„Łączka” nie może dzielić

Wciąż szukamy szczątków ok. 90 bohaterów. Ich kości leżą pod pomnikami z lat 80. XX wieku, ale nie odpuścimy – mówi Krzysztof Szwagrzyk, historyk IPN.

Publikacja: 15.09.2013 08:58

Dotychczas w kwaterze „Ł” na warszawskich Powązkach odnaleziono szczątki ok. 200 osób.

Dotychczas w kwaterze „Ł” na warszawskich Powązkach odnaleziono szczątki ok. 200 osób.

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski Krzysztof Skłodowski

Bohaterowie Polskiego Państwa Podziemnego będą mieć po kilkudziesięciu latach swój uroczysty pogrzeb na Powązkach w Warszawie. Jak pan ocenia wybór daty i miejsca przyszłego pochówku?

Prof. Krzysztof Szwagrzyk, szef zespołu IPN, który prowadzi ekshumacje na „Łączce" na warszawskich Powązkach

: To bardzo ważne, by odbył się uroczysty państwowy pogrzeb ofiar komunizmu, tych, które udało się odnaleźć na „Łączce" i  następnie zidentyfikować. Znamy już datę tej uroczystości: miałoby to nastąpić 27 września 2014 roku w 75. rocznicę powstania Polskiego Państwa Podziemnego. Miejscem pochówku ma być „Łączka" – to oczywiste.

Osoby stracone w komunistycznych więzieniach były chowane na trzech cmentarzach

Teraz Rada Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa musi podjąć działania, które przygotują ten teren do tej państwowej uroczystości. Ma tam powstać mauzoleum, ale nie wiemy jeszcze, jaka jest koncepcja zabudowy tego miejsca. Z pewnością jednak musi mieć ono absolutnie unikatowy charakter. Odpowiedzialność za te przygotowania leży całkowicie po stronie Rady. Oczywiście do współpracy muszą też być zaproszone władze Warszawy, bo trudno sobie wyobrazić, by taka inicjatywa obyła się bez ich udziału.

Jak ocenia pan pojawiające się opinie, że z terenu „Łączki" powinny zniknąć groby przedstawicieli aparatu represji z tamtych czasów.

To bardzo delikatna sprawa. Od pewnego czasu w świadomości publicznej funkcjonuje informacja, że osoby, które zostały pochowane na „Łączce" w latach 80. ubiegłego wieku, to przedstawiciele komunistycznych służb specjalnych i aparatu bezpieczeństwa. Nie do końca tak jest – takich osób istotnie jest tam wiele, ale nie można mówić, że są to osoby wyłącznie związane z komunistycznym aparatem represji. W związku z tym podjęcie takiej inicjatywy, jak przenoszenie grobów rodzi nazbyt wiele wątpliwości, takich mianowicie, czy szlachetna inicjatywa znalezienia godnego miejsca dla naszych bohaterów narodowych nie stanie się  polem konfliktu.

Naszym zadaniem jest odnalezienie ofiar komunizmu i ich identyfikacja. Oczywiście nie jest nam obojętne, gdzie zostaną pochowani. Jednak nie chcielibyśmy w żaden sposób włączać się w inicjatywy, które mogłyby uniemożliwić nam wykonywanie naszej pracy.

Tym bardziej że przed naszym zespołem jest kolejny, pewnie najtrudniejszy etap prac ekshumacyjnych. Nie jestem przekonany, czy konflikt wokół tych współczesnych pomników z lat 80. jest teraz wskazany.

Kiedy należy się spodziewać rozpoczęcia trzeciego etapu prac na „Łączce"? Ilu ofiar jeszcze szukacie?

Szukamy jeszcze ok. 90 ofiar. To będzie zdecydowanie najtrudniejszy etap prac z tego powodu, że kości tych osób znajdują się pod współczesnymi pomnikami. Wszędzie tam, gdzie można było dotrzeć i wykonać prace ziemne, już to zrobiliśmy. Cały teren został przebadany. Teraz pozostaje nam ten, który w latach 80. XX w. został przeznaczony na ponowne pochówki. W wielu przypadkach ci, którzy budowali te pomniki, natrafiali na kości więźniów. I w wielu przypadkach, jestem o tym przekonany, groby straconych i ich szczątki zostały zniszczone. O tym, że tak się działo, świadczy fakt, że znajdujemy czasem kości na głębokości 30–40 cm. Po prostu, kiedy stawiający pomniki znajdowali szczątki, przerzucali je gdzieś dalej.

Od samego początku prac ekshumacyjnych zastanawiamy się, jak doprowadzić do wydobycia pozostałych w ziemi kości, które znajdują się pod obecnymi pomnikami – dziś nie jestem w stanie powiedzieć z całym przekonaniem, którą z metod zastosujemy.

Ale że dojdzie do trzeciego etapu – to pewne?

Nie mogę sobie wyobrazić, by stało się inaczej. Nie możemy społeczeństwu, ale i sobie samym, powiedzieć – nie ma możliwości odnalezienia ok. 90 ofiar naszych bohaterów, bo są jakieś przeszkody natury technicznej.

Może przecież zresztą być tak, że wśród tych jeszcze niewydobytych znajdują się szczątki rotmistrza Witolda Pileckiego i gen. Emila Fieldorfa „Nila". Te osoby jeszcze nie zostały zidentyfikowane, a wiemy, jak wielkie oczekiwania wiążą się właśnie z tymi postaciami. Zawsze jednak podkreślam, że liczy się dla nas każda osoba, na której wykonano wyrok śmierci za to, że walczyła o wolną ojczyznę.

Nie możemy więc przerwać naszej pracy – musimy tylko znaleźć właściwy sposób, który nie będzie budził negatywnych emocji wobec naszych prac. Metoda, którą wybierzemy, będzie na pewno skuteczna, ale też uwzględniająca wrażliwość innych ludzi. Nie chcemy, by „Łączka" była polem konfliktu.

Prace rozpoczną się jeszcze  w tym roku?

Na to szans nie ma. Skala trudności jest tak wielka, że nie uporamy się z nią przed zimą.  Zaczniemy wiosną następnego roku.

Czy więźniowie komunistycznego aparatu represji byli chowani tylko na „Łączce"?

Na podstawie naszych dotychczasowych badań mogę powiedzieć, że w Warszawie pochówki ludzi, których tracono na podstawie wyroków sądowych, odbywały się na trzech nekropoliach. W latach 1945–1946 był to Cmentarz Bródnowski, potem do wiosny 1948 był to cmentarz przy ul. Wałbrzyskiej, a od wiosny 1948 do 1956 r. pochówki odbywały się w kwaterze „Ł". Powtarzam – chodzi o osoby skazane na karę śmierci i stracone.

Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku tych osób, które zmarły w więzieniach lub zostały gdzieś zakatowane przez informację wojskową albo w urzędach bezpieczeństwa. W takim wypadku musimy dodać jeszcze kilka innych  miejsc: w Warszawie jest to m.in. Służew, ul. Strzelecka, gdzie była siedziba UB, a także kilka kwater na Powązkach, ale nie kwatera „Ł". Ta przeznaczona była wyłącznie dla osób straconych w wyrokach sądowych. W zależności więc, o jakim czasie mówimy i o jakim miejscu represji mówimy – mogą to być różne obszary pochówku. To oznacza, że przed nami jeszcze wiele działań poszukiwawczych w samej tylko stolicy.

Na „Łączce" pochowano ok. 300 więźniów. Kilkaset osób w innych miejscach na Powązkach, a także ponad tysiąc w tych pozostałych miejscach Warszawy, o których wcześniej wspomniałem. A przecież mówimy tylko o tych znanych miejscach.

Czy ruszą prace także w tych innych miejscach?

Byliśmy już kilka razy na cmentarzu przy Wałbrzyskiej, bo przygotowujemy się tam do podjęcia prac. Ważne jest, że posiadamy zdjęcia lotnicze, które pozwalają nam zorientować się w układzie tamtej nekropolii. Chcielibyśmy jeszcze w tym roku podjąć tam działania poszukiwawcze. Oczywiście wiele też zależy od tego, jaka będzie pogoda jesienią.

Wspomniał pan, że zdjęcia lotnicze odgrywają wielką rolę w odszukiwaniu miejsc pochówku. O jakich zdjęciach mówimy?

Są to wojskowe zdjęcia lotnicze wykonane na wysokości ok. półtora kilometra, które były zrobione w latach 40. i 50. zeszłego wieku. Dla celów kartograficznych i wojskowych fotografowano cały obszar kraju. Zdjęcia te teraz są dla naszych poszukiwań bezcennym źródłem wiedzy. Ludzie, którzy je wykonywali, działali bardzo dokładnie i systematycznie. Te lotnicze fotografie są przechowywane w Centralnym Archiwum Wojskowym i bez pomocy tej placówki byłoby nam dziś bardzo trudno prowadzić badania. Działalibyśmy trochę po omacku.  Zdjęcia dają nam bardzo dokładną, niekiedy wręcz chirurgiczną precyzję co do danego obszaru. Zdarzały się nawet takie sytuacje, że na fotografiach lotniczych można dostrzec otwarte mogiły przygotowane do pochówków. Jedno z tych zdjęć z 1953 r. pokazuje na „Łączce" taki właśnie moment – trzy przygotowane mogiły, do których w krótkim czasie zostają przywiezione zwłoki. To obrazuje, jak ważne są te lotnicze fotografie.

Końcowym wynikiem pracy zespołu, którym pan kieruje, jest identyfikacja ofiar komunizmu. Jak ona przebiega?

Najpierw podejmujemy ogromną pracę przygotowawczą, kwerendę w bardzo wielu źródłach. To przede wszystkim praca dla historyków. Następnie jest wiele działań organizacyjnych, formalnych i często uciążliwych pod względem biurokratycznym, które w ogóle umożliwiają podjęcie prac.

Potem już w czasie ekshumacji następuje długotrwały proces analiz wykonywany przez antropologów i medyków sądowych, i na końcu przystępujemy do badań genetycznych. Są one możliwe tylko wówczas, gdy mamy zabezpieczony i bardzo dobrze pobrany materiał genetyczny pochodzący od najbliższych członków rodzin ofiar i oczywiście z samych szczątków. Musimy wcześniej tych członków rodzin odnaleźć. To też nie jest proste, bo wiele osób w ogóle nie wie o naszych poszukiwaniach i o istnieniu Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmu.

Członkowie tej bazy pracują w różnych ośrodkach naukowych, m.in. we Wrocławiu, Szczecinie i Krakowie. Jak na co dzień wygląda praca zespołu?

Śmiejemy się, że utrzymujemy kilka firm telekomunikacyjnych w kraju, bo telefony i e-maile pracują pomiędzy nami cały czas i to niezależnie do tego, czy są to dni powszednie, czy święta. Właściwie jesteśmy w ciągłym kontakcie, bo nasza praca wymaga stałej współpracy.

Są wśród nas historycy, medycy sądowi, antropolodzy, archeolodzy, genetycy – efekty wspólnej pracy są możliwe, bo udało się nam wypracować metodę stałej, efektywnej współpracy. Każdy z nas pojedynczo nie osiągnąłby takich wyników, które tworzymy razem.

Do dziś zidentyfikowano tylko 16 przedstawicieli Polskiego Państwa Podziemnego. Ilu osób tożsamość będziemy znali za rok 27 września 2014 r.?

Nie ma powodu, byśmy dziś podawali nawet jakąś przybliżoną liczbę. Mamy przed sobą rok – to bardzo długo.

Ale kolejnych wyników identyfikacji możemy się spodziewać jeszcze w tym roku?

Bardzo chcielibyśmy, aby tak właśnie się stało.

Bohaterowie Polskiego Państwa Podziemnego będą mieć po kilkudziesięciu latach swój uroczysty pogrzeb na Powązkach w Warszawie. Jak pan ocenia wybór daty i miejsca przyszłego pochówku?

Prof. Krzysztof Szwagrzyk, szef zespołu IPN, który prowadzi ekshumacje na „Łączce" na warszawskich Powązkach

Pozostało 97% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem