Szare Szeregi: Bohaterowie z lilijką

„Dziś" – czyli bieżąca walka z wrogiem, „Jutro" – udział w powstaniu, „Pojutrze" – praca w wolnej Polsce. Taki był program Szarych Szeregów, największej młodzieżowej organizacji podziemnej w okupowanej Europie. 20 marca 1942 na murach Warszawy po raz pierwszy pojawił się Znak Polski Walczącej. Przypominamy tekst z lutego

Aktualizacja: 30.07.2019 16:29 Publikacja: 30.07.2019 00:01

Kotwica Polski Walczącej to jeden z najsłynniejszych symboli polskiego oporu w czasie II wojny świat

Kotwica Polski Walczącej to jeden z najsłynniejszych symboli polskiego oporu w czasie II wojny światowej.

Foto: Wikipedia

W związku z przypadającą 1 sierpnia 75. rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego przypominamy tekst, który ukazał się w "Rzecz o historii" w 2017 roku.

Stanisław Pigoń wypowiedział kiedyś słynne zdanie, wielokrotnie przytaczane w kontekście wojennych losów pokolenia Kolumbów. Na wieść o tym, że Krzysztof Kamil Baczyński wstąpił do oddziału dywersyjnego AK, stwierdził: „Cóż, należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wroga brylantami". Ta smutna, lecz niezwykle trafna refleksja niestety może również posłużyć jako motto opowieści o harcerzach z Szarych Szeregów i innych konspiracyjnych organizacjach okresu okupacji wywodzących się z ruchu skautowskiego. Harcerstwo okresu międzywojennego ukształtowało rzeszę młodych ludzi, dla których bezinteresowna służba ojczyźnie i pomoc bliźnim były dobrem najwyższym. Ruch zapoczątkowany przez Andrzeja i Olgę Małkowskich oszlifował wiele diamentów, dając Polsce skarb największy – ludzi, którzy zawsze byli gotowi stanąć w pierwszym szeregu w walce o niepodległość. Nie mogło być zresztą inaczej, polski ruch skautowy od początku różnił się bowiem od skautingu międzynarodowego. Najtrafniej ujął to sam Małkowski, stwierdzając, że harcerstwo to skauting plus niepodległość. Kiedy ponownie przyszło walczyć o wolną Polskę, harcerze się nie wahali, nie mieli wątpliwości, włączyli się do walki już od pierwszych dni września 1939 r.

Część przedwojennych harcerzy po prostu została zmobilizowana do wojska, inni zgłaszali się do ochotniczych oddziałów, takich jak choćby Wejherowska Ochotnicza Kompania Harcerska, Lwowska Kompania Harcerska czy Wileński Batalion Ochotniczy. Większość polskich skautów i skautek weszła w skład odpowiednio Pogotowia Wojennego Harcerzy i Pogotowia Wojennego Harcerek. Żeńska organizacja została powołana do życia 24 września 1938 r. w związku z akcją na Zaolziu. Pogotowie męskie formowano w ostatniej chwili, w czerwcu 1939 r., tuż przed wybuchem wojny, w związku z czym początkowo było gorzej przygotowane do funkcjonowania w okupacyjnych realiach. Podczas kampanii wrześniowej Pogotowie nierzadko przekształcało się w oddziały samoobrony, głównie tam, gdzie zabrakło wycofujących się regularnych formacji wojskowych. Tak było np. na Śląsku i Kresach. Piękną kartę polscy harcerze zapisali podczas obrony Grodna przed Sowietami.

