70 lat po wyzwoleniu niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau oczy świata zwrócone były na uroczystości poświęcone tej rocznicy. Niestety, w wielu publikacjach, również najbardziej znanych tytułów, wciąż używany jest błędny i obraźliwy dla Polaków kod pamięci „polskie obozy".
Takie sformułowania pojawiły się m.in. we francuskich: „Le Monde", „Liberation", „Geopolis", brytyjskich „Daily Mail", „Evening Standard", amerykańskich: „Time", CNN, „Star Tribune", niemieckich: „Rhein Neckar Zeitung", „Mannheimer Morgen", „The Algemainer", włoskich: „Coriere della Sera", „Il Giornale", Euronews, MTW News, izraelskim „Jewish Journal", czeskiej Ceska Televize oraz dziesiątkach innych mediów świata. Wadliwego kodu na swojej stronie internetowej używa nawet Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem.
Walkę z obrażającymi Polaków sformułowaniami zapoczątkowała już w 2005 r. „Rzeczpospolita". Wielokrotnie dzwoniliśmy do redakcji używających podobnego kodu pamięci w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech, a nawet w Izraelu, i prosiliśmy o sprostowanie. Akcję naszej redakcji „Przeciwko polskim obozom" poparł wtedy m.in. ówczesny minister spraw zagranicznych Adam Daniel Rotfeld. – Po wojnie używane sformułowanie „nazistowskie obozy w Polsce" tak bardzo nie oburzało, bo wszyscy wiedzieli, że to były obozy hitlerowskie. Dzisiaj to ma zupełnie inną wymowę. Skandalicznym przykładem ignorancji było wystąpienie Obamy w 2012 r. – tłumaczy dziś Rotfeld.
– Powodem takich przypadków jest kompletna ignorancja i niezrozumienie sprawy. Ale nie ulega wątpliwości, że w Polsce i Niemczech w tej sprawie panuje uwrażliwienie znacznie większe niż w innych krajach. Jeśli więc w Niemczech się ktoś myli, to obciąża nie tylko samego autora – dodaje Rotfeld.
Od czasu naszej akcji również polski MSZ interweniuje przy każdym odnotowanym przypadku użycia krzywdzącego Polaków wyrażenia.