żaba jest jedną z pięciu żyjących sióstr Tadeusza Pelaka,  żołnierza Armii Krajowej i Zrzeszenia WiN, który w czasie okupacji służył w oddziale dyspozycyjnym Kedywu. Po wojnie zgodnie z rozkazem mjr. Zapory zaniechał działań  konspiracyjnych i zaczął prowadzić restaurację, która była punktem kontaktowym wszystkich pododdziałów jego zgrupowania.

Pani Helena miała 3,5 roku, gdy Tadeusz trafił za ubeckie kraty. – W pamięci utkwiły mi dwie sceny. Pierwsza, gdy on i jego koledzy częstowali mnie cukierkami, a druga, gdy wychodził z domu ze swoją koleżanką i wołał: „chodź się ze mną pożegnać" – opowiada. – Wtedy nie podbiegłam, bo nie wiedziałam, co to znaczy, poza tym musiałam zbiec z górki, a to dla mnie, takiego małego dziecka, było za daleko.

Potem rodzice pisali listy do aresztu, a brat odpisywał. Rodzina ma dwa takie listy. Są jak największe relikwie.

Rodzice długo szukali brata. Dopytywali kolegów, byli nawet u jasnowidzów – wspomina pani Helena.  W ich domu często bywała UB. – Z bronią przeszukiwali budynek, nawet pod strzechę zaglądali. Raz zabrali tatę na komendę. Ja miałam wtedy z 10 lat, ale dobrze to pamiętam, bo jak tata wrócił, był okrutnie pobity. Cały fioletowy. Jak śliwka – wspomina pani Helena.

Dodaje, że przy wszystkich rodzinnych okazjach wspominano brata. – Rodzice do końca wierzyli, że uda się odnaleźć grób Tadeusza, ale tego nie doczekali – dodaje pani Helena.

Przypomina, że dopiero w 2007 roku państwo przypomniało sobie o jej bracie. Wtedy prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. – A teraz, kiedy kilka tygodni temu dostaliśmy telefon z IPN, że odnaleziono ciało brata, to się popłakałam. Tyle lat na to wszyscy czekaliśmy. I w końcu się udało – mówi wzruszona.

Polska nie zapomina o bohaterach

Wieńce i znicze pod pomnikami, okolicznościowe wystawy, gry miejskie czy widowiska historyczne towarzyszą  świętu żołnierzy wyklętych. Ich pamięć uczcili najważniejsi urzędnicy Rzeczypospolitej.

- Prezydent Bronisław Komorowski złożył w piątek kwiaty na zbiorowej mogile żołnierzy AK i Zrzeszenia „WiN" w Rykach na Lubelszczyźnie. Rozmawiał też z Zygmuntem Kultysem, ostatnim żyjącym żołnierzem 15. Pułku Piechoty „Wilków" AK.

- Szef MON Tomasz Siemoniak oddał hołd żołnierzom wyklętym przed Grobem Nieznanego Żołnierza.

- Prezes IPN Łukasz Kamiński zaapelował do Służby Bezpieczeństwa Ukrainy o dokumenty dotyczące polskiego podziemia niepodległościowego, które są w jej  archiwach.

- W niedzielę o godz. 10 na Jasnych Błoniach w Szczecinie odbędzie się inscenizacja historyczna „Odwet Wyklętych". A np. w stolicy w sobotę odbędzie się specjalna rowerowa Masa Krytyczna.

Więcej o obchodach na stronie www.ipn.gov.pl.

—blik

Nasi rozmówcy, wspominając wyroki wykonywane na ich ojcach czy braciach, mają ściśnięte gardła i łzy w oczach. Tłumaczą, że ból tak do końca nigdy nie minął.  Niekiedy nie minął także strach.

Pozostaje smutek

Pozostało 98% artykułu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Historia
Generalne Gubernatorstwo – kolonialne zaplecze Niemiec
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Historia
Tysiąc lat polskiej uczty
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni