Nie tylko Putin. Ukraina spaloną ziemią Stalina

W czerwcu 2023 r. Rosjanie zniszczyli zaporę w Nowej Kachowce, wywołując katastrofę ekologiczną. W sierpniu 1941 r. armia Stalina wysadziła w powietrze największą elektrownię Ukrainy oraz historyczne centrum Kijowa. Dyktator nie oszczędził także Rosji.

Publikacja: 27.09.2024 05:10

Zapora elektrowni po zniszczeniu przez wycofujących się Niemców w 1943 r.

Zapora elektrowni po zniszczeniu przez wycofujących się Niemców w 1943 r.

Foto: RIA Novosti archive/wikipedia/CC-BY-SA 3.0

Decyzję o budowie elektrowni wodnej na Zaporożu podjął Lenin. Na początku lat 20. XX w. rzucił zdanie: „Komunizm to władza Sowietów plus elektryfikacja”. Po jego śmierci hasło priorytetowo zrealizował Stalin. Uczynił z Dnieprogesu (Dnieprzańskiej Elektrowni Wodnej) sztandarową inwestycję pierwszego pięcioletniego planu gospodarczego. Bolszewicy nie dysponowali odpowiednimi technologiami, dlatego elektrownię zaprojektowali niemieccy konstruktorzy, a budowę nadzorowali inżynierowie amerykańscy. Niemieckie i amerykańskie firmy wyposażyły obiekt w nowoczesne turbiny. Dzięki zagranicznym specjalistom w latach 1927–1932 powstał zakład, który aż do 1956 r. był największym producentem energii w państwie Sowietów. Dlatego Stalin hojnie wynagrodził zagranicznych wykonawców. Sprzedając złoto, zboże, ale także skonfiskowane dzieła sztuki, pozyskiwał zagraniczne waluty. Z jakim skutkiem?

Dnieprzańska Elektrownia Wodna. Duma Stalina

Wrażeniami podzielił się hitlerowski inżynier wizytujący elektrownię przed II wojną światową. Obiekt był rzeczywiście imponujący. Betonowa zapora spiętrzająca wodę liczyła 760 m długości i 64 m wysokości. Zbiornik wodny zasilający turbiny miał powierzchnię 410 km kw., a jego głębokość sięgała 53 m. W latach 1932–1941 elektrownia produkowała rocznie 16 mld kWh rocznie.

Jednak specjalista zwrócił uwagę na prymitywne wykonanie. Kiepskiej jakości beton wylano bardzo niedbale. Centrum sterowania wyglądało jak z XIX w., ponieważ wyposażenie było sowieckie. Tym niemniej tania energia pozwoliła Stalinowi eksploatować kopalnie Donbasu oraz umożliwiała produkcję licznym fabrykom zbrojeniowym, które ulokował na Ukrainie. Chodziło o uzbrojenie armii przed najazdem na Europę. Industrializacja była tak forsowna, że Stalin nie liczył się z życiem oraz warunkami egzystencji ludności. Na potrzeby Dnieprogesu zalano 16 tys. hektarów gruntów wraz z 54 wsiami i miasteczkami.

Czytaj więcej

Hitlera można było zatrzymać. Czy gdyby Stalin dał się namówić, historia potoczyłaby się inaczej?

Ze względu na deficyt sprzętu technicznego Kreml rzucił do pracy tzw. zaciąg komsomolski, czyli dziesiątki tysięcy młodych ludzi z całego imperium. Sowiecka prasa zachwycała się „armią bojowników komunizmu” i „awangardą klasy robotniczej”. W rzeczywistości inwestycję zrealizowały tysiące ukraińskich chłopów oraz więźniów gułagu. Żyli w strasznych warunkach. Najkrwawszym skutkiem Dnieprogesu był Hołodomor. W wyniku masowej konfiskaty zboża potrzebnego do sfinansowania budowy zmarły miliony Ukraińców.

