Amalia Sandberg-Mesner ma teraz 93 lata, mieszka w Montrealu w Kanadzie, wychowała się jednak w Zaleszczykach nad Dniestrem. Jej historię opisaliśmy w poprzednim roku w „Rzeczpospolitej".
Kilka miesięcy po wybuchu wojny przeniosła się z rodziną do Kołomyi (dzisiaj na Ukrainie). W lutym 1942 r. Niemcy zamknęli ich w getcie.
„10 października 1942 r. SS-mani z psami otoczyli getto i przystąpili do jego likwidacji" – napisała we wspomnieniach „Światło w mroku". Niemcy wepchnęli jej rodzinę do wagonów. Młodej Żydówce wraz z siostrą Lolą i kuzynką Jasią udało się uciec z wagonu przez dziurę po wyrwanej desce. Skontaktowały się z przyjacielem Albinem Thielem, który już wcześniej im pomagał.
Thiel w imieniu ukrywających się Żydówek zwrócił się o pomoc do ks. Ludwika Peciaka, proboszcza z Kołomyi. Poprosił o wyrobienie dla kobiet fałszywych metryk chrztu. Duchowny przekazał mu dokumenty. Na tej podstawie Niemcy wydali im dowody tożsamości. Dwie kobiety wraz z Albinem Thielem do końca wojny udawały, że są rodziną. Zamieszkały we Lwowie, a potem w Bóbrce koło Krosna. Dzięki temu kamuflażowi przeżyły wojnę.
Kilka lat temu Albin Thiel – na wniosek Mili Sandberg Mesner – pośmiertnie został uhonorowany medalem Sprawiedliwego. Ponad dwa lata temu Mila Sandberg-Mesner złożyła w Instytucie Yad Vashem w Jerozolimie wniosek o pośmiertne uhonorowanie tytułem Sprawiedliwego także ks. Ludwika Peciaka.