Warszawskie Pogotowie Wojenne Harcerzy uległo rozproszeniu po fatalnym rozkazie płk. Romana Umiastowskiego, który nawoływał do ewakuacji miasta. W rezultacie 7 września duża część oddziałów harcerskich wymaszerowała ze stolicy na wschód. Jednocześnie do miasta napływali harcerze z innych rejonów. Późniejszy autor „Kamieni na szaniec" Aleksander Kamiński przyjechał do Warszawy na rowerze ze Śląska. Szczególna rola w organizacji konspiracyjnego harcerstwa przypadła grupie przybyłej z Poznania, na czele z młodym, 24-letnim instruktorem z Wielkopolski Florianem Marciniakiem, który w szybkim tempie awansował na dowódcę konspiracyjnej organizacji harcerskiej. 27 września, dzień przed kapitulacją Warszawy, przy ulicy Polnej w mieszkaniu szefa Głównej Kwatery Męskiej hm. Stanisława Borowieckiego zebrała się około dziesięcioosobowa grupa wybitnych instruktorów harcerskich i podjęła decyzję o przejściu organizacji harcerskiej do konspiracji. W swej strukturze zachowała ona przedwojenny podział ZHP, lecz poszczególne oddziały występowały pod kryptonimami: chorągwie jako ule, hufce – roje, drużyny – rodziny, a zastępy – pszczoły. Na czele stał naczelnik z Główną Kwaterą, określaną mianem Pasieki. Nazwa Szare Szeregi została przyjęta w całym kraju dopiero w 1940 r. Wywodziła się ona od akcji przeprowadzonej przez poznańskich harcerzy, którzy ulotki o przymusowym wysiedlaniu Polaków do Generalnej Guberni, skierowane do niemieckich rodzin, podpisywali inicjałami SS. Skrót, rozwinięty przez harcmistrza Józefa Wizę i harcmistrza Romana Łuczywko, przyjął się najpierw w Poznaniu, a od roku 1940 obowiązywał dla całej organizacji.

Nie tylko Szare Szeregi

Dziś konspiracyjne harcerstwo kojarzy się powszechnie z Szarymi Szeregami. Warto jednak pamiętać, że początkowo nie były one ani jedyną, ani największą organizacją tego typu na ziemiach polskich. W pierwszych latach okupacji dużo aktywniej działały podziemne hufce na Kresach, na co pierwszy zwrócił uwagę wybitny badacz polskiego państwa podziemnego i konspiracyjnego harcerstwa prof. Tomasz Strzembosz. Już 22 września, czyli dzień przed wspomnianym spotkaniem druhów w Warszawie, powstała we Lwowie tajna Harcerska Organizacja Niepodległościowo-Wojskowa. Obejmowała ona bardzo duży obszar – województwa lwowskie, tarnopolskie, stanisławowskie, wołyńskie i Polesie.

Jeszcze wcześniej, bo 21 września, Józef Opacki, nauczyciel gimnazjalny i harcmistrz z kresowego Czortkowa, przeorganizował miejscowy hufiec harcerski, tworząc z niego konspiracyjną Polską Organizację Walki z Wrogiem. Opacki był przeciwny wystąpieniom zbrojnym skierowanym przeciw Sowietom, zdawał sobie bowiem sprawę z niezwykle groźnych konsekwencji takiego postępku. Jednak nawet doświadczony pedagog nie potrafił ostudzić rozpalonych głów młodych konspiratorów i to właśnie czortkowscy harcerze stanowili gros uczestników pierwszego powstańczego zrywu na okupowanych ziemiach polskich. Atak na sowieckie posterunki w Czortkowie w nocy z 21 na 22 stycznia 1940 r. szybko się jednak załamał. Powstańcy harcerze zostali przez Sowietów rozstrzelani lub zesłani na Sybir.

W Wilnie również powstały struktury tajnego harcerstwa. 18 października 1939 r. hm. Józef Grzesiak „Czarny" utworzył Związek Bojowników Niepodległości, który pełnił taką rolę jak później Grupy Szturmowe Szarych Szeregów. W lipcu 1944 r. organizacja brała udział w wyzwoleniu Wilna. NKWD działało jednak sprawniej niż niemieckie Gestapo i z czasem harcerska konspiracja na Kresach została w dużym stopniu rozbita.

Największą obok Szarych Szeregów ogólnopolską strukturą harcerskiej konspiracji była organizacja związana z ruchem narodowo-katolickim. Jesienią 1939 r. środowisko skupione wokół hm. Stanisława Sedlaczka powołało do życia Hufce Polskie. Przez cały okres okupacji organizacja ta działała niezależnie od Szarych Szeregów.

