„Bożki słowiańskie”, czyli polski Olimp według Stryjeńskiej

Zofia Stryjeńska szczyt popularności osiągnęła w II RP – podziwiano wówczas jej umiejętność łączenia motywów ludowych i ostrych barw z nowoczesnymi prądami w sztuce. Ale już przed wojną krytycy zarzucali jej, że się powtarza, że swój styl rozmienia na drobne. A ona po prostu musiała zarobić na życie – zwłaszcza po wojnie na emigracji jej codzienność to była nieustanna walka z długami.

Publikacja: 17.08.2023 21:00

Barwne litografie z serii „Bożki słowiańskie” wykonane przez Zofię Stryjeńską w 1922 i 1934 r.: Kupa

Barwne litografie z serii „Bożki słowiańskie” wykonane przez Zofię Stryjeńską w 1922 i 1934 r.: Kupało

Foto: Reprodukcja Kuba Kamiński

Na cmentarzu w Chêne-Bourg pod Genewą jeden z nagrobków się wyróżnia: utrzymany w góralskiej stylistyce krzyż został zaprojektowany i wykonany przez Jana Stryjeńskiego. W roku 1976 wówczas 54-letni architekt w ten sposób chciał oddać hołd swojej matce Zofii – artystce, która przed wojną nie tylko bywała w Zakopanem, ale w swojej sztuce wielokrotnie ukazywała zakopiański folklor. Stryjeńska sztukę ludową i użytkową wyniosła na wyżyny, wprowadziła na salony, marzyła jednak o czymś więcej.

Chciała, by wzniesiono ogromną świątynię słowiańską! W 1942 r. zaprojektowała tzw. Witezjon, który miał być miejscem sympozjów oraz festiwali, a także odrodzenia się słowiańskiego życia duchowego. Całość miała pomieścić ogromną salę wykładową, galerię sztuki, pomieszczenia dla administracji, miejsca do odpoczynku i medytacji, kasy biletowe etc. Witezjon należało wznieść w środku prastarego lasu, gdzieś w pobliżu rzeki lub jeziora, by goście mieli bezpośredni kontakt z naturą. Główny chram miały otaczać cztery stadiony, zwieńczone autostradą ułatwiającą dojazd do całego kompleksu. Wnętrze Witezjonu według projektu Stryjeńskiej to połączenie teatru i świątyni, takiej, w której zamiast ołtarza centralne miejsce miał zająć ludowy posąg słowiańskiego bóstwa Światowida. W książce Angeliki Kuźniak „Stryjeńska. Diabli nadali” czytamy ponadto: „Przy bocznych ścianach w szesnastu niszach staną posągi: pokrytego sierścią wilka Lubina, symbolu lutego przednówka, Welesa, Trygława, Dziedzilii, Boha, Swaroga, Marzanny, Pogody, Lelum, Kupały, Cycy symbolizującej fizyczną bujność i dobrobyt, Radegasta, Łady, boga słońca, wojny i prawa, Peruna, Warwasa i Dydka”. Witezjon nigdy nie powstał, ale Zofia Stryjeńska owe bożki malowała wielokrotnie.

Warwas z Rugji

Warwas z Rugji

Reprodukcja Kuba Kamiński

Trudne początki „księżniczki sztuki polskiej”

W drugiej połowie lat 20. ubiegłego stulecia Zofii Stryjeńskiej taki tytuł nadał Mieczysław Grydzewski, redaktor „Wiadomości Literackich”. I tak powszechnie ją wówczas nazywano – w pełni zasłużenie. Ale zanim doceniono jej obrazy, musiała pokonać niejedną przeszkodę.

