Szef zespołu badawczego na służewieckiej nekropolii prof. Krzysztof Szwagrzyk nic nie wiedział o tym działaniu. – To próba zablokowania ekshumacji ofiar terroru komunistycznego – uważa Tadeusz Płużański, prezes Fundacji Łączka, która wspiera prace badawcze.
W ub. tygodniu ekipa prof. Szwagrzyka kończyła działalność na cmentarzu. Cztery trumienki ze szkieletami oraz pojedyncze kości kolejnych kilkunastu osób zostały zabezpieczone przez policję na polecenie prokuratury.
Katarzyna Calów-Jaszewska ze stołecznej prokuratury tłumaczy, że prokuratura otrzymała z Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu zawiadomienie, z którego wynikało, że na terenie cmentarza ujawniono cztery ludzkie szkielety. Szczątki znajdują się poza oficjalnie stworzonymi grobami, w związku z czym istnieje podejrzenie, że osoby te nie zmarły w sposób naturalny.
– Z zawiadomienia wynikało, że w toku prac archeologicznych nie ustalono tożsamości tych ofiar ani też nie określono czasu i okoliczności zgonu, dlatego prokuratura na Mokotowie wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci czterech nieustalonych osób – tłumaczy prokurator. Powołano biegłych mających ustalić czas i przyczynę zgonu osób, których szczątki znaleziono.
– Jeśli okaże się, że zmarły przed 31 sierpnia 1990 roku, sprawa trafi do komisji oddziałowej IPN – zapewnia prokurator.