W pierwszych latach istnienia rozwój Szarych Szeregów postępował dość wolno. Przyczyną nie był brak chętnych do włączenia się w harcerską walkę konspiracyjną. Wręcz przeciwnie, kandydatów było coraz więcej. Jednak początkowo Szare Szeregi były pomyślane jako organizacja, która nie miała brać bezpośredniego udziału w walce podziemnej, a jedynie pełnić służbę pomocniczą dla ZWZ, a później AK. Na dodatek należeć mogli do niej jedynie chłopcy i dziewczęta powyżej 17. roku życia. W rezultacie zarówno doświadczeni harcerze, jak i świeży narybek, szybko odchodzili z harcerstwa do podziemnego wojska. Jednocześnie rosło zainteresowanie ze strony młodzieży poniżej wymaganego progu wiekowego.

Rozwiązanie znaleziono dopiero w listopadzie 1942 r., kiedy organizację podzielono na trzy grupy wiekowe: Zawisza, Bojowe Szkoły i Grupy Szturmowe. Dzięki temu w krótkim czasie Szare Szeregi stały się bezsprzecznie najsilniejszym związkiem tajnego harcerstwa. Zawiszakami nazywano harcerzy najmłodszych, w wieku 12–14 lat. Z założenia nie brali oni udziału w bezpośredniej walce i byli szkoleni przede wszystkim w zakresie łączności i służby ratowniczej. Bojowe Szkoły były przeznaczone dla harcerzy w wieku 15–17 lat. Ich zadania były znaczeni poważniejsze – mały sabotaż i szkolenie wojskowe. Elitę Szarych Szeregów stanowiły Grupy Szturmowe, podporządkowane Kierownictwu Dywersji Armii Krajowej (Kedyw). Ich członkowie wykonywali poważne akcje dywersyjne i walczyli w oddziałach partyzanckich. Przechodzili także szkolenia w szkołach podchorążych oraz szkolenia na niższych dowódców.

Dzisiaj Szare Szeregi kojarzą się przede wszystkim z małym sabotażem i dywersją. Ale program podziemnego harcerstwa był bardziej złożony. Obok walki bieżącej równie ważne było samodoskonalenie, wychowanie młodzieży i kształcenie kadr dla przyszłej wolnej Polski. Program „Dziś – Jutro – Pojutrze" został ostatecznie sformułowany w czerwcu 1941 r.

Dziś

„Dziś" oznaczało bieżącą walkę z okupantem. To właśnie w tym obszarze działania mieściły się wszystkie najsłynniejsze akcje Szarych Szeregów. Zarówno te prowadzone w ramach małego sabotażu, jak i przez grupy szturmowe. Nasze wyobrażenie o tej działalności kształtowane jest od lat przede wszystkim przez lekturę książki Aleksandra Kamińskiego, „Kamienie na szaniec". Co ciekawe, mimo upływu kilkudziesięciu lat opowieść o okupacyjnych losach trójki przyjaciół: Aleksego Dawidowskiego „Alka", Jana Bytnara „Rudego" i Tadeusza Zawadzkiego „Zośki", spisana przez Kamińskiego jeszcze podczas wojny, nadal brzmi atrakcyjnie i uniwersalnie. Nadal też budzi emocje u młodego pokolenia, o czym świadczą wznowienia książki i jej ekranizacje.

Kulminacyjnym punktem opowieści jest oczywiście słynna akcja pod Arsenałem. Bohaterowie „Kamieni na szaniec", podobnie jak większość członków Szarych Szeregów, swoją konspiracyjną walkę zaczynali jednak od małego sabotażu. Akcje tego typu miały na zadanie dezorganizować działania okupanta i jednocześnie podtrzymywać na duchu umęczonych rodaków, dawać im do zrozumienia, że Polska wciąż żyje i że są ludzie, którzy nie ustają w walce z wrogiem. Lista akcji tego typu jest niezwykle długa. Tym razem przypomnijmy te nieco mniej znane.