Jak wojsko Stalina zniszczyło Dnieproges

III Rzesza zaatakowała swojego niedawnego sojusznika 22 czerwca 1941 r. Rozgromione wojska sowieckie wycofywały się w panice. Na początku sierpnia Niemcy po raz kolejny przerwali front i wdarli się do ośrodków przemysłowych, takich jak Zaporoże, Nikołajew oraz Chersoń. W połowie sierpnia hitlerowskie czołówki dotarły do ​​Dniepru, przepoławiając Ukrainę. Według szefa Sztabu Generalnego Wojsk Lądowych gen. Franza Haldera już 18 sierpnia jedna z dywizji pancernych znajdowała się zaledwie kilometr od Dnieprogesu. Do wieczora tego samego dnia Sowietom udawało się powstrzymać jej natarcie. Tylko po to, żeby wyrwać z okrążenia jak najwięcej własnych oddziałów. Znajdujący się przy zaporze most był jedyną drogą ewakuacji za rzekę, a przed Niemcami uciekały dwie armie oraz korpus kawalerii.

Sowiecka ariergarda biła się jeszcze z wrogiem, gdy o godz. 20.15 całą okolicą wstrząsnęła silna eksplozja. Tuż po niej fala o wysokości od 8 do 30 metrów runęła na wycofujące się masy żołnierzy i sprzętu. Załogi czołgów, pasażerowie ciężarówek oraz piesi uciekający mostem zginęli natychmiast. Następnie kaskady wody przetoczyły się przez równinę Dniepru, zmywając wszystko na swojej drodze. Dolne Zaporoże uległo zatopieniu w kilkadziesiąt minut. Straty materialne były koszmarne, ponieważ Sowieci, przygotowując się do obrony, ulokowali na wschodnim brzegu rzeki magazyny z setkami ton amunicji oraz żywności.

Kilkadziesiąt kilometrów dalej, w okolicach Nikopola, fala powodziowa zatopiła kolejne jednostki wojskowe pospiesznie budujące umocnienia. Nie mniej straszny okazał się los chłopów i zwierząt miejscowych kołchozów. Tonęli na polach i w zalewanych domach. Nieznana jest liczba zabitych uciekinierów z linii frontu. Według ukraińskich monografii poszkodowanych, w tym zabitych, było ok. 100 tys. O rozmiarach powodzi świadczy fakt, że po opadnięciu wody drzewa były obwieszone ciałami wojskowych i cywilnych topielców, którzy – niesieni nurtem powodziowym – utknęli na wystających przeszkodach.

„Po trupach do celu”

Tymczasem Niemcy bez przeszkód zajęli elektrownię. Tym, co ich zaskoczyło, była kompletna dewastacja urządzeń. Hitlerowski minister gospodarki Albert Speer wspominał o pomysłowym zniszczeniu turbin energetycznych. Sowieci włączyli urządzenia na pełną moc, odcinając dystrybutory smaru. Pod wpływem ogromnej temperatury urządzenia zatarły się, a potem dosłownie stopiły.

Choć badacze wojskowości nie podają w wątpliwość militarnego sensu zniszczenia Dnieprogesu, to winnym tragedii ludzkiej był Stalin. Planował wysadzenie elektrowni już na kilka tygodni przed niemieckim natarciem, mógł więc wydać rozkaz ewakuacji bezbronnych cywilów. Tymczasem osobiście polecił utworzenie tajnego zespołu saperskiego złożonego z wykładowców wojskowej akademii inżynieryjnej. Sformowana w Moskwie grupa przybyła do elektrowni na początku sierpnia, dokonując wizji lokalnej i odpowiednich obliczeń.

