Ludzik w spiczastej czapeczce trzymający kwiatek w patykowatej rączce nie może już reklamować Wrocławia i ozdabiać promujących miasto pamiątek. Po tym, jak po wieloletnim procesie sąd uznał prawa autorskie do skrzata Waldemarowi Fydrychowi „Majorowi", miasto zdecydowało się na zawarcie z artystą ugody.
Krasnal jest symbolem Wrocławia od lat. Świetnie sprzedaje się na koszulkach, kubkach, notesikach, ale również wyłazi jak spod ziemi w najprzeróżniejszych miejscach w postaci niewielkich rzeźb. Miniaturowe skrzacie pomniki stawiane są z inicjatywy miasta oraz jako prywatne projekty. Wielu przedsiębiorców, przedstawicieli instytucji, placówek publicznych czy zakładów realizuje swoje ambicje dołączenia do krasnoludkowego pochodu poprzez fundowanie kolejnych postaci, ochrzczonych znaczącymi imionami: Życzliwek, Wrocek, Temidek, Weterynarz, 100matolog, Suwenirek, Soldarek, Skarbusz.
Teza, antyteza, synteza
Krasnoludkowe szaleństwo ma we Wrocławiu swoje historyczne uzasadnienie: w stanie wojennym, gdy na murach trwała wojna na napisy – nocą najodważniejsi działacze z „Solidarności" pisali farbą „Precz z komuną" lub „Wrona skona", w dzień zomowcy zamalowywali te inskrypcje barwnymi plamami lub, z oszczędności surowca, kratkami uniemożliwiającymi odczytanie nieprawomyślnych haseł. Wtedy wkraczali artyści z Pomarańczowej Alternatywy i ozdabiali szpecące mury liszaje wizerunkiem krasnoludka, który nie był ani za, ani przeciw. Był przedstawicielem dystansu, propozycją załagodzenia tej absurdalnej walki pomiędzy ludźmi żyjącymi w jednym kraju. Nieco później, w pierwszej połowie lat 80., krasnale zeszły z murów i ruszyły do natarcia.
Młodzi, zbuntowani antykomunistyczni wojownicy z Pomarańczowej Alternatywy z pomarańczowymi stożkowatymi czapeczkami na głowach śmiechem walczyli z systemem: manifestacje, podczas których wielotysięczne tłumy infantylnie odzianych sympatyków ruchu rzucających w zbrojne oddziały ZOMO cukierkami i kwiatami, wprawiały funkcjonariuszy w osłupienie. Przechodnie obserwujący masowe pakowanie krasnali do suk nie umieli powstrzymać wesołości.
Major, jak głosi historia, miał na posterunku policji tłumaczyć zasady swojego malarstwa dialektycznego „tezą jest napis, antytezą plama, syntezą – krasnoludek". Tak samo interpretować należało rolę karykaturalnych pochodów, manifestujących jedynie życzliwość i pokojowe zamiary wobec całego świata.