Kiedy Niemcy na placu Marszałka Piłsudskiego (wtedy przemianowanym na Adolf Hitler Platz) ustawili wielką drewnianą makietę przedstawiającą literę V, co miało oznaczać zwycięstwo, szybko zjawił się tam harcerz Szarych Szeregów Czesław Zadróżny z zapałkami i benzyną. Jak wspominał Stanisław Broniewski, „widno było tego wieczora na placu Piłsudskiego od płonącej niemieckiej »Victorii«". Nieustępliwość i inwencję młodych sabotażystów świetnie pokazuje przykład akcji „Paprocki", prowadzonej przeciwko właścicielowi restauracji, Paprockiemu, który pośredniczył w prenumeracie niemieckich czasopism. Harcerze z „Wawra" (taką nazwę przyjęła warszawska organizacja małego sabotażu w celu upamiętnienia pierwszej masowej egzekucji w stolicy) wysyłali do niego listy z groźbami, tłukli szyby w lokalu, rozlepiali ogłoszenia, że mężczyzna sprzedaje tanio słoninę i węgiel. Na drzwiach restauracji wielokrotnie nalepiano klepsydrę żałobną z informacją o śmierci właściciela.

Gdy w sierpniu 1943 r. szturmowcom z Szarych Szeregów udało się zdobyć pieniądze przewożone do Banku Emisyjnego, wściekli Niemcy obiecali bardzo wysoką nagrodę dla świadków tej akcji, którzy stawiliby się na policji i zdradzili, kto mógł w niej uczestniczyć. Następnego dnia na niemieckich plakatach pojawiły się małe, pokryte maszynowym pismem kartki. Ich treść brzmiała: „Byłem jedynym świadkiem, opowiem wszystko w zamian za pocałowanie mnie w dupę. Król Zygmunt III Waza". W tego typu akcjach przodowała Warszawa, ale mały sabotaż rozwijał się także w wielu innych miejscach w Polsce. „W Krakowie pojawiły się napisy »Hitler Kaput!«. W Kielcach napisy »Monte Cassino«, a ponadto odbyła się akcja zamalowywania orłów niemieckich na wszystkich urzędowych tabliczkach, akcja stemplowania gazet znakiem kotwicy oraz namalowania tejże kotwicy wysoko na wieży katedralnej (...). W Częstochowie na cokole po zdjętym przez Niemców pomniku Pułaskiego zawieszono trupią czaszkę z podpisem: »Reich im Jahre 1944«" – wspominał Stanisław „Orsza" Broniewski w książce „Całym życiem".

W odróżnieniu od akcji małego sabotażu, które miały przede wszystkim podnieść na duchu naród polski, akcja „N" wycelowana była tylko w Niemców i jej skutek miał być dokładnie odwrotny. Chodziło o obniżenie morale wroga w wyniku podrzucania ulotek i wydawania gazet w sposób sugerujący, że robią to sami Niemcy – działacze opozycji antyhitlerowskiej. W tajnych drukarniach AK powstawały starannie wydrukowane periodyki, które rozpowszechniano w nakładzie sięgającym 20 tys. egzemplarzy miesięcznie („Der Hammer", „Der Durchbruch", „Der Soldat" i wiele innych). Satyryczne pismo „Der Klabautermann", w którym wyśmiewano NSDAP, SS i biurokrację niemiecką, cieszyło się tak dużym powodzeniem wśród żołnierzy Wehrmachtu, że ci skłonni byli zapłacić za numer spore pieniądze. Doskonale wydana broszura „Der grösste Lügner der Welt" (Największy kłamca świata), ozdobiona podobizną Winstona Churchilla, zawierała spis niespełnionych obietnic Hitlera, zaczerpniętych z „Mein Kampf" i publicznych wystąpień. Inne słynne wydawnictwo „Der rote Terror" (Czerwony terror), z karykaturą Józefa Stalina na okładce, zawierało opis zbrodni niemieckich w Polsce. Wielkim sukcesem było także wydrukowanie rzekomej odezwy zbiegłego do Anglii Rudolfa Hessa, która była na tyle przekonująca, że w Rzeszy zaczęły powstawać nawet grupki popierające byłego zastępcę Hitlera. Wśród ulotek były również te zawierające informacje dla żołnierzy z instrukcjami, jak wykorzystać chorobę lub kontuzję, aby uchronić się przed wysłaniem na front. Powstawały oddzielne wydawnictwa przeznaczone dla żołnierzy węgierskich i włoskich. Drukowano także wiele fałszywych okólników rozsyłanych potem do urzędów i zakładów produkcyjnych (np. dzień imienin Hitlera ogłoszono dniem wolnym od pracy). Ciekawym pomysłem była także akcja „Tse-tse", polegająca na nieustannym nękaniu volksdeutschów „ukłuciami" w rodzaju głuchych telefonów, wybijania szyb, zagipsowywania dziurek od kluczy, nasyłania firm pogrzebowych, dostarczania fałszywego powołania do Wehrmachtu itp. Materiały „N" były również rozprowadzane poza terenem okupowanej Polski, trafiały do Nadrenii, Szczecina, Wrocławia, Berlina, a także bezpośrednio na front wschodni.

