Broń jest już w Polsce. Formalnie znajdzie się na wyposażeniu Muzeum Historii Polski. Placówka ta nie ma jednak własnej galerii, dlatego karabin będzie można oglądać w Muzeum Powstania Warszawskiego.
Nabytek ma olbrzymią wartość historyczną. Jest w doskonałym stanie. Ten odzyskany ma numer 1019.
Karabin wrócił do kraju dzięki Ministerstwu Spraw Zagranicznych. W lutym ubiegłego roku amerykański kolekcjoner wystawił broń na aukcji internetowej. Ambasada Polski w USA poprosiła Amerykanów o pomoc w jego odzyskaniu. Agenci federalni zarekwirowali broń, a sądowy spór o karabin zakończył się polubownie. Kolekcjoner otrzymał 25 tys. dolarów. Jak twierdzi resort spraw zagranicznych, to „zwrot kosztów nabycia i konserwacji" broni.
Karabin ten to broń niezwykle rzadka, jedna z pierwszych na świecie konstrukcji samopowtarzalnych, umożliwiających oddanie dziesięciu strzałów bez przeładowywania. Był on tak zaprojektowany, że przy produkcji można było wykorzystywać niektóre elementy podstawowej broni używanej wówczas w Wojsku Polskim, czyli karabinka piechoty wz. 29. W karabinie inż. Józefa Maroszka wykorzystywano tę samą amunicję, podobne przyrządy celownicze i magazynek. Co ciekawe choć inżynier Maroszek był cywilem, równocześnie był strzelcem wyborowym. Dlatego sam testował karabin.
Prace nad karabinem rozpoczęły się w II połowie lat 30. XX wieku. W 1938 r. prototyp został przetestowany, a latem 1939 r. wyprodukowano tzw. serię informacyjną ok. 150 sztuk. Wybuch wojny uniemożliwił produkcję seryjną.