Decyzję o budowie elektrowni wodnej na Zaporożu podjął Lenin. Na początku lat 20. XX w. rzucił zdanie: „Komunizm to władza Sowietów plus elektryfikacja”. Po jego śmierci hasło priorytetowo zrealizował Stalin. Uczynił z Dnieprogesu (Dnieprzańskiej Elektrowni Wodnej) sztandarową inwestycję pierwszego pięcioletniego planu gospodarczego. Bolszewicy nie dysponowali odpowiednimi technologiami, dlatego elektrownię zaprojektowali niemieccy konstruktorzy, a budowę nadzorowali inżynierowie amerykańscy. Niemieckie i amerykańskie firmy wyposażyły obiekt w nowoczesne turbiny. Dzięki zagranicznym specjalistom w latach 1927–1932 powstał zakład, który aż do 1956 r. był największym producentem energii w państwie Sowietów. Dlatego Stalin hojnie wynagrodził zagranicznych wykonawców. Sprzedając złoto, zboże, ale także skonfiskowane dzieła sztuki, pozyskiwał zagraniczne waluty. Z jakim skutkiem?
Dnieprzańska Elektrownia Wodna. Duma Stalina
Wrażeniami podzielił się hitlerowski inżynier wizytujący elektrownię przed II wojną światową. Obiekt był rzeczywiście imponujący. Betonowa zapora spiętrzająca wodę liczyła 760 m długości i 64 m wysokości. Zbiornik wodny zasilający turbiny miał powierzchnię 410 km kw., a jego głębokość sięgała 53 m. W latach 1932–1941 elektrownia produkowała rocznie 16 mld kWh rocznie.
Jednak specjalista zwrócił uwagę na prymitywne wykonanie. Kiepskiej jakości beton wylano bardzo niedbale. Centrum sterowania wyglądało jak z XIX w., ponieważ wyposażenie było sowieckie. Tym niemniej tania energia pozwoliła Stalinowi eksploatować kopalnie Donbasu oraz umożliwiała produkcję licznym fabrykom zbrojeniowym, które ulokował na Ukrainie. Chodziło o uzbrojenie armii przed najazdem na Europę. Industrializacja była tak forsowna, że Stalin nie liczył się z życiem oraz warunkami egzystencji ludności. Na potrzeby Dnieprogesu zalano 16 tys. hektarów gruntów wraz z 54 wsiami i miasteczkami.
Czytaj więcej
24 grudnia 1936 r. szef SD i Sicherheitspolizei Reinhard Heydrich poinformował Adolfa Hitlera, że wokół marszałka ZSRR Michaiła Tuchaczewskiego powstała nieformalna grupa wysokich rangą oficerów Armii Czerwonej, którzy namawiają Stalina do utworzenia z Wielką Brytanią i Francją antyhitlerowskiego paktu mającego na celu przygotowanie wojny prewencyjnej przeciw Niemcom. Wydarzenie to potwierdził mieszkający w Paryżu były rosyjski generał armii białych Nikołaj W. Skoblin, który przed wojną współpracował zarówno z NKWD, jak i SD.
Ze względu na deficyt sprzętu technicznego Kreml rzucił do pracy tzw. zaciąg komsomolski, czyli dziesiątki tysięcy młodych ludzi z całego imperium. Sowiecka prasa zachwycała się „armią bojowników komunizmu” i „awangardą klasy robotniczej”. W rzeczywistości inwestycję zrealizowały tysiące ukraińskich chłopów oraz więźniów gułagu. Żyli w strasznych warunkach. Najkrwawszym skutkiem Dnieprogesu był Hołodomor. W wyniku masowej konfiskaty zboża potrzebnego do sfinansowania budowy zmarły miliony Ukraińców.