XX wiek: Jak umierały narody

Zagłada Żydów w czasie II wojny światowej była jedną z najstraszniejszych zbrodni w historii ludzkości, ale na pewno niejedyną zasługującą na miano ludobójstwa. Wiek XX niestety obfitował w wiele podobnych zbrodni.

Aktualizacja: 01.06.2019 12:03 Publikacja: 30.05.2019 14:07

Jedna z niezliczonych ofiar holokaustu Romów. Westerbork, obóz przejściowy w Holandii

Jedna z niezliczonych ofiar holokaustu Romów. Westerbork, obóz przejściowy w Holandii

Foto: getty images

Ludobójstwo nie jest „wynalazkiem” czasów współczesnych, do takich zbrodni dochodziło w zasadzie od niepamiętnych czasów. Inicjowały je zawsze jakieś chore ideologie, w których nie było miejsca dla prawdziwych lub wyimaginowanych przeciwników. W średniowieczu taką rolę zazwyczaj odgrywała religia, później temat zdominowały wszelkiego rodzaju niebezpieczne „izmy”. Kto dziś pamięta o plemionach Prusów, Jadźwingów czy Galindów, zamieszkujących obszar dzisiejszej Warmii i Mazur? Krzyżacy, podbijając te ziemie w XIII w., dokonali całkowitej eksterminacji tych plemion; do dzisiaj pozostały po nich jedynie ślady w niektórych nazwach geograficznych oraz, co jest historycznym szyderstwem, w nazwie, jakiej zaczęli z czasem używać potomkowie oprawców, na określenie kraju z jakiego pochodzą (Prusy). Wielu historyków za ludobójstwo uważa również krucjaty przeciwko katarom w południowej Francji organizowane na początku XIII w. przez papieża Innocentego III. Po słynnej rzezi w Béziers legat papieski meldował: „Dzisiaj, Wasza Świątobliwość, dwadzieścia tysięcy mieszkańców wydano mieczowi, niezależnie od posady, wieku czy płci”.

Masakra Ormian w Konstantynopolu dokonana przez Turków 24 kwietnia 1915 r.

Masakra Ormian w Konstantynopolu dokonana przez Turków 24 kwietnia 1915 r.

Foto: photopower

Czy raporty wysyłane przez tureckich oprawców Ormian albo esesmanów likwidujących getta osiem wieków później nie brzmiały przerażająco podobnie? Oczywiście, nie tylko religia w dawnych wiekach dawała impuls do masowych mordów. Czasami wystarczała silnie rozbudzona nienawiść do przeciwnika politycznego. Zbrodnią przeciwko ludzkości było z pewnością zburzenie Kartaginy i wymordowanie jej mieszkańców przez Rzymian w 146 p.n.e., a także masowe mordy, jakich dopuścili się Mongołowie w czasie podboju Chin w XIII i XIV w. (miało wtedy zginąć ponad 35 mln ludzi!). Faktem jest także masowa eksterminacja Indian w czasie kolonizacji obu Ameryk.

Przykłady potwornych zbrodni sprzed wieków, które wpisują się we współczesną definicję ludobójstwa, można mnożyć. Ja jednak skupię się na tych, które wydarzyły się w minionym stuleciu, bo chociaż wiek XX ludobójstwa nie wymyślił, to skala tego typu przestępstw i ich częstotliwość przewyższa w tym okresie wszystkie inne niechlubne „dokonania” ludzkości na tym polu. Nic dziwnego, że dopiero w XX w. spróbowano je nazwać, skodyfikować i podjęto pierwsze próby osądzenia sprawców.

Współczesną definicję ludobójstwa stworzył polski prawnik o żydowskich korzeniach Rafał Lemkin. To jego prace stały się podstawą do podpisania 9 grudnia 1948 r. konwencji ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, której artykuł II ostatecznie zdefiniował ludobójstwo jako czyn „dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich”.

