Rzeczpospolita: Dokładnie 75 lat temu, 14 lutego 1942 roku, na rozkaz generała Władysława Sikorskiego powołano Armię Krajową. Pamięć o powstaniu warszawskim czy o Żołnierzach Wyklętych rozpala emocje Polaków, a sama AK jakby trochę mniej...
Jan Ołdakowski: Armia Krajowa jest częścią polskiego dziedzictwa i nawet jeżeli mniej rozgrzewa emocje, to niezaprzeczalnie stała się składnikiem naszej tożsamości. Wiąże się to z pamięcią o XX wieku i oporze przeciwko dwóm totalitaryzmom. Najpierw walkę podjęła właśnie Armia Krajowa, później Żołnierze Wyklęci, a w końcu także Solidarność. Pozycja AK nie jest w żaden sposób zagrożona, bo jest ona jednym z głównych elementów najnowszej historii.
Ale Polacy wspominają AK głównie w kontekście powstania warszawskiego.
Łatwo mówić o powstaniu, bo jest ono emblematem, ukoronowaniem działań Armii Krajowej. Jednak AK ma wiele innych zasług, bo przez lata budowała opór przeciwko III Rzeszy i świadomość społeczną, że jako naród potrafimy poświęcić się dla kraju, że nie dajemy się złamać. Dlatego tak dzielnie opieraliśmy się niemieckim planom.
Jak powinniśmy opowiadać o etosie AK?