Lenin: wielka nadzieja Watykanu

Pierwsza wymiana listów między papieżem i Leninem dotyczyła polskiego arcybiskupa. I to właśnie ten człowiek natchnął papieża ideą stworzenia misji nawracającej Rosjan na katolicyzm.

Aktualizacja: 03.06.2019 06:09 Publikacja: 02.06.2019 00:01

W 1921 r. Lenin wprowadził zalecenie, aby „unikać ranienia uczuć religijnych”, także katolików. Waty

W 1921 r. Lenin wprowadził zalecenie, aby „unikać ranienia uczuć religijnych”, także katolików. Watykan uznał to za dobry znak

Foto: getty images

„Papież Benedykt XV dowiedział się z wielkim bólem, że monsignore Ropp, arcybiskup Mohylewa, zatrzymany został w Piotrogrodzie przez bolszewików jako zakładnik. Usilnie więc prosi pana Lenina, aby zechciał zarządzić jego natychmiastowe uwolnienie” – taką treść miał pierwszy w dziejach list wysłany z Watykanu do szefa bolszewickiego rządu. W imieniu papieża Benedykta XV podpisał go kardynał Pietro Gasparri, dość przysadzistych rozmiarów sekretarz stanu, wówczas druga osoba w Kościele katolickim. Epistołę wysłano 3 lutego 1919 r. w formie telegramu. Jeszcze tego samego dnia wódz bolszewików trzymał go w rękach.

Lenin, mający wtedy na głowie kontrrewolucję, natychmiast skontaktował się z policją w Piotrogrodzie. I równie szybko odtelegrafował do kardynała Gasparriego: „Po otrzymaniu pańskiego telegramu zażądałem informacji z Piotrogrodu, skąd doniesiono mi, że arcybiskup Ropp nigdy nie został aresztowany. Sprawa dotyczy jego bratanka Egona Resilewicza Roppa, aresztowanego za spekulację”.

Lenin mylił się albo kłamał. Baron Edward von der Ropp mimo swojego nazwiska był Polakiem z krwi i kości. Jak przystało na świętego męża z Łotwy, nosił długą siwą brodę. Przed wybuchem I wojny światowej utracił godność arcybiskupa Wilna, ponieważ car uznał, że hierarchia katolicka zbytnio faworyzuje Polaków. Gdy jednak w lutym 1917 r. Mikołaja II zrzuciła z tronu pierwsza fala rewolucji, nowy mieszczański rząd premiera Kiereńskiego potraktował polskich katolików w Rosji całkiem przyjaźnie, a wygnańca z Wilna uczynił arcybiskupem Mohylewa. W swojej nowej siedzibie baron von der Ropp powołał do życia pięć polskich diecezji z 600 parafiami. Nawet wygnani przez carat z Rosji jezuici mieli uzyskać prawo powrotu.

Po kilku miesiącach i rząd Kiereńskiego przeniósł się na śmietnik historii. Nowi władcy Rosji z Leninem na czele zapowiedzieli kurs radykalnie antyreligijny, choć nie śpieszyli się z przeprowadzeniem istotnych zmian. Ponury i nietowarzyski mówca wiecowy Lenin, żyjący rewolucją 24 godziny na dobę, wyrzekł się dla swojej pracy wszystkiego, co lubił: studiowania łaciny, jazdy na łyżwach, szachów i nawet muzyki. We wczesnym okresie swoich rządów zalecał ostrożne postępowanie z katolikami. Choć równocześnie chciał zwalczać sojusz „jezuitów z proletariuszami”, tyle że „nie przy pomocy metod policyjnych”. Jego dekret rządowy ze stycznia 1918 r. spychał naukę religii do kościelnej kruchty. W istocie religię całkowicie wyrugował nie tylko ze szkół, ale i z kościołów. Budynki kościelne bowiem uznano za własność państwa. Dekret Lenina pozbawiał związki wyznaniowe własności prywatnej, w tym gruntów.