Wielki Głód na Ukrainie w latach 1932–1933

Wielki Głód na Ukrainie w latach 1932–1933

Foto: east news

Mec jeghern, czyli „wielkie nieszczęście”

W 1939 r. Adolf Hitler, wydając rozkaz ataku na Polskę, mówił na odprawie dla dowódców Wehrmachtu: „Zabijajcie bez litości kobiety, starców i dzieci; liczy się szybkość i okrucieństwo. Kto dziś pamięta o rzezi Ormian?”. Rzeczywiście, pamiętali o niej nie ci, co powinni. Cywilizowany świat milczał, kiedy w latach 1915–1917 Turcy przeprowadzali w Anatolii czystkę etniczną na wielką skalę, wnioski wyciągnęli z niej natomiast zbrodniarze pokroju Hitlera.

Na szczęście Ormianie, jako że są w większości narodem nieźle wykształconym, podobnie jak Żydzi, zadbali o zgromadzenie dużej ilości świadectw pozwalających odtworzyć przebieg mec jeghern, jak sami nazwali ludobójstwo, jakiego dopuścili się na nich Turcy. Choć prześladowania i pogromy Ormian zaczęły się jeszcze pod koniec XIX w., za czasów imperium osmańskiego, to za masową zagładę odpowiadają młodoturcy, ruch reformatorski, który za cel stawiał sobie zmodernizowanie Turcji w duchu europejskim. To oni, chcąc wzmocnić jedność narodową osłabioną upadkiem imperium, postanowili „wyczyścić”, jak sami mówili, regiony wschodniej Turcji, na których od wieków dominowali Ormianie i które były historycznie ziemiami wchodzącymi w skład tzw. Wielkiej Armenii. Bezpośrednia odpowiedzialność za decyzję o zagładzie Ormian spoczywa na rządzącym ówcześnie Turcją triumwiracie – Enwer Pasza, Talaat Pasza i Dżemal Pasza.

Ludobójstwo rozpoczęło się 24 kwietnia 1915 r., kiedy władze tureckie przeprowadziły masowe aresztowania ormiańskiej inteligencji świeckiej i duchownej. Większość więźniów zgładzono. Od razu nasuwa się paralela z podobnymi akcjami przeprowadzanymi później przez hitlerowców czy Sowietów w okupowanej Polsce. Kolejnym krokiem było deportowanie pozostałych Ormian, niezależnie od wieku i płci. Tych, którzy przetrwali pierwsze w dziejach „marsze śmierci”, zamykano w obozach koncentracyjnych, gdzie dobijały ich oddziały wojska tureckiego. Miasta i wioski ormiańskie, jeśli nie zostały zniszczone, natychmiast zasiedlali Turcy, Arabowie bądź Kurdowie. Ludobójstwo przeprowadzano więc zgodnie z precyzyjnie zaplanowanym scenariuszem, choć ze względu na słabość państwa tureckiego przebieg akcji był dość chaotyczny.

Tak opisuje gehennę Ormian brytyjski historyk David Marshall Lang: „Niemowlęta zabierano do »sierocińców«, które okazywały się jamami wykopanymi w ziemi: wrzucane tam dzieci żywcem grzebano pod stosem kamieni. Z kobiet i starców formowano karawany i zmuszano do pieszego wielosetkilometrowego marszu w kierunku Aleppo i innych punktów zbiorczych na terenie Syrii. Po drodze napadały na nie bandy, którym władze pozwalały na mordowanie deportowanych i grabież ich dobytku. Deportowanym nie dawano ani pożywienia, ani wody, wielu rychło utraciło zmysły i zmarło z pragnienia”. Turcy aktywnie zachęcali przestępcze bojówki kurdyjskie lub arabskie do ataków na bezbronne konwoje, które czasami przetrzymywano przez wiele dni bez jedzenia i picia na Pustyni Syryjskiej. Jak podaje Grzegorz Kucharczyk w książce „Pierwszy holocaust XX wieku” deportacje były od początku pomyślane jako pretekst do wyniszczenia narodu ormiańskiego, o czym dobitnie świadczą liczby – np. z 18 tys. Ormian wywiezionych z Harput i Sivas dotarło do obozu pod Aleppo 185 kobiet i dzieci, a z 19 tys., którzy wyruszyli z Erzurum, przeżyło... 11.