Urodziła się 13 maja 1891 r. w Krakowie. Jej ojciec Franciszek Lubański na początku XX w. był właścicielem dobrze prosperującej garbarni i sklepu z galanterią skórzaną. Niestety, już w 1901 r. przyszedł krach i większość majątku Lubański musiał sprzedać, by spłacić długi. Miał na utrzymaniu liczną rodzinę – oprócz żony Anny i córki Zofii, także jej rodzeństwo: najmłodszą Jańcię, Marylę, bliźnięta Stefana i Stefcię oraz najstarszego Tadeusza. Ojciec szybko dostrzegł talent plastyczny u Zofii, najpierw więc posłał córkę do szkoły rysunku Leonarda Stroynowskiego, a w 1909 r. do renomowanej Szkoły Sztuk Pięknych dla Kobiet prowadzonej przez Marię Niedzielską. W lipcu 1911 r. koniec nauki wieńczyła wystawa prac uczennic – Zofia za „sztukę dekoracyjną i autoportret” zdobyła srebrny medal. Już wtedy zauważono jej „śmiałość rysunku zarówno w liniach, jak i w kolorycie”, a także skłonność do tworzenia cykli. Jerzy Warchałowski w pierwszej monografii poświęconej Stryjeńskiej w 1929 r. napisał: „Myśli ona seriami obrazów, powiązanymi w całość”.

Światowid (tu podpisany jako Światowit)

Światowid (tu podpisany jako Światowit)

Reprodukcja Kuba Kamiński

Jeszcze w tym samym roku Zofia postanowiła kontynuować naukę w mekce artystów – na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Tyle że wtedy uczelnia ta nie przyjmowała kobiet... Zofia wyjechała więc do Monachium jako Tadeusz von Grzymala Lubański. Tam ogromne wrażenie zrobił na niej m.in. Aleksander Sacharow – rosyjski tancerz, choreograf i malarz. W Monachium spędziła tylko rok (została zdemaskowana...), ale w 1916 r. stworzyła niezwykle ciekawy rysunek zatytułowany „Taniec”, a przedstawiający właśnie Sacharowa w tanecznym uniesieniu. Upodobanie do malowania ludzi w tańcu i ruchu stanie się jej znakiem rozpoznawczym.

Już w 1912 r. zdobyła uznanie rysunkami „Polskie bajdy na tle opowieści ludowych” (siedem bajek w osiemnastu obrazach) – cały cykl za 3 tys. koron (!) kupił hrabia Henryk Tyszkiewicz, a wówczas były to duże pieniądze (roczna pensja na kierowniczym stanowisku). Ale prawdziwym przełomem w życiu Zofii okazało się spotkanie z Karolem Stryjeńskim, projektantem wnętrz i sztuki użytkowej, synem Tadeusza Stryjeńskiego – wybitnego architekta i konserwatora sztuki.

Miłość i sztuka pomimo wojny

Od 1914 r. trwała I wojna światowa – nie był to czas sprzyjający zakochanym, a jednak Zofia dała się porwać namiętności. Starszego od siebie o cztery lata Karola Stryjeńskiego nazywa swym „płowym lwem”. Zawsze z włosami w nieładzie, w nonszalanckim stroju – podobał się nie tylko Zofii, ale to ona poślubiła go 4 listopada 1916 r. w Krakowie. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że życie ze Stryjeńskim będzie emocjonalnym rollercoasterem.

Trygław ze Szczecina

Trygław ze Szczecina

Reprodukcja Kuba Kamiński

7 lipca 1918 r. Zofia urodziła córkę, której nadano imiona Magdalena Maria. Artystka pragnęła urodzić Karolowi syna, dziedzica, córkę więc od początku traktowała po macoszemu. Jej wychowanie powierzyła rodzinie, a sama wyruszyła „za mężem”. Już w lutym następnego roku Stryjeńscy postanowili wyjechać do Paryża, ale aż do października „utknęli” w Warszawie. Do Paryża jednak pojechali, a tam Zofia poznała m.in. Olgę Boznańską (o tej wybitnej artystce pisałam w artykule „Portrety Boznańskiej”, „Rzecz o Historii”, 11 lutego 2022 r.). W tym czasie, jak czytamy u Kuźniak, „Zofia zabiega o zlecenia, sprzedaje obrazy”, ale przeżywa też załamanie nerwowe. Malarstwo nie daje już jej satysfakcji, odrzuca ją widok farb. A Karol Stryjeński ceni ją nade wszystko jako artystkę. Ona chce, by widział w niej zakochaną kobietę. Małżonkowie przeżywają pierwsze z burzliwych rozstań. Zofia niszczy swoje prace, Stryjeński ją zostawia i wraca sam do Krakowa; jego żona dopiero po kilku miesiącach, bez grosza przy duszy, dołączy do rodziny Lubańskich. Karol z ich córką Magdą mieszka u Stryjeńskich.

