Pełnomocnik: „Czy wysterylizowano z panem także innych?".
Świadek: „Każdego dnia sterylizowano sześciu Cyganów w obozie dla mężczyzn".
Pełnomocnik: „Czy doktor Lucas był jedynym lekarzem?".
Świadek: „Doktor Clauberg był w obozie dla kobiet. On wysterylizował moją żonę".
Pełnomocnik: „W aktach znajdują się zeznania innego świadka, który został 10 stycznia 1945 r. wysterylizowany przez doktora Lucasa. Zabieg przeprowadzony został bez znieczulenia. Kiedy świadek krzyczał, doktor Lucas wrzasnął na niego: »Bądź cicho, świnio!«".
V Oskarżony Joseph Klehr
Przewodniczący sądu: „W które miejsca szprycowano?".
Joseph Klehr (oskarżony): „W tamtym czasie w okolice ramienia".
Przewodniczący: „Jaki był tego skutek?".
Klehr: „Szpryca nie była jeszcze pusta, a ten człowiek nie żył. Trudno było jednak trafić w żyły i lekarz SS wpadł na pomysł, aby fenol wstrzykiwać bezpośrednio do komory serca".
Przewodniczący: „..."
Klehr: „Zwykle szprycowano dwa razy w tygodniu, za każdym razem około 12 do 15 ludzi. Tak było przez okres od dwóch do trzech miesięcy".
Przewodniczący: „To daje to co najmniej 192 ludzi".
Klehr: „Tak, mogło ich być od 250 do 300".
Przewodniczący: „Tych, którzy zginęli z pańskiej ręki?".
Klehr: „Na rozkaz, oczywiście".
Przewodniczący: „W jaki sposób zabił pan tych więźniów?".
Klehr: „Wymacywałem między żebrami serce. Kandydaci na śmierć byli pojedynczo wprowadzani do pokoju zastrzyków i sadzani na stołku, tak że później zapadali się w sobie, nie spadając na podłogę. Potem zabierano ich do kostnicy, a stamtąd do krematorium".
Przewodniczący: „Ilu ludzi zabił Klehr w pana obecności?".
Jan Weiss (świadek): „Mogło ich być nawet od 700 do 1000. 29 września 1942 r. Klehr na moich oczach zabił mojego ojca".
Przewodniczący: „Proszę opowiedzieć o tym zdarzeniu, nawet gdyby to było trudne dla pana".
Weiss: „Proszę o chwilę przerwy. Do pokoju wprowadzono dwóch naraz. Jednym z nich był mój ojciec. Klehr powiedział: »Proszę usiąść, dostaniecie zastrzyk przeciw tyfusowi«. Zacząłem płakać. Zrobił zastrzyk mojemu ojcu, a ja zaniosłem go do umywalni. Tydzień później zapytał mnie, dlaczego nie powiedziałem, że to był mój ojciec, wtedy by go nie zabił. Bałem się, że wtedy powie, że mam usiąść obok. Często do pokoju przyprowadzano dwóch do szprycowania. Klehr spieszył się, aby wyjść. Na podwórzu hodował króliki i kiedy chciał pójść do tych królików, szprycował szybciej".
VI Ostatnie słowa oskarżonych
Stefan Baretzki (dożywocie): „Ja byłem w Auschwitz. Tam zabito tysiące ludzi. Powiedziano nam, że takie jest prawo, że tak trzeba. Że trzeba zagazowywać. Powiedziano nam, że zagłada Żydów jest konieczna. Pytaliśmy: »Co ci ludzie zrobili?«. Powiedziano nam, że zatruli studnie i uprawiali sabotaż. Powiedziano nam, że wszystko, co zrobił Hitler, jest prawem. Dzisiaj wszystko, co wydarzyło się w Auschwitz, jest bezprawiem. Wykonywałem tylko rozkazy. Rozkazy były święte. Jeżeli przełożony powiedział: »to jest czarne«, to było to czarne, choćby było białe. Nikogo nie zabiłem".
Oswald Kaduk (dożywocie): „Przyznaję, że w Auschwitz wydarzyła się wielka zbrodnia. Ale to nie nasza wina. Tu trzeba drążyć do korzeni. Teraz to my jesteśmy głównymi winowajcami i mordercami. Reporterzy piszą: mordercy, mordercy, mordercy. Nasi najbliżsi spotykają się z pogardą. W nasze okna rzucane są kamienie. A panowie, którzy nas rzeczywiście wtrącili w to nieszczęście [rozkazodawcy], większość z nich jest teraz na wolności. Ale to właśnie my siedzimy na ławie oskarżonych i to strasznie boli".
Wilhelm Boger (dożywocie): „Podczas panowania rządów narodowo-socjalistycznych istniał dla mnie tylko jeden punkt widzenia: wykonywanie rozkazów bez żadnych ograniczeń. Dzisiaj dostrzegam, że idea, którą wyznawałem, przyniosła zniszczenie i była zła. Zaostrzone przesłuchania, zgodnie z rozkazem, były prowadzone przeze mnie. Ja nie brałem jednak udziału w zagładzie Żydów, tylko w zwalczaniu polskiego ruchu oporu i bolszewizmu".
Franz-Johann Hofman (dożywocie): „W całych Niemczech było od 700 do 800 obozów, a może nawet więcej. To były obozy pod psem, ale jeżeli coś się powiedziało, to grozili obozem koncentracyjnym. Kiedy byłem jeszcze w Dachau, to nie nadeszły ubrania oraz reszta zaopatrzenia i ja to zameldowałem. Wtedy sam Himmler kazał mi przyjść do siebie i powiedział, że jeżeli nie potrafię sobie poradzić, to wyśle mnie na rok do KZ. Innym razem zwróciłem się bezpośrednio do Berlina. Powiedziano mi, że mam trzymać się drogi służbowej. Ale gdzie są dzisiaj ci panowie? Gdyby chciano oskarżyć wszystkich tych, którzy wydawali wówczas rozkazy, to ta sala byłaby za mała, żeby ich pomieścić. To oni byli winni – ci, którzy siedzieli przy biurkach i telefonowali! Dzisiaj stoję po raz drugi przed sądem i brakuje mi już słów".
Tekst z tygodnika Uważam Rze, kwiecień 2012