Innym ważnym zadaniem, jakie powierzono konspiracyjnym harcerzom, była akcja WISS, czyli Wywiad i Informacja Szarych Szeregów. Polegała ona na zbieraniu adresów zamieszkania Niemców i volksdeutschów oraz informacji o ruchach i rozmieszczeniu wojsk niemieckich. Harcerze stale obserwowali lotniska, stacje kolejowe i magazyny wojskowe, dzięki czemu dostarczali aliantom niezwykle cennych informacji o ruchach wojsk hitlerowskich. Bardzo ważna rola przypadła harcerzom z hufca w Gdyni. Przekazali oni AK plany bazy wojennej w porcie, a w 1945 r. dzięki nim zbliżająca się Armia Czerwona otrzymała plan zaminowania rejonu Gdyni. Z kolei Szare Szeregi z Poznania zdobyły informacje o istnieniu w Peenemünde tajnej bazy doświadczalnej broni rakietowej.

Jutro

Dla członków Szarych Szeregów hasło „Jutro" oznaczało włączenie się w jawną walkę o niepodległość w czasie planowanego powstania powszechnego. Postawa ta swój najpełniejszy wyraz znalazła podczas powstania warszawskiego. Bataliony harcerskie „Zośka" i „Parasol" były jednymi z najlepiej wyszkolonych i uzbrojonych oddziałów walczących w stolicy. Od 1 do 11 sierpnia 1944 r. toczyły zażarte boje na terenie Woli, następnie bohatersko broniły Starego Miasta. Potem był jeszcze Górny Czerniaków i Mokotów. Od wybuchu powstania aż do jego upadku niemal bez przerwy znajdowały się na pierwszej linii frontu. Okupiły to wysokimi stratami, sięgającymi ok. 70 proc. stanów wyjściowych. Krwawe walki na Woli i Starym Mieście stoczył także inny harcerski batalion – „Wigry". Powstańczy egzamin zdali również najmłodsi harcerze. Dziełem Zawiszaków była świetnie działająca poczta powstańcza. Harcerze przenosili dziennie od trzech do sześciu tysięcy przesyłek.

Ale powstańcza walka Szarych Szeregów toczyła się także na innych frontach. W szczególnej sytuacji znaleźli się na przykład harcerze kresowi z miejscowości Zołożce nad Styrem. Według ustaleń prof. Edwarda Prusa w lipcu 1944 r. (już w trakcie drugiej okupacji sowieckiej) utworzyli oni tzw. Batalion Szturmowy, którego celem była obrona miejscowej ludności przed bandami UPA. Oddział ten tolerowały władze radzieckie. Batalion stoczył liczne krwawe boje z Ukraińcami, m.in. w lipcu 1944 r. pod Brodami rozbił ukraińską dywizję SS Galizien. Dopiero na przełomie marca i kwietnia 1945 r. cały batalion ewakuował się do Polski.