Szalejący ateizm

„Opamiętajcie się, szaleńcy – grzmiał na bolszewików prawosławny patriarcha Tichon. – Zaprzestańcie krwawych łaźni. To, co czynicie, jest dziełem szatana”. Abp Ropp był bardziej powściągliwy od swojego prawosławnego brata w biskupstwie. Milczał nawet wtedy, gdy wydano zakaz nauczania religii. Zareagował dopiero, choć też nie ostro, kiedy w sierpniu 1918 r. rząd wydał rozporządzenie o użytkowaniu państwowych gmachów tylko wtedy, gdy umowę z rządzącą w terenie radą sowietów zawrze co najmniej 20 wierzących. Siedem miesięcy po bolszewickiej rewolucji niczym niezrażony abp Ropp wyszedł z monstrancją na ulice zwycięskiej stolicy proletariatu Piotrogrodu i poprowadził procesję Bożego Ciała. W wiosennym słońcu pobłyskiwały chorągwie z Chrystusem i Maryją. Roppa oczywiście aresztowano, ale nie za niesienie monstrancji ulicami usłanymi komunistycznymi hasłami, ale z oskarżenia o współpracę z Polską. W tym samym bowiem dniu Piłsudski zajął Wilno.

Zdarzyło się jednak coś, co przeszło najśmielsze oczekiwania. 25 maja 1919 r. z kościoła św. Katarzyny na ulice Piotrogrodu wyszło 10 tysięcy katolików. Wierni dotarli przed gmach bezpieki, osławionej Czeka, domagając się uwolnienia swojego pasterza. Przebywający w Polsce nuncjusz apostolski Achille Ratti, przyszły papież Pius XI, włączył się do gry. Dotarł na polsko-bolszewicką linię demarkacyjną i przekazał Sowietom notę określającą zwierzchnika Kościoła katolickiego w Rosji jako „poddanego papieża, z którym Rosja nie prowadzi wojny”. Ta okoliczność oraz, jak napisała watykańska gazeta „Osservatore Romano”, „dobre nastawienie pana Cziczerina”, szefa bolszewickiego MSZ, spowodowało uwolnienie Roppa.

Arcybiskup triumfalnie wjechał do polskiej stolicy. Na dworcu oczekiwali go nuncjusz Achille Ratti, abp warszawski Aleksander Kakowski, biskup polowy i komendant miasta. Watykan odniósł pierwszy sukces w konfrontacji z komunistycznym Wschodem.

Nawrócić Rosjan!

Upadek dynastii Romanowów uznano w Watykanie za wydarzenie nader korzystne pod względem politycznym. W Watykanie zbyt dobrze pamiętano bowiem, jak rząd carski wyjątkowo brutalnie prześladował polskich katolików. Mimo to nuncjusz w Niemczech abp Eugenio Pacelli, przyszyły papież Pius XII, starał się o zwolnienie z aresztu cara Mikołaja II z rodziną. Stolica Apostolska nadal wierzyła, że z bolszewikami można się będzie porozumieć. Kościelną centralę usprawiedliwiało przekonanie o niewielkich szansach przetrwania bolszewickiego reżimu. Dlatego w Watykanie wierzono, że bez uszczerbku dla zasad etycznych będzie można zawierać z Leninem pewne taktyczne kompromisy. W tym duchu Ropp i Ratti włączyli się do polsko-rosyjskich rokowań pokojowych, toczonych na przełomie 1920 i 1921 r. W pewnym sensie obaj hierarchowie odnieśli kolejny sukces. W jednym z artykułów traktatu ryskiego, kończącego wojnę Piłsudskiego z Leninem, zapisano bowiem, że katolicka mniejszość polska w Rosji i mniejszość rosyjska w Polsce będą korzystać z całkowitej swobody wyznawania religii.

