Co stało się z Piotrem Wysockim po upadku powstania listopadowego?

Nazwisko Piotra Wysockiego jest nierozerwalnie związane z powstaniem listopadowym, a właściwie z jego rozpoczęciem 29 listopada 1830 roku. Będąc jedynie podporucznikiem, instruktorem musztry w Szkole Podchorążych Piechoty wojsk Królestwa Polskiego, nie mógł stanąć na czele wielkiego zrywu narodowego. Ale to jego wystąpienie stało się iskrą inicjującą wybuch Powstania - jedynego w dziejach Polski porozbiorowej w XIX wieku, które miało dużą szanse powodzenia. Przedstawił to bardzo sugestywnie wybitny polski historyk Jerzy Łojek, w pracy „Szanse Powstania Listopadowego”.

Aktualizacja: 17.11.2019 10:02 Publikacja: 17.11.2019 09:51

Co stało się z Piotrem Wysockim po upadku powstania listopadowego?

Foto: Stefs at the Polish language Wikipedia [GFDL (http://www.gnu.org/copyleft/fdl.html)]

Królestwo Polskie, zwane Kongresowym, utworzono na Kongresie Wiedeńskim, po pokonaniu cesarza Napoleona, którego Polacy byli wiernymi sojusznikami do samego końca. Utworzenie Królestwa Kongresowego miało być pewną formą zadośćuczynienia dla narodu, który nie pogodził się z wymazaniem Rzeczypospolitej z mapy Europy, czemu dał wyraz podczas epopei napoleońskiej. Ponadto sprzyjającym utworzeniu Królestwa czynnikiem była gra interesów głównych mocarstw europejskich. Nie bez znaczenia była także postawa Aleksandra I, który na każdym kroku okazywał życzliwość Polakom, choć nie wiadomo, czy był w tym szczery. 

Namiastka Polski

Królestwo Kongresowe było namiastką dawnej, rozległej Rzeczpospolitej. Liczyło zaledwie 127 tys. kilometrów kwadratowych i 3 miliony mieszkańców. Nie posiadało suwerenności w zakresie polityki zagranicznej, tworzyło unię personalną z Cesarstwem Rosyjskim (car był zarazem królem Polski). Ale było też wiele elementów pozytywnych: Królestwo posiadało własny rząd, Sejm, pieniądze, a także wojsko narodowe, dowodzone przez polskich generałów, zaprawionych w wojnach napoleońskich. Car nadał również Królestwu konstytucję, bardzo liberalną jak na owe czasy. Paradoks polegał na tym, że car w Rosji był  władcą absolutnym, a w maleńkim Królestwie Polskim musiał przestrzegać ustawy zasadniczej, przynajmniej teoretycznie. Istnieją hipotezy, iż Aleksander, targany wieloma sprzecznościami, zamierzał w Rosji wprowadzić ustrój konstytucyjny i chciał sprawdzić, jak może on funkcjonować w praktyce. Jednocześnie jednak nadanie Królestwu konstytucji było zarzewiem przyszłego konfliktu, podobnie jak  postawienie na czele armii polskiej carskiego brata, wielkiego księcia Konstantego, który był despotą i gburem.

W końcu musiało nastąpić to, czego należało się spodziewać: w kraju coraz częściej dochodziło do łamania konstytucji, donosicielstwa, szykan, wprowadzania cenzury, panoszenia się rosyjskich urzędników, z osławionym Mikołajem Nowosilcowem na czele. Wielki Książę Konstanty dręczył żołnierzy ciągłymi paradami i musztrami oraz lżył i obrażał polskich oficerów. Był człowiekiem niezrównoważonym psychicznie - potrafił na przykład wytargać oficera, który mu czymś „podpadł”, za uszy, a za chwilę go przepraszał, całował i nawet oferował pożyczenie pieniędzy. Nauczył się także dobrze mówić po polsku. Kiedyś przygadał nawet gen. Józefowi Zajączkowi, namiestnikowi Królestwa, że jest lepszym Polakiem od niego, co zresztą nie było pozbawione podstaw.  Coraz bardziej napiętą sytuację w Królestwie  pogłębił fakt, iż po śmierci Aleksandra I, carem i zarazem królem  Królestwa Polskiego  został jego młodszy brat Mikołaj I, nieprzychylny Polakom i autonomii Królestwa.

