Kiedy w 1522 r. załoga Victorii, jedynego statku z wyprawy Magellana, po opłynięciu z zachodu na wschód kuli ziemskiej dotarła na Wyspy Zielonego Przylądka o jeden dzień później, nikt – pomimo skrupulatnie prowadzonego dziennika pokładowego – nie potrafił tego wyjaśnić. Podobnie zaskoczony był słynny angielski korsarz Francis Drake, kończąc rejs dookoła świata w niedzielę 26 września 1580 r.: dowiedział się, że jest już poniedziałek 27 września. Na tożsamy fenomen natknął się także Fileas Fogg, bohater książki Juliusza Verne’a.
Południk zerowy i strefy czasowe
Podobne historie nie wywołują dzisiaj żadnego zdezorientowania, bo już w 1884 r. wyklarowała to Międzynarodowa Konferencja w Waszyngtonie, na której przedstawiciele większości gospodarczo rozwiniętych państw świata porozumieli się, że początkowym południkiem dla obliczeń długości geograficznej i czasu na Ziemi będzie przechodzący przez Królewskie Obserwatorium Astronomiczne w Greenwich południk zerowy, rozdzielający planetę na część wschodnią i zachodnią. Wtedy też pojawiła się tzw. linia zmiany daty (International Date Line), wyimaginowana linia, która w dużym uproszczeniu ciągnie się wzdłuż 180 południka, nie licząc kilku odchyleń mających na celu uniknięcie rozdzielenia na dwa różne dni Alaski czy Syberii. Wyznacza ona umowną granicę pomiędzy dniem wczorajszym i jutrzejszym. Po jej przekroczeniu ze wschodu na zachód, czyli niejako „goniąc” zachodzące słońce – opuszcza się jeden dzień w kalendarzu. Swego czasu wyleciałem samolotem z Alaski na Kamczatkę w sobotę wieczorem i po kilku godzinach byłem na miejscu, stwierdzając, że zgubiła mi się niedziela, bo tam był już poniedziałek rano. Jeśli podróżuje się w kierunku odwrotnym, wówczas powtarza się dwa razy tę samą datę. Pamiętam, jak dużym przeżyciem okazał się dla mnie transpacyficzny rejs z Tokio do Nowego Jorku. Wyruszyłem we wtorek o 14.00, a przybyłem do celu w poniedziałek o 13.00.
Strażnica nr 2254 na wyspie Wielka Diomeda
Zjazd w Waszyngtonie wyznaczył także 24 strefy czasowe (15 stopni każda). Oznacza to, że co jeden stopień długości geograficznej czas słoneczny zmienia się o 4 minuty. Gdy w Polsce jest godzina 12.00, to w Londynie jest dopiero 11.00, a w Ukrainie – już 13.00. Jeśli samolot z Moskwy do Warszawy startuje o 18.40, to i ląduje o tej samej godzinie, bo w ciągu dwóch godzin lotu pokonuje dwie strefy czasowe. W państwach o bardzo dużej powierzchni, jak np. Stany Zjednoczone, Kanada czy Rosja, obowiązuje kilka stref czasowych, chociaż Chiny pozostawiły u siebie tylko jedną, mimo że kraj rozciąga się na długości 5700 km.
Podobno jako pierwsi świętowali Nowy Rok mieszkańcy starożytnej Mezopotamii, 4000 lat temu. Od tamtej pory niemal każdy kraj wypracował swoje własne niepowtarzalne zwyczaje związane z tym faktem. Przełomowym okazał się dopiero rok 1563, kiedy król Francji Karol IX zdecydował się wyznaczyć w kalendarzu początek nowego roku na dzień 1 stycznia. Sto lat później podjął to car Piotr I, aby bardziej zeuropeizować Rosję. W dalszej kolejności to samo zrobili Anglicy i Polacy, którzy o północy składali sobie wzajemne życzenia dostatku, zdrowia i wszelkiej szczęśliwości. Sukcesywnie zwyczaj zabawy w ostatni wieczór grudnia spopularyzowała arystokracja i bogate mieszczaństwo francuskie.