Wileńscy harcerze uczestniczyli z kolei w operacji „Ostra Brama". Pluton por. „Turbacza" od 6 do 13 lipca 1944 r. brał udział w walkach 3. Brygady AK, nacierając na Wilno od strony Nowej Wilejki. Inne oddziały Szarych Szeregów operowały w okolicach lotniska i dawnej komendy głównej policji. Harcerze zorganizowali także punkt sanitarny w podziemiach klasztoru benedyktynek. „W dniu 13 lipca, gdy do centrum Wilna zbliżały się oddziały AK i Armii Czerwonej, dwaj druhowie z Czarnej Trzynastki [słynna drużyna im. Zawiszy Czarnego, założona przez hm. Józefa Grzesiaka „Czarnego" w 1921 r. – przyp. aut.], podch. Jerzy Jensz »Krepdeszyn« i phm. kpr. Artur Rychter »Zan« zatknęli na baszcie Zamku Gedymina na Górze Zamkowej biało czerwoną flagę" – pisze Jerzy Jabrzemski w książce „Harcerze Szarych Szeregów". Bardzo ciekawe są konspiracyjne losy hufca Szarych Szeregów w Pińczowie, znanego pod nazwą „Gniazdo Zapaleńców". Również on wziął czynny udział w akcji „Burza". Kiedy w lipcu 1944 r. oddziały AK wyzwoliły spory obszar powiatu, tworząc tzw. Rzeczpospolitą Pińczowską, członkowie miejscowych grup szturmowych dostali zadanie ubezpieczania miasta od strony północnej, pełnili służbę garnizonową i pilnowali wziętych do niewoli żołnierzy niemieckich.

W Górach Świętokrzyskich członkowie grup szturmowych chorągwi radomskiej w marcu 1944 r., utworzyli 40-osobowy Partyzancki Oddział Szarych Szeregów. Jednostka była bardzo dobrze uzbrojona, a wszyscy żołnierze nosili mundury z krzyżami harcerskimi na piersi. Odział ten stoczył wiele zwycięskich bitew z Niemcami, a także wielokrotnie zajmował małe miasteczka i wsie, likwidując posterunki wojsk okupanta. Podczas akcji „Burza" POSS stoczyła zacięte boje m.in. w Gałkach, Mechlinie, w rejonie Górek Niemojewskich i w Eugeniowie.

Pojutrze

Młodym ludziom wstępującym do Szarych Szeregów od początku wpajano, że celem działania organizacji nie jest wyłącznie walka zbrojna z okupantem. Równie ważny był aspekt wychowawczy i przygotowanie do pracy w wolnej Polsce. Stanisław Broniewski, jeden z przywódców Szarych Szeregów, w 1944 r. ujął to w sposób następujący: „Możemy śmiało powiedzieć, że cztery lata wojny to wykolejenie kilkunastu roczników młodych ludzi, co jest dużo ważniejsze niż tysiące nawet niewyszkolonych żołnierzy. Przecież obecnie wróg strzela po ludziach najbardziej wartościowych. Powstają wielkie luki, a brak ludzi do ich zaklejania. Problem Polski to nie granice, które mają tu czy tam przebiegać, ale ludzie, którzy w tych miejscach będą pracować. (...) Problem Polski jutra to problem człowieka, który stanie przy warsztacie pracy. Czy młody człowiek wykolejony przez wojnę będzie pełnił tę odpowiedzialną pracę? Na pewno nie. Ten młody człowiek będzie po wojnie szukał łatwego zarobku, będzie żerował na krzywdzie innych". Działalność Szarych Szeregów miała zapobiec urzeczywistnieniu się tej ponurej wizji. Po zwycięskiej, jak zakładano, wojnie harcerze mieli aktywnie uczestniczyć w odbudowie zniszczonej ojczyzny, stać się elitą przywódczą narodu. Dlatego szczególny nacisk kładziono na kształcenie w kierunkach administracyjnych i technicznych. Potrzebną wiedzę zdobywano na tajnych kompletach, młodzi ludzie zdawali konspiracyjne matury i brali udział w zajęciach tajnych szkół wyższych.