Młodzież ma dość

W przededniu powstania w Królestwie zaczynało wrzeć, burzyła się przede wszystkim młodzież inteligencka, studenci oraz wojskowi niższych rang. Zaczęły powstawać tajne stowarzyszenia, które głównie wysuwały hasła odzyskania przez Królestwo pełnej suwerenności i przyłączenia do niej tak zwanych ziem zabranych. W 1821 r. mjr Walerian Łukasiński założył tajne Towarzystwo Patriotyczne, które zostało rozbite przez policję, a jego założyciel wraz z towarzyszami został skazany na więzienie. Wiele lat później Wysocki spotkał Łukasińskiego na katordze w głębi Rosji. Mimo rozbicia Towarzystwa Patriotycznego konspiracja trwała nadal, a splot nabrzmiałych konfliktów zmierzał nieuchronnie do antyrosyjskiego powstania.

15 grudnia 1828 roku 31-letni podporucznik Piotr Wysocki utworzył w Szkole Podchorążych Piechoty w Warszawie tajne Sprzysiężenie, którego ostatecznym celem działania miało być pełne odzyskanie niepodległości przez Polskę. Cel ten miał jednak zostać zrealizowany w bliżej nieokreślonej przyszłości. Jednak okoliczności sprawiły, że niewielkie tajne sprzysiężenie miało niedługo po tym poderwać do walki z europejskim mocarstwem niemal cały naród.

Podporucznik rozpoczyna powstanie

Bezpośrednią przyczyną rozpoczęcia powstania były pogłoski, jakoby car Mikołaj I zamierzał wykorzystać wojsko Królestwa Polskiego  do stłumienia wraz z armią rosyjską rewolucji we Francji i w Belgii. Byłoby to co prawda niezgodne z konstytucją Królestwa, ale car szukał od dawna pretekstu do ograniczenia autonomii i cofnięcia konstytucji. Ponadto konspiracji w Szkole Podchorążych groziła wsypa.

Podporucznik Piotr Wysocki rozpoczynając 29 listopada 1830 roku walkę z wojskami rosyjskimi stacjonującymi w Warszawie pragnął wciągnąć do powstania Wojsko Polskie i polskich generałów, którzy pokierowaliby dalszą walką. Liczył też na wsparcie polskich  władz, Sejmu, rządu i wpływowych polityków, takich jak książę Adam Czartoryski, Maurycy Mochnacki i innych. Pragnął też stworzyć pewne fakty dokonane, które nie pozwoliłyby już wrócić do stanu poprzedniego. Dlatego zaplanował zamach na carskiego brata, Wielkiego Księcia Konstantego. Niektórzy historycy i publicyści (jak chociażby Jarosław Marek Rymkiewicz w bardzo ciekawym eseju „ Wielki Książę”) twierdzą, że nie chodziło o zabójstwo wielkiego księcia, tylko uwięzienia go jako zakładnika, ale chyba nie dowiemy się już nigdy prawdy. Sprawa ta jest jednak istotna, ponieważ na tym opierał się późniejszy akt oskarżenia przeciwko Wysockiemu po klęsce powstania.

Nie będę odnosił się do wydarzeń Nocy Listopadowej, ograniczę się tylko do udziału w niej Piotra Wysockiego. Znamienne były słowa podporucznika, którymi zwrócił się do podchorążych, swoich podkomendnych i towarzyszy broni. Przytoczę je za Wacławem Tokarzem, wybitnym badaczem dziejów Powstania: „Bracia, wybiła godzina zemsty. Czas zemścić się na wrogach naszych. Niech piersi wasze będą Termopilami dla nich. Idźcie na dół, rozbierzcie broń! Ładunki znajdziecie na sali jadalnej”. Podchorążowie z okrzykiem „ Do broni!” ruszyli w kierunku Placu Aleksandra (obecnie Plac Trzech Krzyży ), dalej Nowym Światem i do Arsenału. Po drodze napotkali kilku generałów, którym chcieli przekazać dowodzenie, ale bezskutecznie. Generałowie nie chcieli przyłączyć się do „ buntu” i – niestety - kilku z nich przypłaciło to życiem: zginęli z rąk zdesperowanych podchorążych. Cudem ocalał gen. Józef Sowiński, późniejszy bohaterski obrońca Woli, którego oszczędzono ze względu na kalectwo. W sumie zginęło siedmiu generałów i pułkownik. W 1841 roku car kazał wystawić im pomnik na Placu Saskim, który miał symbolizować lojalność poddanych wobec monarchy. Warszawiacy nazwali go pomnikiem hańby narodowej. Po wyjściu wojsk rosyjskich z Warszawy, w czasie pierwszej wojny światowej, pomnik zdemontowano.