Rzeczywistość wyglądała jednak zupełnie inaczej. Następca Roppa w Rosji arcybiskup tytularny Ochrydy Jan Cieplak i jego wikariusz generalny Konstanty Budkiewicz nie praktykowali watykańskiej zasady kompromisu, tylko stawiali zacięty opór. Organizowali zabronioną naukę religii dla dzieci, a nawet studia teologiczne dla księży. I utrzymywali stały kontakt z Polską.

Lenin musiał z wściekłością przymykać na to oko. W tym czasie trapiły go poważniejsze zmartwienia. Zrozumiał, że rewolucja przeceniła swoje siły i możliwości. Zaraz po podpisaniu z Polską traktatu ryskiego zwołał zjazd partii, na którym zmienił kurs. Nowa Polityka Ekonomiczna objęła także agendę zagraniczną. By uchronić kraj przed gospodarczą ruiną, Lenin zdecydował się wznowić relacje gospodarcze z kapitalistycznym Zachodem. Przyhamował kolektywizację i złagodził polityczny terror, co przełożyło się również na kwestie religii.

Na zjeździe Lenin skrytykował dotychczasową retorykę partii, zafiksowaną „na demaskacji religijnego kłamstwa”. Bolszewicki przywódca perorował: „To błąd. Zwłaszcza w okresie Wielkanocy musimy zalecić, by zamiast demaskować religijne kłamstwo, bezwzględnie unikać ranienia uczuć religijnych”. Nowy okólnik partyjny zawierał dokładnie to zalecenie, obowiązujące teraz towarzyszy na wszystkich szczeblach.

Watykan uznał to za dobry znak. Ba, nowa polityka religijna wodza bolszewików przepełniła wielkim optymizmem człowieka czynu, jakim był Benedykt XV. Papież poczuł, że otwiera się nowa wielka szansa na wcielenie w życie nigdy niespełnionej idei przezwyciężenia schizmy z 1054 r. i nawrócenia Rosji na katolicyzm.

„Rewolucja otworzy przed Kościołem wrota w Rosji. Rosyjskiego kolosa ogarną konwulsje. Należy trwać w pogotowiu. Na polach wymiecionych przez wichry rewolucji wzniesiemy prawdziwy krzyż” – prorokował pół wieku wcześniej pewien francuski misjonarz działający w Rosji. Teraz w Warszawie abp Ropp rozpowszechniał przekonanie, że rosyjskie masy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej skłaniają się ku katolicyzmowi. I swoje przemyślenia słał do Watykanu. Przez kolejne lata papież próbował nawrócić Rosjan. Pretekstem do stworzenia akcji misyjnej stała się niewyobrażalna klęska głodu, która zabiła miliony ludzi w robotniczo-chłopskim państwie Lenina.

„Papież Benedykt XV dowiedział się z wielkim bólem, że monsignore Ropp, arcybiskup Mohylewa, zatrzymany został w Piotrogrodzie przez bolszewików jako zakładnik. Usilnie więc prosi pana Lenina, aby zechciał zarządzić jego natychmiastowe uwolnienie” – taką treść miał pierwszy w dziejach list wysłany z Watykanu do szefa bolszewickiego rządu. W imieniu papieża Benedykta XV podpisał go kardynał Pietro Gasparri, dość przysadzistych rozmiarów sekretarz stanu, wówczas druga osoba w Kościele katolickim. Epistołę wysłano 3 lutego 1919 r. w formie telegramu. Jeszcze tego samego dnia wódz bolszewików trzymał go w rękach.

Pozostało 92% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Historia
Zabójca ze STASI skazany. Zastrzelił Kukuczkę
Historia
Historia analizy języka naturalnego, część II
Historia
Czy Niemcy oddadzą traktat pokojowy z Krzyżakami
Historia
80 lat temu przez Dulag 121 przeszła ludność Warszawy
Historia
Gdy macierzyństwo staje się obowiązkiem... Kobiety w III Rzeszy