Czytaj więcej

Więźniarskie armie. Nie tylko w Rosji Władimira Putina

Jednak pod wpływem strachu saperzy dokonali wybuchu typowo po sowiecku, czyli „na oko”. Użyli zbyt dużej ilości materiału wybuchowego o nazwie toł. W efekcie zamiast ośmiu kluczowych punktów tamy eksplodowało ich aż 13, co w efekcie doprowadziło do siejącej śmierć wielkiej powodzi. Także w sowieckim stylu minerów zatrzymało NKWD, zarzucając im doprowadzenie do przedwczesnego zniszczenia obiektu. Jeden z pułków tej zbrodniczej formacji – osłaniający odwrót – nie zdołał się wycofać. Śledztwo zakończono jednak na rozkaz Stalina, a saperzy zostali uniewinnieni.

Mimo ogromnej siły detonacji zniszczenia betonowej zapory nie były nieodwracalne. Hitlerowskie jednostki budowlane szybko odtworzyły uszkodzoną część, natomiast nowe turbiny musiano dostarczyć z III Rzeszy. Tym niemniej Dnieproges wznowił produkcję energii latem 1942 r.

Niestety, już rok później sytuacja się odwróciła. W 1943 r. do ofensywy przystąpiły wojska sowieckie, co zmusiło Niemców do ponownego zniszczenia elektrowni. Przed odwrotem z Zaporoża zgromadzili w Dnieprogesie 200 ton materiałów wybuchowych i bomb lotniczych. Umocowane w kluczowych miejscach miały zmieść obiekt z powierzchni ziemi. Również ich plan powiódł się tylko częściowo, ponieważ sowieckim dywersantom udało się przerwać kable łączące detonatory. Podobnie jak w 1941 r. w powietrze wyleciała jedynie część betonowej zapory. Natomiast całkowitemu zniszczeniu ponownie uległo techniczne wyposażenie obiektu. Sowieci przystąpili do odbudowy w 1944 r., jednak elektrownia odzyskała pierwotną moc dopiero w 1950 r. Przy rekonstrukcji Stalin postawił na ręczną pracę 50 tys. robotników.

Sowiecka taktyka spalonej ziemi

Zniszczenie największej elektrowni Ukrainy było elementem taktyki spalonej ziemi zastosowanej przez Stalina po rozgromieniu jego armii. Wywóz fabryk i wszelkiego mienia przydatnego z punktu widzenia wojny uznano za priorytet. Już na początku lipca 1941 r. powołano specjalną komisję ds. ewakuacji. Natomiast w przypadku dóbr pozostawianych – od urządzeń przemysłowych i zapasów paliw, przez tory kolejowe, wagony, po zboże na polach – wszystkie miały ulec zniszczeniu. Rozkazy w tej sprawie wydawano wielokrotnie.

22 lipca 1941 r. Komitet Obrony Państwa polecił komórkom WKP(b) zniszczenie wszystkich upraw: „Zasiewy zbożowe i ziemniaczane należy unicestwić, kosząc niedojrzałe uprawy z przeznaczeniem na paszę dla armii. Zbożem należy skarmiać ewakuowane bydło. Pozostałe uprawy palić”. Rozkaz objął także Dnieproges, nakazując ewakuację urządzeń elektrowni, które można zdemontować. Realizację tego rozkazu uniemożliwiły szybkie postępy hitlerowców.

Mniej znana jest historia zniszczenia Pietrozawodska w Karelii. Podczas odwrotu wojska sowieckie wysadziły w powietrze wiele budynków mieszkalnych, przedsiębiorstw oraz mostów. Armia fińska wkroczyła do płonącego miasta.

Nie inaczej sprawa się miała w bronionym przez dwa miesiące Kijowie. Od lipca 1941 r. z miasta ewakuowano fabryki, urzędy i magazyny. Natomiast patrole saperskie planowo minowały obiekty infrastruktury niezbędnej do funkcjonowania miasta. Gdy w połowie września 37. Armia sowiecka opuszczała Kijów, wytypowane obiekty eksplodowały, począwszy od mostów na Dnieprze.