Zasadne jest tu pytanie, dlaczego generałowie, którzy w większości byli dzielnymi żołnierzami napoleońskimi, nie chcieli początkowo przyłączyć się do powstania, a kiedy już się do niego włączyli i objęli kluczowe stanowiska dowódcze (Józef Chłopicki czy Jan Zygmunt Skrzynecki), to zabrakło im wiary w zwycięstwo i ducha walki. Wydaje się, że pozostał w nich kompleks klęski Napoleona. Warto tu dodać, że na Łuku Triumfalnym w Paryżu, wśród nazwisk 386 zasłużonych w wojnach napoleońskich żołnierzy, uwieczniono też gen. Józefa Chłopickiego wśród sześciu innych polskich generałów, w tym księcia Józefa Poniatowskiego, marszałka Francji.

Wiadomo, że Chłopicki długo zwlekał z decyzją objęcia funkcji Naczelnego Wodza, a gdy już ją przyjął, to zachowywał się dwuznacznie, po kunktatorsku, chociaż później dzielnie walczył pod Olszynką Grochowską. Tok rozumowania generałów pamiętających klęskę Napoleona był zapewne taki: skoro genialny strateg, jakim był Bonaparte  przegrał wojnę z Rosją, to jaką szanse zwycięstwa może mieć maleńkie Królestwo Polskie?  Przecież dysproporcja sił była ogromna. Ponadto klęska powstania oznaczała koniec polskiej państwowości w formie Królestwa Kongresowego. Mimo takiej postawy dowódców wojsko polskie odniosło kilka błyskotliwych zwycięstw w czasie powstania - pod Dębem Wielkim czy Iganiami i losy wojny z Rosją mogły potoczyć się inaczej, o czym pisał nieodżałowany prof. Jerzy Łojek.

Tymczasem po ucieczce z wojskiem rosyjskim Konstantego z Warszawy i mimo wyczekującej i niepewnej postawy wielu polityków i wyższych wojskowych, powstańcy opanowali stolicę i coraz więcej oddziałów polskich, wraz z dowódcami, przyłączało się do powstania. Mimo całej początkowej powstańczej „wielkiej improwizacji” - jak ujął to gen. Ignacy Prądzyński, genialny sztabowiec i dowódca kierujący zwycięską bitwą pod Iganiami - powstanie stawało się z wolna zrywem narodowym.

Tak więc skromny podporucznik osiągnął swój cel, do powstania przystąpiły polskie elity: rząd, Sejm, generalicja i właściwie cały ówczesny naród. Głównym trzonem wojska byli wszak chłopi z poboru, zwani wtedy włościanami.  Ukoronowaniem wydarzeń Nocy Listopadowej była uchwała Sejmu polskiego o detronizacji Mikołaja I oraz całej dynastii Romanowów z 25 grudnia 1830 roku.

Tragiczne losy bohatera Nocy Listopadowej

A jakie były dalsze losy Piotra Wysockiego? Otóż w świadomości historycznej przeciętnego Polaka Wysocki był bohaterem jednego wydarzenia, Nocy Listopadowej. Kojarzy się głównie z Warszawą, Łazienkami, Belwederem, Arsenałem i ze słynną Podchorążówką. Do dziś co roku, 29 listopada, elewi szkół oficerskich, zwani podchorążymi, obchodzą swoje święto - Dzień Podchorążego.

Ale Noc Listopadowa nie kończy historii Piotra Wysockiego.

Podczas wojny polsko-rosyjskiej w 1831 roku Wysocki nie zabiegał o stanowiska i zaszczyty. Mianowanie go adiutantem Naczelnego Wodza, a później dowódcą 10 Pułku Piechoty, wynikało nie z jego predyspozycji, kwalifikacji i talentów wojskowych, ale raczej z roli jaką odegrał 29 listopada 1830 roku. W bitwach, w których uczestniczył, wykazywał się męstwem, ale niestety, nie posiadał większych zdolności dowódczych.  

