Reklama
Rozwiń

Bandycki proces przywódców polskiego podziemia

Dziś powinniśmy przypominać nie tylko to, że proces szesnastu był przykładem bandyckich metod, jakich w cywilizowanych krajach się nie stosuje - mówi Wojciech Materski, historyk z Instytutu Studiów Politycznych PAN

Aktualizacja: 17.06.2015 22:50 Publikacja: 17.06.2015 21:32

Bandycki proces przywódców polskiego podziemia

Foto: Rzeczpospolita

"Rzeczpospolita": Dokładnie 70 lat temu, 18 czerwca 1945 r., w Moskwie rozpoczął się proces szesnastu. Kogo sądzono?

prof. Wojciech Materski:
W tym czterodniowym pokazowym postępowaniu sądowym o charakterze politycznym skazano na więzienie przywódców polskiego podziemia. Sam proces jest jednak finałem sprawy.

Co było jej początkiem?

Konferencja jałtańska, na której przyjęto tzw. formułę jałtańską – na kanwie dwóch ośrodków władzy, rządu emigracyjnego w Londynie i podległego Moskwie PKWN, przekształconego w rząd tymczasowy, miał powstać Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej. Potwierdzenie zawarcia takiego porozumienia Rada Jedności Narodowej, czyli parlament polskiego podziemia, uzyskała z Waszyngtonu i Londynu. Dlatego, mimo początkowej odmowy, przyjęła sowiecką ofertę rozmów politycznych.

I jakie były tego skutki?

28 marca 1945 roku szesnastu przywódców podziemia, w tym gen. Leopold Okulicki, ostatni komendant główny AK, oraz Jan Stanisław Jankowski, wicepremier rządu emigracyjnego i szef jego Delegatury na Kraj, zostało zwabionych do willi w Pruszkowie. Tam ich aresztowano i wywieziono do Moskwy. Mózgiem operacji był gen. Iwan Sierow, uwikłany m.in. w zbrodnię katyńską. Chodziło o uderzenie w polskie ugrupowania niepodległościowe, które mogłyby upominać się o miejsce w zapowiedzianym w Jałcie rządzie jedności.

Kiedy wiedza o tym fakcie dotarła na Zachód?

Niemal natychmiast. Ale Sowieci wszystkiemu zaprzeczyli. Do podstępnego porwania szesnastu przywódców państwa podziemnego przyznali się dopiero w maju, już po upadku Berlina. Miało to wówczas charakter sygnału: „W Teheranie i Jałcie podzieliliśmy się łupami, a teraz wara wam od naszej strefy wpływów. My tu rządzimy". Proces miał więc sterroryzować i Polaków, i aliantów.

Nie było żadnej międzynarodowej reakcji?

Nie, co najwyżej ze strony prasy. Dlatego dziś powinniśmy przypominać nie tylko to, że proces szesnastu był przykładem bandyckich metod, jakich w cywilizowanych krajach się nie stosuje; nie tylko o godnej postawie oskarżonych i kuriozalnym wyroku skazującym, ogłoszonym przez sędziego Wasilija Ulricha, człowieka ubabranego po łokcie krwią, ale także o tym, że zostaliśmy porzuceni przez zachodnich sojuszników. Że sprzymierzeńcom nigdy – również dziś – nie powinno się do końca wierzyć. Że sojusze są sojuszami do momentu, gdy w grę zaczynają wchodzić żywotne interesy mocarstw, które biorą górę nad interesami państw od nich słabszych. A takim państwem niewątpliwie byliśmy, jesteśmy i będziemy.

Historia
Jakie tajemnice skrywa jeszcze więzienie przy Rakowieckiej w Warszawie
Historia
Zrabowany pierścień króla Zygmunta Starego w niemieckich rękach
Historia
Lądowa epopeja żaglowca Vasa
Historia
Wikingowie: w poszukiwaniu nowego domu
Historia
07 potyka się o własne nogi. Odtajnione akta ujawniły nieznane fakty o porwaniu Bohdana Piaseckiego