W lutym 1921 r. doszło do dramatycznego zwrotu w życiu pięknej Zofii: na polecenie męża została zamknięta w psychiatrycznej lecznicy Jana Piltza. Dopiero po interwencji rodziców po paru dniach udało jej się opuścić „wariatkowo”. Wyjeżdża do stolicy, a tam wiosną dołącza do niej... mąż. Bywają na rautach, poznają przedstawicieli ówczesnej śmietanki towarzyskiej – od Wieniawy-Długoszowskiego, przez Witkacego, po Jaracza i Osterwę. Pogodzeni małżonkowie wracają do Krakowa. W październiku na Jesiennej Wystawie Obrazów w Pałacu Sztuki Zofia prezentuje tryptyk „Pochody bogów słowiańskich”, o których Antoni Słonimski pisze w „Skamandrze” m.in.: „Z polowania bogów zrobiły się zajadłe, rozszalałe łowy (...). Wściekłymi rzutami pędzla, jak pękiem strzał, kładzie Stryjeńska broczące karminem bestie, liryzmem muślinowych siatek ściąga z firmamentu wszystkie cuda Zodiaku i ptaki rajskie...”. Artystka zdobywa uznanie w oczach znawców sztuki, świetlana kariera stoi przed nią otworem. I wtedy zachodzi w ciążę.

Barwne litografie z serii „Bożki słowiańskie” wykonane przez Zofię Stryjeńską w 1922 i 1934 r.: Perk

Barwne litografie z serii „Bożki słowiańskie” wykonane przez Zofię Stryjeńską w 1922 i 1934 r.: Perkun

Reprodukcja Kuba Kamiński

Synowie, mężowie, kochankowie, bogowie...

21 listopada 1922 r. Zofia Stryjeńska urodziła bliźnięta. Upragnieni synowie otrzymują imiona Jan Kanty (zwany później „Kantusiem”) i Jacek. W swoim pamiętniku (w roku 1995 ukaże się pod tytułem „Chleb prawie że powszedni”) pisze o nich: „To są dwa moje dzieła najdoskonalsze”. Tyle że znowu nie ma wsparcia w mężu, który wyjeżdża na kontrakt do Zakopanego. W tym czasie dziećmi Stryjeńskich tak naprawdę opiekuje się siostra Karola (zwana „Żańcią”). A Zofia znowu goni za ułudą miłości. Podsumowuje to Angelika Kuźniak słowami: „Karol. Bez Karola. Z Karolem. Miłość. Nienawiść. Zazdrość”. Jak w takich warunkach pracować?

Marzanna

Marzanna

Reprodukcja Kuba Kamiński

A mimo to Stryjeńska tworzy w tym czasie cykl „Bożków słowiańskich” (powstanie też kolejny w 1934 r.). I dołącza objaśnienie: „Dla uniknięcia nieporozumień zaznacza się, że autorka nie miała na celu odtworzenia postaci bóstw słowiańskich na podstawie badań naukowych. Jest to jej koncepcya artystyczna, dla której tłem do pewnego stopnia była, bardzo zresztą niewyczerpująca, literatura w języku polskim. Może jednak praca ta budzi zainteresowanie się tym zapomnianym światem”. A i owszem – wzbudziła nie tylko zainteresowanie, ale powszechny zachwyt. Dla owych „Bożków słowiańskich”, jak czytamy w tekście Magdaleny Wróblewskiej (Culture.pl), „Oczywistym punktem odniesienia i źródłem ikonograficznym była twórczość ludowa i góralska, z której Stryjeńska czerpała jednak bardzo swobodnie. Jej żywiołowe, dynamiczne obrazy znacząco różnią się od prac innych artystów, inspirowanych podobnymi wzorcami. Podczas gdy na przykład drzeworyty Władysława Skoczylasa są poważne i monumentalne w wymowie, prace Tytusa Czyżewskiego zdradzają głębokie, niemal mistyczne doświadczenie sztuki ludowej, obrazy Stryjeńskiej mają przede wszystkim charakter ludyczny, przez lekką, rodzajową tematykę mają przede wszystkim służyć zabawieniu widza. Właśnie ten ludyczny i popularny aspekt jej twórczości odpowiadał oczekiwaniom ówczesnej krytyki, ale także władzy, wyrażających przekonanie, że sztuka powinna docierać do możliwie najszerszych rzesz odbiorców”.

