Rzeczpospolita: W niedzielę na Węgrzech obchodzono 60. rocznicę wybuchu powstania antykomunistycznego. Jakie znaczenie miał węgierski Październik '56?
Antoni Dudek: Dla Węgrów to wydarzenie jest tym, czym dla nas powstanie warszawskie. Było punktem zwrotnym w ich powojennej historii. Powstanie wprawdzie upadło, ale w dalszej perspektywie było zwycięstwem. Pamiętajmy, że skala komunistycznego terroru na Węgrzech była większa niż w Polsce. Natomiast po upadku rewolucji węgierski komunizm się zmienił. Nastała epoka tzw. gulaszowego socjalizmu.
Czy od początku było wiadomo, że powstanie zostanie stłumione?
Nie było to przesądzone. Mogłoby się zdarzyć inaczej, gdyby powstanie wybuchło przed polskim Październikiem. Może wtedy Mao Zedong udzieliłby wsparcia Węgrom, tak jak nam, gdy powstrzymał Chruszczowa przed interwencją w Polsce. Chciał w ten sposób zademonstrować Kremlowi, że Chiny też mają coś do powiedzenia... Ale w Polsce nastąpił przełom i Mao stwierdził, że druga interwencja – tym razie w sprawie Węgier – byłaby przesadą. Choć pamiętajmy też, że wydarzenia na Węgrzech miały o wiele gwałtowniejszy charakter niż u nas. Tam od samego początku toczyły się regularne walki uliczne z użyciem broni palnej. Wyłapywano i linczowano znienawidzonych funkcjonariuszy tajnej policji politycznej (AVH). Komuniści czuli się bardzo zagrożeni.
Jaka była skala ofiar?