Gdy dzisiaj wyobraźnię o niebotycznych skarbach rozpala wiadomość o zakopanym w Wałbrzychu tzw. złotym pociągu, historyk IPN dr Sebastian Ligarski przypomina okoliczności poszukiwania niemieckiego złota przez ekipę Kiszczaka i Jaruzelskiego.
„Jeszcze w 1981 roku kontrwywiady wojskowy i cywilny PRL wyruszyły na poszukiwania mitycznych skarbów III Rzeszy. Władze PRL, znajdujące się w apogeum starcia z opozycja, potrzebowały spektakularnego sukcesu" – pisze w październikowym wydaniu miesięcznik IPN pamięć.pl dr Sebastian Ligarski, historyk Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Szczecinie.
11 czerwca 1981 roku gen. Wojciech Barański, szef Głównego Zarządu Szkolenia Bojowego Wojska Polskiego, oraz gen. Czesław Kiszczak, szef Wojskowej Służby Wewnętrznej, powołali grupę operacyjną „Karkonosze", której celem było odnalezienie tzw. złota Wrocławia, ukrytego przez Niemców w ostatnich tygodniach II wojny światowej. Miał to być skarbiec Banku III Rzeszy, wywieziony z miasta w ogromnym transporcie i ukryty w jednej ze sztolni na terenie Karkonoszy.
Na Dolny Śląsk wysłano grupę specjalistów. Na czele grupy „Karkonosze" stanął mjr Jerzy Liwski z Oddziału III Zarządu IV WSW. Mieli mu pomagać oficerowie z innych jednostek WSW i dziesięciu żołnierzy służby zasadniczej.
Jak przypomina autor publikacji w miesięczniku wydawanym przez IPN poszukiwaniem skarbów od lat zajmował się Stanisław Siorek, major kontrwywiadu wrocławskiej Służby Bezpieczeństwa. To on zdołał zainteresować sprawą wojsko. Informacje przekazywane przez Siorka, wsparte relacjami rzekomych naocznych świadków m.in. o szpiegach z RFN, którzy wracali na te ziemie jako strażnicy skarbu, zrobiły wrażenie na wojskowych. Dr Ligarski przypomina, że major Siorek czerpał wiadomości od Herberta Klosego, weterynarza, który miał widzieć spakowane i gotowe do wysyłki złoto, miał też wiedzieć, gdzie zostało następnie ukryte.