Turecki minister spraw wewnętrznych pisał do swoich podwładnych: „Nie będzie żadnego postępowania sądowego za ekscesy popełnione przez ludność podczas drogi wobec wiadomych osób; ekscesy służące celowi, do którego dąży rząd”. Pozwalało to oprawcom mordować Ormian z bezprzykładnym okrucieństwem, np. duchownym podkuwano stopy, gwałcono kobiety, a potem rozpruwano im żołądki lub odcinano piersi, ofiary zakopywano i palono żywcem.

Liczbę ofiar mec jeghern szacuje się na ok. 1,5 mln. Ormianie, którzy ocaleli, w większości uciekli za granicę. Plan młodoturków w pełni się powiódł – o ile jeszcze w 1912 r. imperium osmańskie zamieszkiwało ok. 2,1 mln Ormian, o tyle w 1922 r. było ich już tylko 150 tys. Turcy trwale oczyścili terytorium historycznej Wielkiej Armenii z jej rdzennych mieszkańców i z pamiątek po nich. Nic więc dziwnego, że tak skuteczna akcja stała się później punktem odniesienia dla innych ludobójczych działań, np. wymordowania Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej przez Ukraińców w latach 1943–1944 czy Zagłady Żydów.

Hołodomor

Ludobójstwa można dokonać nie tylko za pomocą broni i nowoczesnych środków masowej zagłady. Czasami nawet nie jest konieczna fizyczna obecność oprawcy. Klasycznym narzędziem takiej „cichej” zagłady jest wywołanie klęski głodu, a najbardziej znanym przykładem sowiecka polityka na Ukrainie w latach 1932–1933, w wyniku której zagłodzono ponad 4 mln osób.

Głód na urodzajnych ziemiach Ukrainy był całkowicie sztuczny, nie nastąpił w wyniku jakiegoś naturalnego kataklizmu; był konsekwencją prowadzonych z premedytacją działań komunistów. Bezpośrednią przyczyną represji był opór chłopów ukraińskich przeciw przymusowej kolektywizacji, zarządzonej przez Stalina w 1930 r. Ponieważ akcja nie przynosiła oczekiwanych rezultatów, a chłopi posuwali się nawet do zabijania zwierząt gospodarskich i niszczenia zasiewów, byle tylko nie zostały przejęte przez kołchozy, komuniści wydali zarządzenia, które w rezultacie doprowadziły do klęski głodu. Przede wszystkim do niebotycznych i niemożliwych do zrealizowania poziomów wywindowano przymusowe kontyngenty, jakie musieli oddawać państwu chłopi. Aby je wyegzekwować, wysyłano na wieś specjalne oddziały czekistów oraz fanatycznych aktywistów z organizacji młodzieżowych. Dodatkowo Stalin osobiście opracował bardzo represyjny dekret potocznie zwany prawem pięciu kłosów, gdyż za zerwanie takiej liczby na kołchozowym polu groziła kara śmierci lub dziesięć lat łagru.

Terror i rekwizycje zboża przeznaczonego na siew, a także zapasów niezbędnych do wyżywienia rodzin chłopskich wywołały w 1932 r., a przede wszystkim wiosną 1933 r. gigantyczną falę głodu. Początkowo chłopi próbowali się ratować, zjadając wszystko, co było do zjedzenia na miejscu: psy, koty, szczury, owady, rośliny, korę z drzew itp. Szybko jednak zabrakło nawet takiej namiastki jedzenia. Zapanował straszliwy, obezwładniający głód. „Głód w naszej wsi osiągnął teraz fazę, w której śmierć była wybawieniem. Z mnóstwa chat wokół nas już od dawna nie dochodziły żadne odgłosy życia. Topniejący powoli śnieg odsłaniał zwłoki leżące wszędzie: na podwórzach, polach i drogach. (…) Ludzie którzy przeżyli, nie byli w stanie pochować zmarłych (…), siedzieli w domach (…), byli zapuszczeni i wynędzniali, a do tego tak słabi, że ledwie powłóczyli nogami. Siedzieli tylko lub leżeli cichutko, niezdolni nawet otworzyć ust” – wspominał po latach Miron Dolot, jeden z tych, którzy przeżyli Hołodomor.

