Historia rosyjskiego homoseksualizmu wręcz zaskakuje. Na Rusi i w cesarstwie cieszył się sporą tolerancją. W czasach ZSRR był lustrzanym odbiciem totalitaryzmu, a odmienne preferencje seksualne nie omijały elity władzy, włącznie z komunistycznym olimpem.
Od trzech bogatyrów...
Autorzy portalu Guy.ru twierdzą, że cała historia Rosji i ZSRR jest wręcz przesycona wątkami jednopłciowych związków. Szczególnie między mężczyznami, bo mużełożstwo (lub błękitna miłość, jak mówią rosyjscy geje) wynikało z patriarchalnych rządów na Rusi. Według źródeł historycznych był to proceder tak powszechny, że Cerkiew prawosławna, choć uważała homoseksualizm za moralnie naganny, surowiej karała heteroseksualne cudzołóstwo i pijaństwo niż związki między mężczyznami. Lesbijstwa, czyli różowej miłości, w ogóle nie uważała za występek, pod warunkiem że kobiety zachowywały fizyczne dziewictwo. Czy mogło być zresztą inaczej, skoro życie duchowe i intelektualne koncentrowało się w licznych męskich i żeńskich monastyrach? Pochodzące stamtąd wzory zachowań homoseksualnych z pewnością przenikały na Kreml. Przykładem jest dzieciństwo krwawego cara Iwana Groźnego, nad którym opiekę sprawowały głównie kobiety, ubierające carewicza w dziewczęce szaty. Skutkiem było jego późniejsze upodobanie do męskich orgii, a rolę dworskiego wodzireja pełnił przebrany za kobietę, gładko ogolony bojar Fiodor Basmanow. Literackim odzwierciedleniem stanu rzeczy stały się ludowe podania, np. to o trzech bogatyrach, czyli śpiących wspólnie mitycznych wojach, którzy obudzą się, aby ratować Świętą Ruś.
Inaczej do homoseksualizmu odniósł się car Piotr I, który w przejętym od Szwedów regulaminie wojskowym groził odstępcom seksualnym spaleniem na stosie. Kolejni carowie niewiele na tym zyskali, bo dokonujące licznych podbojów rosyjskie imperium uległo całkowitej militaryzacji. Z tego powodu w licznych korpusach paziów, kadetów i junkrów stosunki homoseksualne były rodzajem inicjacji, która wprowadzała szlachecką młodzież w zwyczaje korpusu oficerskiego. Dlatego jednopłciowe związki sięgały później najwyższych sfer towarzyskich i cesarskiego dworu. Najsłynniejszym męskim romansem epoki Aleksandra I była miłość ministra oświaty księcia Golicyna do ministra spraw zagranicznych hrabiego Rumiancewa. Męskie przyjaźnie opisywał poetycko Michaił Lermontow, a mroczna proza Fiodora Dostojewskiego to zdaniem współczesnych psychoanalityków nic innego jak wynik konfrontacji między purytańską moralnością twórcy a jego biseksualnymi upodobaniami. Homoseksualizm wyższych sfer zaniepokoił nawet strażnika moralności i oberprokuratora Świętego Synodu Konstantina Pobiedonoscewa, który zarządził karanie podobnej orientacji pięcioletnią zsyłką. Jednak tradycja tolerancji zwyciężała i takie wyroki zapadały niezmiernie rzadko. I trudno się dziwić, skoro cały ówczesny Petersburg wiedział, że wielki książę Siergiej, wuj Mikołaja II, lubił się otaczać urodziwymi adiutantami, a ostatnim wielkim homoseksualistą ancien régime'u był wpływowy książę Feliks Jusupow, organizator zamachu na szalonego mnicha Rasputina.
