– Chodziło o to, by nas psychicznie i fizycznie zgnoić – mówi były działacz „Solidarności" Tadeusz Antkowiak. Zimę 1982–1983 spędził w obozie wojskowym w Chełmnie w województwie kujawsko-pomorskim. Teoretycznie były to ćwiczenia dla rezerwistów, lecz w praktyce miejsce internowania. Do wojskowych obozów specjalnych w listopadzie 1982 roku powołano 1,5 tysiąca osób.
Choć od przemian ustrojowych mija 25 lat, uczestnicy wojskowych obozów specjalnych nie mają w praktyce możliwości dochodzenia sprawiedliwości przed sądem. Chcą to zmienić senatorowie. „Internowani w kamaszach" w końcu mają dostać prawo do zadośćuczynień i statusu osób represjonowanych.
– Na pytanie, czym były wojskowe obozy specjalne, najlepiej odpowiedzieć słowami Wojciecha Jaruzelskiego, który przed prokuratorem nazwał je „inteligentną formą internowania" – mówi historyk IPN Grzegorz Majchrzak. ?– Pod koniec 1982 r. trwała tzw. normalizacja, a ośrodki internowania zamykano. Jednak przed przewidywanymi strajkami ludzi planowano ich zamknąć, więc wysłano ich do wojska – dodaje.
Kandydatów, najczęściej spośród działaczy „Solidarności", typowała SB, a wcielenie do służby przeprowadzono na początku listopada. Obozów powstało dziesięć, m.in. w Chełmnie, Czerwonym Borze, Trzebiatowie, Rawiczu i Czarnem. Internowanie trwało do początku lutego 1983 roku.
– Dla niektórych powołanych pobyt w wojsku stanowił zagrożenie życia. Zdarzały się osoby w gorsetach gipsowych, ludzie, którym kategorię D przerobiono na A – opowiada Antkowiak.