Zrozpaczeni i oszaleli z głodu ludzie dopuszczali się nawet aktów kanibalizmu. „(...) Często zabija się żebraków, którzy proszą, aby ich przenocować, osoby samotne, bezdomne dzieci. Zamordowani są zjadani” – taki przerażająca relacja znalazła się w liście przysłanym z Ukrainy do lwowskiego dziennika „Diło” w 1933 r. Wstrząsający zapis znajdziemy także u Dolota: „Inną kobietę znaleziono martwą z zaciśniętym na szyi prymitywnym stryczkiem. Sąsiedzi, którzy odkryli jej zwłoki, poznali również przyczynę tragedii. W piekarniku znajdowały się fragmenty ciała jej trzyletniej córki”.

Część chłopów próbowała przedostać się do miast, co było surowo zabronione przez władze, ale dla większości takie wyprawy i tak kończyły się tragicznie: masowo umierali na ulicach Charkowa, Kijowa, Dniepropietrowska i innych większych miast Ukrainy.

Komuniści mogli w każdej chwili uratować umierających masowo chłopów ukraińskich. W czasie Wielkiego Głodu, rząd sowiecki eksportował 18 mln kwintali zboża „na potrzeby uprzemysławiania kraju”. Historycy nie mogą dojść do porozumienia, czy Hołdomor miał charakter antyukraiński – celem było osłabienie narodu wykazującego silne tradycje niepodległościowe i nacjonalistyczne, czy raczej był jednym z frontów walki bolszewików z grupami społecznymi, które stawiały opór ich zbrodniczej ideologii. Można jednak podejrzewać, że chodziło zarówno o jedno, jak i o drugie.

Rzeź w Nankinie

13 grudnia 1937 r., w trakcie II wojny japońsko-chińskiej, armia japońska pod dowództwem gen. Iwane Matsui zdobyła ówczesną stolicę Państwa Środka Nankin. To, co działo się w tym mieście przez następne kilka miesięcy, jest jedną z najczarniejszych kart w historii ludzkości. Zachęcani przez swoich dowódców i księcia Yasuhito Asakę, członka rodziny cesarskiej, rozwydrzeni żołdacy japońscy w niezwykle brutalny i okrutny sposób dzień w dzień mordowali jeńców i cywilów, gwałcili kobiety, niszczyli i rabowali miasto.

W pierwszym okresie Japończycy skupili się na wyłapywaniu chińskich żołnierzy i masowych aresztowaniach mężczyzn w wieku poborowym. Wielu z nich mordowano od razu, pozostałych gromadzono w obozach przejściowych, by potem wymordować ich nad brzegami Jangcy. Do największej masakry doszło 18 grudnia, kiedy rozstrzelano około 60 tys. jeńców. Ciała ofiar spływały rzeką aż do nadmorskiego Szanghaju. Na porządku dziennym były także zbiorowe gwałty. Szacuje się że ich ofiarą padło kilkadziesiąt tysięcy kobiet. Wiele z nich od razu mordowano. Jedną z ulubionych zabaw oprawców było także dźganie bagnetem w brzuch ciężarnych kobiet albo rozcinanie brzucha bagnetem i nabijanie na niego płodu. Niektórzy oficerowie japońscy urządzali także oficjalne zawody w obcinaniu Chińczykom głów mieczem samurajskim. Wykonywano także egzekucje, zakopując i podpalając ofiary żywcem.

Dzisiaj trudno jednoznacznie stwierdzić, ile osób poniosło śmierć w wyniku tej masakry – szacunki historyków wahają się od ok. 90 do 350 tys.

Porajmos: cygański holokaust

Jest to ludobójstwo chyba najbardziej przysłonięte przez cień Holokaustu. Cyganie byli bowiem przez Niemców traktowani dokładnie tak samo jak Żydzi i w ten sam sposób eksterminowani. Niestety, świadomość, czym był Porajmos (w jęz. romskim – pochłonięcie), jest dziś znikoma.