Na rozkaz Stalina czerwonoarmiści powszechnie stosowali taktykę spalonej ziemi, nie licząc się z syt

Na rozkaz Stalina czerwonoarmiści powszechnie stosowali taktykę spalonej ziemi, nie licząc się z sytuacją ludności cywilnej. Niszczono nie tylko infrastrukturę – palono całe wsie

Wiktor Kondratiew/TassPhoto/wikipedia/CC-BY-SA 3.0

Jednak wybuchy nie ustały po wkroczeniu Niemców. Od 20 września do początków listopada zniszczeniu uległo historyczne centrum, nie wyłączając głównej alei Chreszczatyka uznanej za architektoniczną perełkę. Do dziś nie ma pewności, która z formacji ponosi za to odpowiedzialność. Według jednej z wersji minowanie zorganizowali dywersanci NKWD wyszkoleni w sabotażu inżynieryjnym. Z pewnością wiadomo, że eksplozji mostów dokonała 4. Dywizja NKWD z udziałem saperów 37. Armii. W zajętym Kijowie pozostało natomiast kilka grup sabotażowych, co potwierdziły odtajnione archiwa KGB, przypisując NKWD ruinę śródmieścia. Sowiecka historia gloryfikowała eksplozję kamienicy ze sklepem Dietskij Mir, w którym rzekomo śmierć poniosło 100 hitlerowców. Tymczasem raport komendanta wojskowego Kijowa gen. Kurta Eberharda, potwierdził masakrę cywilów, którzy przybyli tłumnie zdać Niemcom odbiorniki radiowe.

Druga hipoteza mówi o specjalnych plutonach saperskich 37. Armii lub 50-osobowej grupie ich odpowiedników z wywiadu wojskowego. Przed odwrotem zaminowali obiekty ładunkami z zapalnikami radiowymi, które zdetonowali zdalnie. Oczywiście, w czasach sowieckich winą obarczono hitlerowców. Oskarżano ich szczególnie o listopadowe zniszczenie katedry kijowskiej oraz jednego z soborów ławry Peczerskiej.

Rozkaz Stalina nr 428

Do identycznej sytuacji doszło w Rosji Radzieckiej. Po jesiennych klęskach pod Wiaźmą i Możajskiem Stalin utracił kolejne 700 tys. żołnierzy. Droga na Moskwę stanęła przed Niemcami otworem. Zdesperowany dyktator wydał tajny rozkaz nr 428, w którym nakazywał palenie wsi i wszelkich zabudowań. Temperatura spadała, nadchodziła zima, chodziło więc o pozbawienie przeciwników zakwaterowania w cieple i pod dachem. Wszyscy Rosjanie znają historię dzielnej partyzantki, komsomołki Zoi Kosmodiemjanskiej, skatowanej i powieszonej przez hitlerowców za obronę ojczyzny. Naprawdę dywersantkę schwytali i wydali Niemcom kołchoźnicy, bo próbowała podpalić im domy. Niemniej sławny jest wyczyn 27 panfiłowców, czyli żołnierzy dywizji, którą dowodził gen. Panfiłow. Za cenę własnego życia mieli zniszczyć niewiarygodną ilość wrogich czołgów. Tyle że wcześniej spalili 50 sowieckich wsi.

Co ciekawe, rozkaz Stalina z 17 listopada 1941 r. pozostał na papierze. Wyczyny fanatyków były raczej odstępstwem od reguły. Ani strona sowiecka, ani niemiecka nie odnotowały masowego niszczenia wiosek na linii frontu. Instrukcje z samej góry zostały starannie udaremnione przez lokalne kierownictwa partyjne, większość dowódców wojskowych i partyzanckich. W domach mieszkali ich bliscy, a oni sami także chcieli korzystać z ciepłego schronienia.