Oddelegowany do korpusu gen. Józefa Dwernickiego, w bitwie pod Boremlem  (18-20 kwietnia 1831 r.) dzielnie walczył, ale nie wykonał rozkazu generała i nie wycofał swoich żołnierzy z zagrożonej pozycji na drugi brzeg Styru, co mogło mieć dla nich tragiczne następstwa. Dwernicki puścił to płazem, nie mógł przecież ukarać słynnego oficera. Jako dowódca 10 Pułku Piechoty Wysocki bronił przeprawy nad Narwią pod Serockiem. Niedokładnie rozpoznał zamiary przeciwnika i zbyt pochopnie zameldował  Naczelnemu Wodzowi, iż duże siły rosyjskie gen. Tolla forsują rzekę w celu zaatakowania Warszawy od północy. Tymczasem był to tylko manewr pozorowany, wykonany małymi siłami rosyjskimi. Niedokładny meldunek majora Wysockiego spowodował wiele niepotrzebnego zamieszania, w wyniku wycofania części sił polskich spod Łysobyk na odsiecz rzekomo zagrożonej Warszawie. Tymczasem siły polskie miały dużą szanse zniszczenia rosyjskiego korpusu gen. Rudigera operującego w Lubelskiem.

Okazało się, że bycie dobrym instruktorem musztry w Szkole Podchorążych Piechoty, a bycie dobrym dowódcą w polu, to dwie różne sprawy. Te przykłady nie deprecjonują jednak w żadnym wypadku Wysockiego jako wielkiego patrioty i prawego człowieka.   

Po klęsce powstania gen. Iwan Paskiewicz i podlegli mu rosyjscy funkcjonariusze dołożyli wszelkich starań w celu pojmania Piotra Wysockiego i postawienia go przed sądem, jako jednego z głównych „buntowników”.

Już podczas procesu przed Najwyższym Sądem Kryminalnym w Warszawie  w 1833 r. bohater Nocy Listopadowej przeżył wielką gorycz. Dwóch znanych, warszawskich adwokatów, nie chciało się podjąć jego obrony, mimo że uchodzili za patriotów. Terror paskiewiczowski zrobił już swoje. Wyrok śmierci wydało na niego dziewięciu sędziów, z czego czterech było Polakami. W obawie przed opinią międzynarodową, zwłaszcza   francuską, karę śmierci Mikołaj I zamienił na 20 lat katorgi. Jesienią 1834 roku Wysocki opuścił w kajdanach Warszawę, której już nigdy miał nie zobaczyć. A przecież to tu zaczęła się jego legenda. Skuty szedł przez Moskwę i dalej na wschód, do Bajkalskiej Krainy. Miejscem zesłania była wioska Aleksandrowsk, leżąca 70 km od Irkucka.

Wysocki i jego polscy towarzysze niedoli pracowali wespół z kryminalistami. Katorżnicy nie zamierzali jednak pogodzić się ze swoim losem. Przedsięwzięli  prawdziwie szaleńczy plan ucieczki, aż do Indii – przez rzekę Angarę, Chiny, Kirgizję i Turkmenię. Prawdopodobnie to Piotr był autorem planu tej brawurowej ucieczki. Wysocki, wraz z sześcioma towarzyszami, opuścił wioskę i dotarł do rzeki Angary. Niestety wśród zbiegów był zdrajca, kryminalista Kasperski. Po wielu perypetiach uciekinierzy wpadli w sidła rosyjskiej zasadzki. Ranny Wysocki został ujęty przez Rosjan.

Rosyjski sąd polowy, pod przewodnictwem płk. Gorowa, był bezkompromisowy i orzekł niezwykle surowe kary. Wysockiemu przedłużono katorgę o 3 lata i skazano go na 1000 pałek. Praktycznie oznaczało to wyrok śmierci w mękach. Takiej kary nie wymierzano szlachetnie urodzonym, ale sąd w Warszawie w 1833 r. odebrał Wysockiemu szlachectwo. Piotr przeszedł straszliwą drogę przez szpaler żołnierzy. To, że przeżył, zawdzięczać mógł żelaznemu zdrowiu, a najprawdopodobniej i litości rosyjskich żołnierzy, którzy chyba nie bili go zbyt mocno.