Nie dziwi więc, że Stryjeńska otrzymała intratne zamówienie od rządu. Stworzyła jedno ze swych najlepszych dzieł: sześć dużych obrazów do pawilonu polskiego na Międzynarodową Wystawę Sztuki Dekoracyjnej i Wzornictwa w Paryżu (otwarcie wystawy: 28 kwietnia 1925 r.), a każde z panneau „to alegoria dwóch miesięcy roku”. Postaci symbolizujące poszczególne miesiące artystka otoczyła wielobarwnymi „scenami z życia, obyczaju i pieśni ludowej”.

Radegast

Radegast

Reprodukcja Kuba Kamiński

Zdobyła sławę i pieniądze, ale zapłaciła za to najwyższą cenę – utraciła miłość życia. Zanim jednak rozwiodła się z Karolem Stryjeńskim, doszło do karygodnego zdarzenia. 1 września 1927 r. całą Polskę obiegła wieść, że Zofię znowu zamknięto w szpitalu psychiatrycznym! Znalazła się w „sanatorium” dla nerwowo chorych w podkrakowskich Batowicach. Gazety donosiły, że malarkę zabrała z domu policja wraz z lekarzem, a wszystko zaplanował mąż, który chciał udowodnić Stryjeńskiej obłęd i odebrać jej prawa rodzicielskie do dzieci. Z całego zajścia zrobił się w Krakowie towarzysko-społeczny skandal. Wszak w zakładzie psychiatrycznym zamknięto uznaną artystkę! W efekcie komisarz policji i lekarz stracili pracę, artystkę uwolniono, ale małżeństwo Stryjeńskich się skończyło (notabene za rozwód zapłaciła malarka...). Dzieci pozostały przy ojcu.

Wkrótce po rozwodzie ze Stryjeńskim Zofia zmieniła wyznanie, aby – jak napisała w pamiętniku – w 1929 r. w kościele ewangelicko-reformowanym w Warszawie poślubić aktora Artura Sochę. Ich związek okazał się nietrwały – po kilku latach Stryjeńska znowu zapłaciła za rozwód. Pod koniec lat 30. związała się na krótko z architektem Achillesem Brezą, a następnie ze znanym już wówczas podróżnikiem i pisarzem Arkadym Fiedlerem (z tego związku pozostanie jej wyniszczająca „pamiątka” – syfilis).

Dziedzilia

Dziedzilia

Reprodukcja Kuba Kamiński

Jej sztuka w tym czasie przestaje zachwycać, a krytycy zaczynają nazywać ją „pacykarą”. Magdalena Wróblewska w cytowanym wyżej opracowaniu (Culture.pl) podsumowuje: „Sztuka Zofii Stryjeńskiej w okresie międzywojnia odpowiadała zarówno gustom inteligencji (zachwycał się nią m.in. Antoni Słonimski czy Leon Chwistek), jak i mieszczaństwa, masowego i anonimowego odbiorcy. Podobała się wszystkim, co można także tłumaczyć wszechstronnością działań artystki. Malarstwo było tylko jedną z wielu podejmowanych przez nią form aktywności: Stryjeńska projektowała gobeliny, dekorowała okręty pasażerskie, winiarnię Fukiera i cukiernię Wedla w Warszawie. Projektowała wzory dekoracyjne dla Fabryki Porcelany w Ćmielowie, plakaty, pocztówki, druki reklamowe i zabawki. Dzięki temu znana była doskonale nie tylko wyrafinowanym miłośnikom sztuki, ale przede wszystkim szerokiemu gronu odbiorców, choćby za sprawą opakowań cukierków czekoladowych, dekorowanych m.in. jej przedstawieniami słowiańskich bóstw. (...) Artystka padła jednak ofiarą wypracowanej przez siebie stylistyki, która w początku lat 20. bez wątpienia wniosła powiew nowości do sztuki, ale już w połowie kolejnej dekady stała się rodzajem kliszy, powtarzanej przez innych, a przede wszystkim przez samą Stryjeńską, na potrzeby szerokiej publiczności”.

