Tak, prawica nawołuje do dyskusji nad kontrolą masowej imigracji, ale nie głosi haseł nienawiści. Demokracja bezpośrednia pozwala nam w spokoju i bez tak charakterystycznej dla reszty Europy ekscytacji rozmawiać o naszych problemach lokalnych i narodowych. Nasz parlament stoi na straży obywatelskiego prawa do decydowania o ważnych kierunkach rozwoju naszej konfederacji. Obywatele mogą w każdej chwili wystąpić z wnioskiem wyrażającym niezadowolenie ze stanu faktycznego i zainicjować proces referendalny. To w mojej opinii najlepiej tłumaczy, dlaczego nie mamy tak poważnych problemów jak nasi sąsiedzi. Powiedzmy sobie też szczerze, że Szwajcaria jest dość nietypowym krajem, niewielkim terytorialnie, ale za to podzielonym na liczne kantony i dość silnie zróżnicowanym etnicznie oraz językowo. Dlatego tak ważny jest ustrój federacyjny. Władza nie znajduje się w budynku parlamentu w Brnie, w którym teraz rozmawiamy, ale w terenie, gdzie każdy doskonale zna swoje problemy i potrzeby. Zupełnie inaczej definiujemy pojęcie integracji – nie jako działanie władzy centralnej, ale jako dobrowolną wspólnotę równych sobie społeczności lokalnych. Nasz kraj to organizm składający się z wielu równych sobie komórek, które swoje wewnętrzne problemy rozwiązują dzięki demokracji bezpośredniej. Społeczności zamieszkujące te komórki doskonale wiedzą, kto chce się integrować, a kto nie pasuje do naszych wartości. Na tym moim zdaniem polega sukces Konfederacji Szwajcarskiej.
Czy nie obawia się pan jednak, że konsekwencją tej otwartości, którą osobiście podziwiam u Szwajcarów, będzie któregoś dnia utrata tożsamości kulturowej? Sam pan wspomniał, że co czwarty z ponad 8 mln obywateli waszego kraju urodził się poza granicami Szwajcarii. Nie mówię o Europejczykach, którzy przez stulecia wnosili ogromny wkład intelektualny w waszą kulturę, ale o imigrantach spoza Europy, którzy w innych częściach naszego kontynentu nie zawsze szanują zwyczaje gospodarzy. W 1970 r. jedynie 0,2 proc. populacji Szwajcarii wyznawało islam, dzisiaj jest to 5 proc. ludności kraju. Z raportu Instytutu Gallupa opublikowanego siedem lat temu wynikało, że Szwajcaria ma najwyższy w Europie potencjalny wskaźnik migracji netto, wynoszący 150 proc., co oznacza, że w ciągu najbliższej dekady z 700 mln migrantów na świecie aż 12 mln przybędzie do Szwajcarii – półtora raza więcej, niż wynosi liczba wszystkich waszych obywateli. Czy nie oznacza to końca waszej kultury?
Nie, powiem panu szczerze, że wcale tak nie uważam. Stworzyliśmy nowe przepisy imigracyjne, które bardzo precyzyjnie kontrolują, kto i kiedy przybywa do naszego kraju. Nasz system kwotowy daje szanse wjazdu do Szwajcarii osobom dobrze wykształconym, wykwalifikowanym pracownikom i ludziom, którzy chcą się asymilować. Szwajcaria ma jeden z najdłuższych na świecie okresów naturalizacyjnych. Od przybycia do Szwajcarii aż do otrzymania obywatelstwa po 12-letnim okresie stałego pobytu w naszym kraju imigrant musi uzyskać akceptację na poziomie kantonalnym. Na podstawie kantonalnego i gminnego sprawozdania można ocenić, czy wybrana osoba rzeczywiście jest zintegrowana ze społeczeństwem szwajcarskim. Poza tym zawsze podkreślam, że nasza otwartość na integrację z przybyszami wynika także z faktu, że sami jesteśmy społeczeństwem powstałym właśnie dzięki dobrowolnemu, nienarzuconemu przez nikogo zjednoczeniu. To czyni nas otwartymi na nowych imigrantów. Proszę pamiętać, że niemal wszyscy przybysze, którzy uzyskają prawo pobytu w Szwajcarii, znajdują pracę. Ze względu na bardzo wysokie wymagania naszego systemu kwotowego są to zazwyczaj ludzie z dobrym wykształceniem i kwalifikacjami, poszukiwani przez nasze firmy. Oczywiście część z nich dostaje pracę także w tych zawodach, które nie wszyscy Szwajcarzy chcą wykonywać.
Imigranci posługują się naszymi językami, ponieważ po prostu tego od nich wymagamy - mówi Gerhard Pfister, lider Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej.
Nationalrat
Bez wątpienia Szwajcaria opiera się modnym w Europie trendom i kroczy własną drogą. Przez ostatnie pół wieku, kiedy w Europie rozpadły się niemal wszystkie państwa federacyjne, jedynie Szwajcaria pozostała tak silnie zunifikowana jak przez ostatnie siedem wieków. To fenomen w historii naszego kontynentu. Nawet teraz, kiedy część społeczeństwa szkockiego chce odłączenia od Zjednoczonego Królestwa, Baskowie postulują niepodległość swojego kraju, a Flamandowie zapowiadają rozpad Belgii, Szwajcarzy wydają się niezłomni w postanowieniu o swojej jedności. Niech mi pan zdradzi tajemnicę takiej niepodzielności i jednomyślności.
Powiem panu szczerze, że tak naprawdę to mamy bardzo dużo szczęścia. Od ponad 250 lat naszego narodu nie doświadczyły wojny. Może to zabrzmi górnolotnie, ale to czyni nas bardzo uprzywilejowanymi przez los. Nie jest to więc jedynie nasza zasługa. Mamy przede wszystkim dobre doświadczenie z integracją. Ona nam się udała, więc widzimy w niej coś bardzo pozytywnego i dobrego. Dlatego naprawdę wierzymy w szczególną ochronę praw mniejszości. W budynku parlamentu Konfederacji Szwajcarskiej obradują dwie izby Zgromadzenia Federalnego: 200-osobowa Rada Narodu i 46-osobowa Rada Kantonów, w której 20 kantonów ma po dwóch reprezentantów i sześć kantonów po jednym. Tak więc nawet najmniejszy kanton, liczący zaledwie 5 tys. mieszkańców, ma tak samo silną reprezentację jak największy pod względem liczby ludności kanton Zurych. Mamy zatem długą tradycję nadawania mniejszościom szczególnych przywilejów. I tak właśnie pojmujemy naszą demokrację. Jeżeli dzisiaj widzimy silne tendencje separatystyczne Szkotów czy Basków, to głównie dlatego, że ani Zjednoczone Królestwo, ani Hiszpania nie potrafiły uszanować praw swoich mniejszości w przeszłości.