W ramach przygotowań do akcji „Pojutrze" dowódcy Szarych Szeregów postanowili wyjść poza ramy własnej organizacji. Przejawem tego była m.in. akcja „M", której celem było pozytywne oddziaływanie na młodzież niezrzeszoną w żadnej konspiracyjnej strukturze. W tym celu kolportowano specjalne druki samokształceniowe, kompletowano ogólnodostępne (aczkolwiek tajne) biblioteczki, organizowano różne imprezy kulturalne. Starano się także roztoczyć opiekę nad dziećmi ulicy, wojennymi sierotami, często trudniącymi się drobnym handlem lub przemytem. Organizowano dla nich zajęcia świetlicowe, a także przyuczano do wybranych zawodów. Niestety, Polska przegrała II wojnę światową, nie odzyskała niepodległości i akcja „Pojutrze" nie mogła się dopełnić w wolnym kraju. Dla nowych, narzuconych przez Sowietów władz członkowie Szarych Szeregów byli wrogiem, którego trzeba zwalczać.

Podczas II wojny światowej przez Szare Szeregi przewinęło się kilkanaście tysięcy młodych osób. Poświęcenie, z jakim walczyli oni o wolną Polskę, niestety, wiązało się także z ogromnymi stratami. W trakcie okupacji zginęło ok. 5 tys. harcerzy. Według szacunków Jerzego Jabrzemskiego najwięcej, bo ok. 22 proc., w obozach koncentracyjnych, ok. 21 proc. w powstaniu warszawskim, ok. 20 proc. w wyniku aresztowań, w śledztwach i więzieniach, ok. 8 proc. w walce we wrześniu 1939 r., ok. 8 proc. w partyzantce i akcjach bojowych, a ok. 7 proc. w zbiorowych egzekucjach ludności. Pozostali zaginęli bez wieści lub polegli, służąc w armiach polskich na Zachodzie oraz w szeregach Ludowego Wojska Polskiego. Na pewno brak tylu wartościowych, ideowych ludzi ułatwił komunistom przejęcie władzy po wojnie. Z drugiej strony ich poświęcenie było dla następnych pokoleń Polaków silnym moralnym drogowskazem, dzięki któremu obcej władzy nigdy nie udało się całkowicie stłumić w Polakach pragnienia wolności i w pełni omamić fałszywymi ideologiami.

W związku z przypadającą 1 sierpnia 75. rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego przypominamy tekst, który ukazał się w "Rzecz o historii" w 2017 roku.

Stanisław Pigoń wypowiedział kiedyś słynne zdanie, wielokrotnie przytaczane w kontekście wojennych losów pokolenia Kolumbów. Na wieść o tym, że Krzysztof Kamil Baczyński wstąpił do oddziału dywersyjnego AK, stwierdził: „Cóż, należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wroga brylantami". Ta smutna, lecz niezwykle trafna refleksja niestety może również posłużyć jako motto opowieści o harcerzach z Szarych Szeregów i innych konspiracyjnych organizacjach okresu okupacji wywodzących się z ruchu skautowskiego. Harcerstwo okresu międzywojennego ukształtowało rzeszę młodych ludzi, dla których bezinteresowna służba ojczyźnie i pomoc bliźnim były dobrem najwyższym. Ruch zapoczątkowany przez Andrzeja i Olgę Małkowskich oszlifował wiele diamentów, dając Polsce skarb największy – ludzi, którzy zawsze byli gotowi stanąć w pierwszym szeregu w walce o niepodległość. Nie mogło być zresztą inaczej, polski ruch skautowy od początku różnił się bowiem od skautingu międzynarodowego. Najtrafniej ujął to sam Małkowski, stwierdzając, że harcerstwo to skauting plus niepodległość. Kiedy ponownie przyszło walczyć o wolną Polskę, harcerze się nie wahali, nie mieli wątpliwości, włączyli się do walki już od pierwszych dni września 1939 r.

Pozostało 93% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem