Wydarzenie to częściowo było wypełnieniem dekretu Rady Państwa o obsadzaniu stanowisk kościelnych za zgodą organów państwowych z 7 lutego tego samego roku. Dekret ten miał w całości podporządkować Kościół państwu. Na początku roku przebywający jeszcze na wolności prymas Wyszyński nie odrzucał wcale pójścia na kompromis ze stalinowskim reżimem. – Zgadzał się na ślubowanie na wierność PRL, choć pod warunkami. Jednocześnie wiadomo było, że wszystkie tego rodzaju oświadczenia mają charakter propagandowy, zostaną więc wykorzystane przez komunistów. Prymas zaczął mocniej protestować, gdy uznał, że zaczęła się „odwilż" – mówi dr Jacek Żurek, historyk Kościoła. Stąd 8 maja 1953 r. episkopat wydał memoriał „Non possumus", odrzucający dekret lutowy i próbę podporządkowania Kościoła przez komunistyczne państwo.

Fakt, że po aresztowaniu prymasa biskupi jednak skapitulowali, sam prymas oceniał bardzo źle. W „Zapiskach więziennych" zanotował, że „prawdopodobnie nacisk na pośpiech nie pozwolił im rozpoznać swojej siły i tych atutów, jakie mieli w ręku". Władza bardzo obawiała się szerokich protestów społecznych, czego zastraszeni biskupi nie brali pod uwagę.

– Po aresztowaniu prymasa biskupi i tak próbowali chronić, co się da z autonomii Kościoła. Poszli na kompromis z władzami, bo inaczej komuniści sami narzuciliby im swoją wolę. Trudno z dzisiejszej perspektywy sądzić biskupów, którzy decyzje te musieli podejmować w bardzo niekomfortowych warunkach – ocenia prof. Jan Żaryn, historyk z UKSW w Warszawie.

Episkopat oficjalnie zachował kompetencje obsadzania stanowisk kościelnych, choć każda decyzja personalna mogła zostać przez władze odrzucona.