W poniedziałek przypadła 69. rocznica wyzwolenia największego niemieckiego obozu zagłady w Auschwitz oraz Dzień Pamięci Ofiar Holokaustu. Choć zabrakło wspólnej polsko-izraelskiej rezolucji, to w świat poszedł głos, że obozy były niemieckie, a nie polskie.
Jedną z byłych więźniarek, która wróciła do miejsca kaźni, jest Zofia Posmysz.
– To, że niemal 70 lat po wyzwoleniu obozu jesteśmy tutaj, świadczy o tym, że świat nie zapomniał i utwierdza nas w nadziei, że nie zapomni – mówiła i dodała, że już w czerwcu 1945 r. – kilka miesięcy po wyzwoleniu obozu – była w nim ze swoją matką, która chciała zobaczyć, w jakich warunkach mieszkała. Pokazała jej wówczas blok 27, który był szpitalem, w którym przebywała, chorując na tyfus.
– Pokazałam mamie pryczę, na której leżałam, a ona zapytała, czy te szuflady to były nasze łóżka. I zaraz chciała jak najszybciej wyjść, a po powrocie do domu prosiła, bym więcej tu nie przyjeżdżała i zapomniała o tym – wspomina Posmysz.
Nie zrobiła tego. Wciąż wracała i wraca do obozu. Nieraz słyszała pytanie, dlaczego to robi. – Dlatego, że jest – mówi krótko.