18 sierpnia 1941 r. o godz. 20.15 na rozkaz Stalina zapora Dnieprzańskiej Elektrowni Wodnej została

18 sierpnia 1941 r. o godz. 20.15 na rozkaz Stalina zapora Dnieprzańskiej Elektrowni Wodnej została wysadzona

memorua.org

Natomiast ukoronowaniem „hydraulicznych” upodobań satrapy było wysadzenie w powietrze systemu zapór i śluz zasilających sztuczny zalew w Istrze nieopodal Moskwy. Powstanie zbiornika miało cel społeczny i gospodarczy. Po pierwsze, było jednym z propagandowych przykładów troski reżimu o zdrowie i wypoczynek mieszkańców stolicy. Po drugie, zalew miał ułatwić dostarczanie materiałów produkcyjnych dla moskiewskich fabryk. Podczas obrony miasta system regulacyjny wysadzono w powietrze, lokalnymi podtopieniami blokując Niemcom jeden z kierunków operacyjnych. Dzięki temu gen. Rokossowski mógł stworzyć rezerwy wzmacniające opór na innych odcinkach frontu (wypisz, wymaluj – taki sam cel w tym roku przyświecał Rosjanom w Nowej Kachowce).

Mniej znane są inne ekologiczne „zwycięstwa” Stalina. Gdy zabrakło mu czołgów, samolotów i dział przeciwpancernych, postanowił zagrodzić Niemcom drogę „zawałami leśnymi”. Ludność obwodów moskiewskiego, tulskiego, władymirskiego i lipieckiego dostała rozkaz masowej wycinki drzew i walenia ich na możliwych kierunkach hitlerowskiego natarcia. W efekcie pod topór poszły tysiące hektarów lasów, podmoskiewskich parków i obszarów wypoczynkowych planowo zalesianych od czasów carskich. Trudno ocenić przydatność stalinowskich pomysłów, natomiast centralna Rosja utraciła zieloną osłonę wielkich miast i ośrodków przemysłowych. Najwyraźniej Stalin, znany z badania historii, wziął przykład z carów. Piotr I stosował leśne przeszkody podczas wojny ze Szwedami na początku XVIII stulecia, Aleksander I zaś wykorzystał taktykę spalonej ziemi w czasie inwazji Napoleona na Rosję w 1812 r. – z rozkazu cara generałowie najpierw spalili Smoleńsk z ogromnymi magazynami wojskowymi, a następnie Moskwę, niszcząc doszczętnie dawną stolicę imperium.

Skąd jednak wzięło się rosyjskie upodobanie do niszczenia własnego kraju? Wielu historyków, zastanawiając się nad źródłami taktyki spalonej ziemi, wskazuje na tradycje stepowych koczowników przejęte przez imperium. Już Scytowie walczący z perskim najazdem zatruwali studnie i palili pastwiska. Po identyczne metody sięgnął Stalin.

Decyzję o budowie elektrowni wodnej na Zaporożu podjął Lenin. Na początku lat 20. XX w. rzucił zdanie: „Komunizm to władza Sowietów plus elektryfikacja”. Po jego śmierci hasło priorytetowo zrealizował Stalin. Uczynił z Dnieprogesu (Dnieprzańskiej Elektrowni Wodnej) sztandarową inwestycję pierwszego pięcioletniego planu gospodarczego. Bolszewicy nie dysponowali odpowiednimi technologiami, dlatego elektrownię zaprojektowali niemieccy konstruktorzy, a budowę nadzorowali inżynierowie amerykańscy. Niemieckie i amerykańskie firmy wyposażyły obiekt w nowoczesne turbiny. Dzięki zagranicznym specjalistom w latach 1927–1932 powstał zakład, który aż do 1956 r. był największym producentem energii w państwie Sowietów. Dlatego Stalin hojnie wynagrodził zagranicznych wykonawców. Sprzedając złoto, zboże, ale także skonfiskowane dzieła sztuki, pozyskiwał zagraniczne waluty. Z jakim skutkiem?

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Geneza systemu dwupartyjnego w USA
Historia świata
Masakra w My Lai
Historia świata
Samolot z gumy i lotnik na sznurku. Odkrywcze projekty
Historia świata
Krzysztof Kowalski: Szukać trzeba do skutku
Historia świata
Błyskawiczna kariera polityczna - John F. Kennedy, część IV