1 sierpnia 1944 r. stanął pan do walki o stolicę, ryzykując dla niej swoje młode życie, mimo że nie jest pan rodowitym warszawiakiem. Pochodzi pan z Włodawy na Lubelszczyźnie. Co sprawiło, że w 1941 r. przeniósł się pan do Warszawy?
Pozostawienie rodzinnego domu, szkoły i przyjaciół nie było decyzją łatwą, ale konieczną. W mieście szerzyły się bowiem pogłoski, że Niemcy planują wielką obławę na młodych ludzi. Jako najsilniejsze fizycznie i najbardziej twórcze, a także najbardziej skore do buntów jednostki mieliśmy zostać wywiezieni na roboty przymusowe do Rzeszy. Włodawianie wykazywali się przecież jeszcze we wrześniu 1939 r. ogromnym hartem ducha – pod koniec września na mocy rozkazu gen. Franciszka Kleeberga utworzono tzw. Rzeczpospolitą Włodawską, ostatni poza Helem i upadającą Warszawą bastion niepodległej II RP. Niemcy zdawali więc sobie sprawę, że stąpają po cienkim lodzie. Starali się ujarzmić niepokorne miasto. Szczególnie okrutnie obeszli się z jego żydowskimi mieszkańcami, którzy przed wojną stanowili niemal połowę ludności Włodawy. Tysiące Żydów zamordowano w obozie zagłady w Sobiborze. Ponadto cały czas czuliśmy na plecach oddech drugiego okupanta – tuż za przepływającym przez Włodawę Bugiem znajdowały się już tereny Rzeczypospolitej zajęte przez Związek Radziecki. To już był jednak zupełnie inny świat...