Cena odwagi. Sąd nad autorem

Graczyk, Cenckiewicz, Gontarczyk, Zyzak – historycy poruszający niewygodne tematy są latami nękani.

Aktualizacja: 07.03.2013 01:35 Publikacja: 07.03.2013 01:35

Sąd znów zajmie się dziś pozwem, jaki przeciwko Romanowi Graczykowi, autorowi książki „Cena Przetrwania? SB wobec »Tygodnika Powszechnego«", złożył syn redaktora gazety. – Chodzi o wolność słowa – mówi Graczyk.

W październiku 2012 r. wygrał proces wytoczony mu przez Jacka Pszona – syna Mieczysława, nieżyjącego redaktora „Tygodnika Powszechnego". Sąd Okręgowy w Krakowie uznał, że ani autor, ani wydawca – oficyna Czerwone i Czarne - nie naruszyli dóbr osobistych powoda. Mimo to Jacek Pszon złożył apelację, bo uznał, że książka godzi w kult pamięci jego ojca. Według Pszona, Graczyk – uznając kontakty ojca z SB za formę współpracy z nią – formułuje krzywdzące i bezpodstawne oceny.

Graczyka zaatakowali jego dawni koledzy z „Tygodnika", w tym Krzysztof Kozłowski, były zastępca naczelnego, zeznający w procesie jako świadek. Autorowi książki zarzucono, iż „postawił się w roli prokuratora i sędziego w jednej osobie", a jego udokumentowane wnioski uznano za „śmieszne i obelżywe".

Sąd I instancji nie zgodził się z opiniami podważającymi warsztat naukowy Graczyka i wskazał, że Jacek Pszon przyznał, iż książka nie przeszkodziła mu w kultywowaniu pamięci ojca. Jednak Graczyk, który ujawnił m.in. pseudonimy, pod jakimi SB zarejestrowała redaktorów „Tygodnika" (TW „Szary" i TW „Geza" – Pszon, TW „Seneka" – Marek Skwarnicki i TW „Trybun" – Stefan Wilkanowicz) w gazecie już nie publikuje.

W listopadzie 2012 r. w liście otwartym do dawnych kolegów napisał: „Jesienią 2006 zawarliśmy niepisaną dżentelmeńską umowę: ja podejmę się tego niewdzięcznego zadania, za to wy nie pozostawicie mnie samego wobec spodziewanej szarży zwolenników historycznej amnezji". Tak się jednak nie stało.

Historycy, którzy cenią książkę Graczyka, podkreślają, że „zrzucił Tygodnik z piedestału" i stał się ofiarą medialnej nagonki, bo głosi poglądy niepoprawne politycz nie.

Nie on jeden. Napastliwych recenzji i sądowych procesów doświadczył także Paweł Zyzak, autor opublikowanej w 2008 roku książki „Lech Wałęsa. Idea i historia", opowiadającej o dzieciństwie i młodości późniejszego przywódcy „S".

Młodego autora atakowano jeszcze zanim wydawnictwo ARCANA książkę opublikowało. Jak pisała „Gazeta Wyborcza", to przez Zyzaka Wałęsa myśli o „zwróceniu wszystkich nagród i wyjeździe z kraju". Tadeusz Mazowiecki powiedział zaś, że w Polsce „jest środowisko trucicieli".

Po takich atakach Zyzak nie dostał się na studia doktoranckie i przez pewien czas zarabiał na utrzymanie rodziny w supermarkecie. Prof. Andrzej Nowak z UJ, promotor pracy magisterskiej Zyzaka, na podstawie której książka powstała, dostawał zaś pogróżki, a do Instytutu Historii, gdzie pracuje, przysłano pocztą na jego nazwisko... kał.

Minister nauki Barbara Kudrycka chciała nawet przeprowadzić kontrolę na UJ. Po protestach naukowców z pomysłu jednak zrezygnowała.

Zyzak i jego wydawca wygrali też procesy o ochronę dóbr osobistych, jakie wytoczyli im córka Wałęsy Anna Domińska i jej pełnomocnik mec. Ryszard Rydiger. Ten drugi twierdził, że książka narusza także jego dobra osobiste, w tym szacunek dla Wałęsy. Zyzak napisał m.in., że przywódca „S" w młodości miał nieślubne dziecko i „sikał do kropielnicy".

Ataki kwestionujące zawodowe kompetencje do dziś spotykają też Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, autorów książki „SB a Lech Wałęsa". Historycy napisali w niej, że późniejszy przywódca związku był TW „Bolkiem", a dokumenty dotyczące jego współpracy z SB „zaginęły" na początku lat 90. Prokuratura sprawdzała nawet, czy autorzy publikacji nie ujawnili tajnych informacji.

– Takie przypadki fatalnie świadczą o stanie debaty publicznej w Polsce - mówi Piotr Legutko, wiceprezes SDP i naczelny krakowskiej redakcji „Gościa Niedzielnego". - Jej normalny kształt oznacza, że ludzie piszą książki i artykuły, które potem inni czytają i o nich dyskutują. U nas taką debatę blokują procesy sądowe, w których strona sporu stara się uniemożliwić czytanie danej publikacji albo przynajmniej zniechęcić ewentualnych kolejnych autorów książek, które mogą rodzić kontrowersje.

Jego zdaniem przykre jest to, że coś takiego spotyka Graczyka, „niezwykle rzetelnego autora, który formułuje wręcz delikatne tezy i stara się dostrzec wszelkie niuanse, oceniając kontakty redaktorów z SB".

Sąd znów zajmie się dziś pozwem, jaki przeciwko Romanowi Graczykowi, autorowi książki „Cena Przetrwania? SB wobec »Tygodnika Powszechnego«", złożył syn redaktora gazety. – Chodzi o wolność słowa – mówi Graczyk.

W październiku 2012 r. wygrał proces wytoczony mu przez Jacka Pszona – syna Mieczysława, nieżyjącego redaktora „Tygodnika Powszechnego". Sąd Okręgowy w Krakowie uznał, że ani autor, ani wydawca – oficyna Czerwone i Czarne - nie naruszyli dóbr osobistych powoda. Mimo to Jacek Pszon złożył apelację, bo uznał, że książka godzi w kult pamięci jego ojca. Według Pszona, Graczyk – uznając kontakty ojca z SB za formę współpracy z nią – formułuje krzywdzące i bezpodstawne oceny.

Pozostało 83% artykułu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Historia
Generalne Gubernatorstwo – kolonialne zaplecze Niemiec
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Historia
Tysiąc lat polskiej uczty