...do trzech tankistów
W srebrnym wieku rosyjskiej kultury, za jaki uważa się przełom XIX i XX wieku, homoseksualizm stał się wręcz twórczym manifestem rosyjskiej awangardy artystycznej. Nie stroniła od niego także lewicująca inteligencja, której czołową przedstawicielką była Aleksandra Kołłątaj, późniejsza heroina bolszewickiego puczu. Kobieta wyzwolona, którą rosyjska dziennikarka Irina Bondariewa nazwała zwolenniczką seksualnego uwłaszczenia, uprawiającą miłość w trójkątach bez względu na płeć. Czy dlatego nowe bolszewickie władze unieważniły homoseksualne paragrafy kodeksu karnego? W każdym razie pierwsza radziecka encyklopedia z 1926 r. definiowała homoseksualizm jako naturalną ludzką skłonność, ale w sensie medycznym, zgodnie z obowiązującymi w Europie poglądami, uznawała możliwość jego leczenia. Co więcej, przeciwstawiała propagandowo własne prawo ustawom państw burżuazyjnych, w których homoseksualizm był karalny. Oczywiście taka sytuacja nie trwała długo.
Ponurym cieniem na życiu radzieckich mniejszości seksualnych położył się stalinizm. W 1933 r. męski homoseksualizm został uznany za przestępstwo zagrożone wyrokiem od pięciu do ośmiu lat łagru. Dziennikarz Radia Swoboda Władimir Tolc jako bezpośrednią przyczynę takiej zmiany wskazał tragedię pisarza Maksyma Gorkiego. Pupil Kremla udał się do Stalina ze skargą na zagadkowe morderstwo przybranego syna obracającego się w homoseksualnych kręgach stolicy. Dziś wiadomo, że była to prowokacja OGPU, ale wówczas artykuł Gorkiego, w którym nazwał homoseksualistów zboczeńcami, stał się początkiem państwowej kampanii antygejowskiej. W burżuazyjnym homoseksualizmie Gorki widział przyczynę narodzin faszyzmu i apelował: „Jeśli rozprawimy się z homoseksualizmem, faszyzm zniknie". Zdaniem Tolca był to jednak tylko pretekst, bo tak naprawdę Stalin, przejmując władzę nad każdym aspektem życia, chciał się rozprawić z hermetycznymi, a więc niekontrolowanymi mniejszościami. Dlatego już od początku lat 30. najpierw OGPU, a następnie NKWD rozpracowywały homoseksualistów i urządzały na nich prawdziwe obławy. Naturalnie zdemaskowani geje i lesbijki zostali powiązani z kontrrewolucją. W 1934 r. szef policji politycznej Gienrich Jagoda raportował Stalinowi „wykrycie stowarzyszeń homoseksualistów, których celem było utworzenie szpiegowskich jaczejek". Rok później alarmował: „Aktyw homoseksualny deprawuje radziecką młodzież w celu przeniknięcia do armii i floty". Sytuację próbował ratować brytyjski „błękitny" komunista Harry White, dziennikarz mieszkający w ZSRR. W specjalnym posłaniu zaapelował do Stalina o zajęcie stanowiska w duchu marksistowskiej równości społecznej. Jednak list otrzymał własnoręczną adnotację wodza: „Idiota i zboczeniec", a dziennikarz został wyrzucony z kraju. Był to zarazem ogromny paradoks, bo stalinowski socrealizm pełny był przecież homoseksualnych przekazów. Obowiązująca ideologia uznawała wręcz za wzór mocne męskie przyjaźnie czerwonoarmistów i przodowników sztandarowych budów. Głośnym przykładem takiej propagandy był film „Traktorzyści" i pochodzący z niego szlagier o trzech tankistach, który sławił bojową załogę złączoną prawdziwie rodzinnymi więzami, a na dodatek śpiącą wspólnie pod jednym okryciem w czołgu BT. Z jednej strony więc wulgarny purytanizm komunistów kazał traktować mniejszości seksualne jako moralne i fizyczne zagrożenie planów wielkiej industrializacji ZSRR (bo ta wymagała darmowej pracy milionów robotników, w związku z czym odgórnej homofobii towarzyszył obowiązek rejestracji małżeństw i zakaz aborcji), a z drugiej strony ta sama ideologia tworzyła kult kolektywizmu, szczególnie w męskim wydaniu. Jak wytłumaczyć taką rozbieżność?