Powojenny taniec z długami i demonami

Jedna z plansz ukazujących Witezjon zaprojektowany przez Stryjeńską w 1942 r. („Front chramu, tabl.

Jedna z plansz ukazujących Witezjon zaprojektowany przez Stryjeńską w 1942 r. („Front chramu, tabl. IX”)

Reprodukcja Kuba Kamiński

Gdy wybuchła II wojna światowa, Zofia Stryjeńska zamieszkała z matką i siostrą Marylą w Krakowie. Wkrótce dołączyli do nich: dorosła córka Magda i nastoletni Jan „Kantuś”; Jacek dotarł dopiero w roku 1940, potem jednak „wyruszył, by walczyć” (trafił do niemieckiej niewoli, ale przeżył wojnę). 7 listopada 1944 r. Jan i Magda wyjechali do Szwajcarii, niestety Zofia dotarła do nich dopiero wiosną 1946 r. Próbowała zająć się sztuką – malowała farbami plakatowymi, bo tylko takie można było dostać. Chciała zarobić na życie... Kolejne zapiski w jej pamiętniku są wypełnione kwotami opłat nawet za najdrobniejsze zakupy. Stryjeńska borykała się wówczas z permanentnymi problemami finansowymi. Popadała w długi. Dyskretnie pomagał jej syn Jan.

Załamała się, gdy w roku 1961 zmarł drugi z bliźniaków – Jacek. Unikała spotkań z ludźmi, zamknęła się w mieszkaniu przy rue de l’Avenir 48 w Genewie (za wynajem płacił „Kantuś”), czasem wieczorami wychodziła do kawiarni. Nigdy nie nauczyła się mówić po francusku, nie nawiązała więc głębszych relacji ze swoimi wnukami. Kiedy stany lękowe przekształciły się w manię prześladowczą, w listopadzie 1975 r. Jan dostał zezwolenie na umieszczenie swej matki w szpitalu psychiatrycznym. Tam zdiagnozowano u Zofii Stryjeńskiej schizofrenię.

Zofia Stryjeńska (1891–1976)

Zofia Stryjeńska (1891–1976)

nac

Jedna z najwybitniejszych polskich artystek II RP zmarła 28 lutego 1976 r. Barbara Stryjeński, córka Jana, tak podsumowuje swój stosunek do słynnej babki: „Podziwiam jej prace, ale nie łączyła mnie z nią żadna uczuciowa więź. Uważam, że jej dzieci wiele przez nią wycierpiały, choć były jej bardzo oddane. Tacy są artyści – wrażliwi, ale niewrażliwi jednocześnie”.

Cytaty, o ile nie zostały opisane inaczej, pochodzą z książki Angeliki Kuźniak „Stryjeńska. Diabli nadali” (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021).

Na cmentarzu w Chêne-Bourg pod Genewą jeden z nagrobków się wyróżnia: utrzymany w góralskiej stylistyce krzyż został zaprojektowany i wykonany przez Jana Stryjeńskiego. W roku 1976 wówczas 54-letni architekt w ten sposób chciał oddać hołd swojej matce Zofii – artystce, która przed wojną nie tylko bywała w Zakopanem, ale w swojej sztuce wielokrotnie ukazywała zakopiański folklor. Stryjeńska sztukę ludową i użytkową wyniosła na wyżyny, wprowadziła na salony, marzyła jednak o czymś więcej.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia Polski
Tajemnicza beczka wyłowiona z Bałtyku i jej ofiary. Czas na działania Akademii Marynarki Wojennej i WAT
Historia Polski
Czy prof. Jerzy Bralczyk miał rację? Ostrożnie z tym uczłowieczaniem
Historia Polski
Zwiedzamy polskie zabytki techniki: Staropolski Okręg Przemysłowy
Historia Polski
Manifest PKWN: 22 lipca, dzień wielkiego kłamstwa
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Historia Polski
Oto kufer Else Ledermann. 80 lat temu zlikwidowano obóz na Majdanku