Po wymierzeniu tej okrutnej kary do końca życia Piotr Wysocki nie odzyskał już zdrowia. Po zaleczeniu ran w katorżniczym szpitalu, przykuty do taczek Wysocki, odbywał dalszą karę w kopalni rudy w miejscowości Akatuja. Trudno uwierzyć, że bohater Nocy Listopadowej wytrzymał dwa lata nieludzkiej mordęgi.

Los Piotra Wysockiego odmienił się nieoczekiwanie w 1840 roku – uzyskał wówczas od władz zezwolenie na „wolne osiedlenie” w Akutui. Prawdopodobnie lokalne władze (bez wiedzy Petersburga) chciały mu wynagrodzić haniebne skazanie na kije. Należy tu zaznaczyć, że Wysocki cieszył się wśród Rosjan dużym autorytetem, a nawet współczuciem. Nie krył się z tym nawet Generał-Gubernator. Od 1840 roku los Wysockiego, jak na warunki syberyjskie, stał się całkiem znośny. Bohater Nocy Listopadowej zamieszkał w maleńkiej wiosce o nazwie Zakraja i nawet założył małą wytwórnię mydła. Cieszył się wśród miejscowej ludności i zesłańców-Polaków dużym szacunkiem i autorytetem. Ciężkie przeżycia wycisnęły jednak głębokie piętno na zesłańcu. Stał się małomówny, zamknięty w sobie i nieufny.

Wysocki wraca do ojczyzny

Odwilż posewastopolska, po przegranej przez Rosję wojnie krymskiej, spowodowała, że car Aleksander II musiał złagodzić kurs wobec Polaków. W 1857 roku, na mocy amnestii, Wysocki po prawie ćwierć wieku powrócił do ojczyzny. Był już jednak całkowicie innym człowiekiem. Zabroniono mu także powrotu do miasta swojego wielkiego czynu -Warszawy.

Wysocki osiedlił się w Warce, mieście swojego urodzenia. Powrót słynnego, choć zapomnianego już wygnańca, wywołał tam niemałe poruszenie. Okoliczni ziemianie, z inicjatywy Towarzystwa Kicińskiego (kolegi Wysockiego z podchorążówki), kupili mu mały mająteczek, w którym zamieszkał i w którym osobiście gospodarował.

Jako ciekawostkę można podać, że kilka patriotycznie egzaltowanych pań przedstawiło Wysockiemu oferty matrymonialne. Major jednak grzecznie podziękował. Władze carskie natomiast zaproponowały mu podporucznikowską emeryturę. Odmówił, gdyż to deprecjonowałoby jego stopień majora nadany mu w czasie powstania. Nie poparł też powstańców styczniowych, nie chciał firmować zrywu powstańczego swoim nazwiskiem. Po ciężkich przeżyciach i doświadczeniach uważał powstanie styczniowe za przedwczesne.

Piotr Wysocki zmarł 6 stycznia 1875 roku. Jedynie w zaborze austriackim odprawiono na jego cześć nabożeństwa żałobne w Krakowie, we Lwowie a nawet w Wiedniu. Na jego grobie na cmentarzu w Warce widnieje napis „Wszystko dla ojczyzny, nic dla mnie”.

Królestwo Polskie, zwane Kongresowym, utworzono na Kongresie Wiedeńskim, po pokonaniu cesarza Napoleona, którego Polacy byli wiernymi sojusznikami do samego końca. Utworzenie Królestwa Kongresowego miało być pewną formą zadośćuczynienia dla narodu, który nie pogodził się z wymazaniem Rzeczypospolitej z mapy Europy, czemu dał wyraz podczas epopei napoleońskiej. Ponadto sprzyjającym utworzeniu Królestwa czynnikiem była gra interesów głównych mocarstw europejskich. Nie bez znaczenia była także postawa Aleksandra I, który na każdym kroku okazywał życzliwość Polakom, choć nie wiadomo, czy był w tym szczery. 

Pozostało 96% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Historia
Historia analizy języka naturalnego, część II
Historia
Czy Niemcy oddadzą traktat pokojowy z Krzyżakami
Historia
80 lat temu przez Dulag 121 przeszła ludność Warszawy
Historia
Gdy macierzyństwo staje się obowiązkiem... Kobiety w III Rzeszy
Historia
NIK złożyła zawiadomienie do prokuratury ws. Centralnego Przystanku Historia IPN