Romowie i spokrewnieni z nimi Sinti, powszechnie nazywani w Europie Cyganami, byli sporym problemem dla nazistowskich ideologów, ponieważ pochodzili bezpośrednio od Ariów, teoretycznie byli więc bardziej „aryjscy” niż sami Niemcy. Wymyślono co prawda teorię, że jest to gałąź zdegenerowana, ale ponieważ nikogo to nie zadowoliło, dość szybko zaczęły pojawiać się pomysły całkowitego ich wyeliminowania. Tym bardziej że jako lud koczowniczy byli uznawani za grupę aspołeczną. W 1935 r. rozszerzono na nich ustawy norymberskie, zaczęto ich także przymusowo sterylizować. Już w 1936 r. duet nazistowskich pseudoantropologów – dr Robert Ritter i Eva Justin – doszedł do wniosku, że Cyganie stanowią „niebezpieczeństwo dla rasy” i powinni być „wyeliminowani”. Wprowadzenie tego postulatu w życie musiało jednak poczekać do wybuchu wojny.

Początkowo Heinrich Himmler, podobnie jak w wypadku Żydów, skłaniał się do deportowania Romów poza Europę, jednak w 1942 r. zdecydowano ostatecznie o ich zagładzie. Ponieważ było ich mniej niż Żydów, często likwidowano ich na miejscu, resztę zamykano w gettach żydowskich (m.in. w Łodzi), a potem deportowano do obozów zagłady. Najwięcej Cyganów trafiło do Birkenau, gdzie utworzono dla nich specjalny podobóz rodzinny. Panowały tam okropne warunki i większość uwiezionych zmarła z głodu i chorób, głównie na tyfus i raka wodnego. Resztę zgładzono latem 1943 r. Podobnie było w innych obozach, do których trafili Cyganie. Wielu Romów zginęło także na wschodzie Europy w masowych egzekucjach przeprowadzanych przez Einsatzgruppen, bardzo często byli zabijani razem z Żydami i zakopywani wspólnie w masowych grobach.

W akcji eksterminacji tej grupy etnicznej uczestniczyli też sojusznicy Hitlera: Węgry, Słowacja, a przede wszystkim Rumunia (11 tys. zabitych w obozie koncentracyjnym w Transnistrii) i chorwaccy ustasze (ok. 20 tys. zamordowanych w obozie w Jasenovacu). Nie jest znana chociażby przybliżona liczba ofiar Porajmos. Ogólne szacunki mówią o 0,5 mln zabitych. Do dziś rodziny zamordowanych Romów i Sinti nie doczekały się odszkodowania ze strony Niemiec.

Rwanda: największa zbrodnia końca wieku

To, co stało się latem 1994 r. w afrykańskiej Rwandzie, przypomina ludobójstwo dokonane przez Ukraińców na Wołyniu w 1943 r. – w ramach czystki etnicznej wymordowano sąsiadów z niezwykłą brutalnością i okrucieństwem. Większa była tylko skala mordu – w ciągu 100 dni zabito od 800 tys. do ponad 1 mln ludzi. Niewiele jest wydarzeń w dziejach świata, kiedy w tak krótkim czasie zginęło tak wielu ludzi.

Impulsem do rozpoczęcia masakry była śmierć prezydentów Rwandy i Burundi (obaj pochodzili z plemienia Hutu). Ich samolot został 6 kwietnia 1994 r. zestrzelony w Kigali, stolicy Rwandy, przez nieznanych sprawców. Ekstremistyczne bojówki Hutu pod nazwą Interahamwe uznały to za sygnał do ataku na znienawidzonych przedstawicieli drugiego plemienia zamieszkującego Rwandę – Tutsi. Na pierwszy rzut oka wyglądało to na spontaniczną akcję, ale prawda była inna. Hutu od dawna przygotowywali się do ataku, a że przedstawiciele tego plemienia dominowali we władzach Rwandy, od dłuższego czasu na koszt państwa były dozbrajane bojówki, planowane ludobójstwo było nawet omawiane w parlamencie, a tuż przed masakrą za 750 tys. dol. w Chinach kupiono kilkaset tysięcy maczet. To właśnie od tej archaicznej broni zginęła większość ofiar.

