Ojciec Joachim Badeni zmarł w Krakowie 11 marca 2010 r., przeżywszy blisko 98 lat. Przez 60 lat pełnił posługę kapłańsko-zakonną w dominikańskim zgromadzeniu. Zostanie zapamiętany jako charyzmatyk, mistyk, kapłan „od trudnych przypadków” i współtwórca duszpasterstwa akademickiego. A przecież jeszcze przed wojną nic nie wskazywało na to, by w przyszłości miał przestąpić klasztorną furtę: lubił studenckie życie towarzyskie, „tańce, hulanki, swawole”, a i kobiety się doń garnęły. Co prawda, nie był pierwszym kapłanem w rodzie Badenich – stryj Henryk, który święcenia przyjął w 1908 r., uzyskał doktorat z teologii i pełnił funkcję dziekana infułata metropolii lwowskiej, miał też opinię „salonowego abbé”, choć po jego śmierci (1943) okazało się, że dyskretnie acz hojnie opiekował się lwowskimi biedakami. Ród o. Joachima słynął z mecenatu sztuki i nauki – i zapewne byłoby tak nadal, gdyby nie wybuch II wojny światowej. Ale polskie dzieje rodziny Badenich zaczęły się znacznie wcześniej.
Wielkie Księstwo Badeńskie
Choć o. Joachim utrzymywał, że jego przodkowie dotarli do Rzeczypospolitej w XVIII w. z Wołoszczyzny, to zgodnie ze „Złotą księgą szlachty polskiej” „pierwszy Badeni przybył na ziemie polskie jako pułkownik wojsk księcia Jana Sforzy w orszaku królowej Bony. Jego syn Leonard otrzymał od króla Zygmunta Augusta szlachectwo, które dopiero w 1577 r. zostało zatwierdzone przez króla Stefana Batorego »w nagrodę wojskowych zasług«, jednak nobilitacja ta zaginęła (…). W 1768 r. nadanie to zostało potwierdzone przez sejm ekstraordynaryjny warszawski”. Już wtedy ród liczył się na dworze królewskim – Andrzej Badeni był pisarzem skarbu koronnego, lojalnym wobec króla Jana III Sobieskiego. W XVIII w. u boku Stanisława Augusta Poniatowskiego służyli bracia Stanisław (protoplasta linii rodu, która wygasła dopiero wraz ze śmiercią o. Joachima) i Marcin Badeni. W 1845 r. pradziadek dominikanina, Władysław, otrzymał tytuł hrabiowski, był wybierany na posła do Sejmu Krajowego i zarządzał rozległymi dobrami w Galicji. Jego synowie Stanisław Marcin oraz Kazimierz Feliks urodzili się w majątku w Surochowie (gdzie pół wieku wcześniej na świat przyszedł Aleksander Fredro!), a wyśmienitą edukację uzyskali m.in. w Krakowie. Obaj władali siedmioma językami, obaj też uzyskali tytuł doktora prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego (Stanisław obronił jeszcze doktorat z filozofii). Ich ziemskie dobra w sumie przekraczały 40 ha, a prócz włości były to tartaki, gorzelnie, browary i młyny. Jak napisał syn Stanisława, Stefan, „nic dziwnego, że u schyłku [XIX] stulecia trzęśli krajem, który poczęto nazywać »Wielkim Księstwem Badeńskim«”. Jednym z majątków, który przypadł w spadku Kazimierzowi Feliksowi, był Busk koło Lwowa, gdzie w dzieciństwie przez kilka lat mieszkał wraz z matką o. Joachim.
Warto przy tym nadmienić, że przyszły dominikanin imię na chrzcie otrzymał po dziadku, który notabene także urodził się 14 października (tyle że w 1846 r.), a o. Joachim ponoć to właśnie po nim odziedziczył temperament i zdolności krasomówcze. U schyłku XIX w. rodzina Badenich należała do galicyjskiej elity, a polityczna kariera Kazimierza Feliksa nabierała rozmachu. W 1888 r. został powołany na stanowisko namiestnika Galicji, w 1894 r. zaś zorganizował z ogromnym rozmachem Powszechną Wystawę Krajową we Lwowie, co przyczyniło się do mianowania go przez cesarza Franciszka Józefa na stanowisko premiera. Choć pełnił tę funkcję zaledwie przez dwa lata (1895–1897), to zdołał przeprowadzić „wielką reformę ordynacji wyborczej do parlamentu (prawo głosu dla członków niższych warstw społecznych), reformę finansów oraz wprowadził równouprawnienie językowe dla Czechów. Jednak, paradoksalnie, decyzje te przysporzyły mu więcej wrogów niż zwolenników. Wśród przeciwników byli m.in. niemieccy posłowie i socjaldemokraci z Ignacym Daszyńskim na czele”. Premierowanie Kazimierza Feliksa miało burzliwy koniec: w parlamencie doszło do awantur i rękoczynów, a sam Badeni pojedynkował się z jednym z niemieckich posłów. W efekcie cesarz zdymisjonował polskiego premiera. Kiedy 12 lat później dziadek o. Joachima zmarł na zawał (9 lipca 1909 r.), w jego pogrzebie tłumnie wzięli udział lwowianie oraz oficjalna delegacja austriackiego parlamentu i liczna grupa Czechów – wdzięcznych Badeniemu za nadanie im przywilejów językowych.
Przedwojenny bal arystokracji. W dolnym rzędzie pierwszy z prawej młody Kazimierz Badeni (imię Joachim przyjął wraz ze święceniami po wojnie)
Jedyny syn Kazimierza – Ludwik Józef Władysław (ur. w 1873 r.) – w wieku młodzieńczym czerpał pełnymi garściami z dóbr, jakie gwarantowały mu arystokratyczne urodzenie, wykształcenie i niemały majątek. Już od 1901 r. pełnił funkcje dyplomatyczne w poselstwie austriackim, ale przełom w jego życiu nastąpił dekadę później, gdy w czasie pobytu w Sztokholmie na jednym z bali poznał kobietę niezwykłej urody: Alicję Elżbietę Ankarcron. Sam uchodził za playboya, a przyszły teść ponoć nie znosił go do tego stopnia, że nie pojawił się na ślubie córki. Uroczystość odbyła się 21 listopada 1911 r. po niespełna rocznym narzeczeństwie. Było to nie lada wydarzenie, zwłaszcza że panna młoda wywodząca się z protestanckiej rodziny dla męża przeszła na katolicyzm. Zaślubiny odbyły się w kościele św. Eugenii w Sztokholmie, a związek małżeński błogosławili wikariusz apostolski biskup Albert Bitter oraz proboszcz Aktyl z Buska. Przyjęcie weselne zorganizowano na szwedzkim dworze królewskim, a w podróży poślubnej młodzi zwiedzili Wenecję, Rzym i Watykan (gdzie nawet uzyskali prywatną audiencję u Piusa X). Po powrocie zamieszkali w majątku Badenich w Busku, wkrótce jednak Ludwik został wysłany na placówkę dyplomatyczną do Brukseli. Małżonkowie zamieszkali w wynajmowanym pałacu przy Avenue Louise, gdzie 14 października 1912 r. urodziło się ich jedyne dziecko: Kazimierz Stanisław, przyszły o. Joachim.