Nie minęła nawet godzina od zestrzelenia prezydenckiego samolotu, kiedy bojówki Hutu zaczęły mordować każdego napotkanego Tutsi, bez względu na wiek i płeć. Ginęli także Hutu odmawiający udziału w masakrze. Fala mordów błyskawicznie rozlała się po całym kraju. W krwawej rzezi wzięli udział niemal wszyscy mieszkający w Rwandzie Hutu. Większość ofiar ginęła z rąk swoich sąsiadów, a zbrodni dopuszczali się także rwandyjscy urzędnicy, dziennikarze, nauczyciele oraz duchowni katolicy. Wiele osób zginęło w kościołach, szpitalach, szkołach, gdzie szukali schronienia przed oszalałym tłumem. Oprawcy byli niezwykle okrutni: wypruwano płody z brzuchów ciężarnych, ofiary ćwiartowano maczetami, wysadzano granatami, podpalano żywcem, kobiety brutalnie gwałcono, zabijano dzieci na oczach rodziców.

Masakra zakończyła się dopiero, kiedy Rwandyjski Front Patriotyczny zdominowany przez Tutsi obalił rząd Hutu i przejął władzę. Miliony Hutu, obawiając się odwetu, uciekły za granicę, a gigantyczne obozy uchodźców stały się zarzewiem kolejnych krwawych konfliktów w regionie.

Ludobójstwo w Rwandzie dokonało się na oczach całego świata, który nie zrobił dosłownie nic, aby mu zapobiec. Całkowicie skompromitowała się ONZ, która zabroniła swoim oddziałom choćby ratować ofiary pogromów, dwuznaczną rolę odegrał także tamtejszy Kościół katolicki, a wielu księży i biskupów było nawet bezpośrednio zaangażowanych w masakry.

Wiek XX był świadkiem niezliczonych zbrodni, wiele z nich można bez wątpienia zakwalifikować jako ludobójstwa. Opisane powyżej przypadki poprzez swoją spektakularność i liczbę ofiar jedynie otwierają długą listę podobnych mordów. Turcy, poza Ormianami, masowo eksterminowali także Asyryjczyków i Greków Pontyjskich, typowym ludobójstwem były ukraińskie czystki etniczne na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej skierowane przeciw Polakom; oba największe totalitaryzmy – nazizm i komunizm odpowiadają nie tylko za Shoah, Porajmos czy Hołodomor, ale za wiele innych masowych zbrodni; Czerwoni Khmerzy w Kambodży w imię chorej ideologii wymordowali ponad 2 mln ludzi. Nawet w Europie, jeszcze w latach 90., dochodziło do tak straszliwych wydarzeń jak masakra w Srebrenicy. Pokłady zła drzemiące w ludziach są niestety zaskakująco duże i podobne tragedie w przyszłości są zapewne tylko kwestią czasu. Dlatego tak ważne jest nieustanne przypominanie o tych, które już naznaczyły historię ludzkości swoim krwawym piętnem.

Ludobójstwo nie jest „wynalazkiem” czasów współczesnych, do takich zbrodni dochodziło w zasadzie od niepamiętnych czasów. Inicjowały je zawsze jakieś chore ideologie, w których nie było miejsca dla prawdziwych lub wyimaginowanych przeciwników. W średniowieczu taką rolę zazwyczaj odgrywała religia, później temat zdominowały wszelkiego rodzaju niebezpieczne „izmy”. Kto dziś pamięta o plemionach Prusów, Jadźwingów czy Galindów, zamieszkujących obszar dzisiejszej Warmii i Mazur? Krzyżacy, podbijając te ziemie w XIII w., dokonali całkowitej eksterminacji tych plemion; do dzisiaj pozostały po nich jedynie ślady w niektórych nazwach geograficznych oraz, co jest historycznym szyderstwem, w nazwie, jakiej zaczęli z czasem używać potomkowie oprawców, na określenie kraju z jakiego pochodzą (Prusy). Wielu historyków za ludobójstwo uważa również krucjaty przeciwko katarom w południowej Francji organizowane na początku XIII w. przez papieża Innocentego III. Po słynnej rzezi w Béziers legat papieski meldował: „Dzisiaj, Wasza Świątobliwość, dwadzieścia tysięcy mieszkańców wydano mieczowi, niezależnie od posady, wieku czy płci”.

Pozostało 94% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem