William Randolph Hearst i Joseph Pulitzer. Jak powstała żółta prasa

Rywalizacja dwóch amerykańskich magnatów prasowych – Williama Randolpha Hearsta i Josepha Pulitzera – ukształtowała prasę i dziennikarstwo na przełomie XIX i XX wieku. Im zawdzięczamy wszechobecne w mediach współczesnych „żółte dziennikarstwo” celujące w sensacjonalizmie.

Publikacja: 03.12.2020 21:00

Karykatura „Żółta prasa” L.M. Glackensa przedstawia Williama Randolpha Hearsta jako błazna, który ro

Karykatura „Żółta prasa” L.M. Glackensa przedstawia Williama Randolpha Hearsta jako błazna, który rozpowszechnia same sensacyjne historie

Foto: Wikipedia

Joseph Pulitzer urodził się 10 kwietnia 1847 r. w Mako na Węgrzech, w zamożnej rodzinie żydowskiego kupca Fülöpa Pulitzera. W 1858 r. rodzina zbankrutowała po śmierci Fülöpa. Pozbawiony nadziei na dobre wykształcenie 16-letni Joseph postanowił zostać żołnierzem i zabłysnąć na polu chwały. Mimo że był wysoki (188 cm wzrostu), miał bardzo niezdarną, tyczkowatą sylwetkę, był słabowity, ciągle łapał infekcje i miał stale pogarszający się wzrok. Z tych powodów, mimo kilkukrotnych prób zaciągnięcia się do wojska, był za każdym razem odrzucany przez komisje rekrutacyjne zarówno w Austrii, Francji, jak i Wielkiej Brytanii.

Dopiero w Hamburgu spełniło się jego marzenie, kiedy poznał amerykańskiego agenta, który zwerbował go do amerykańskiej armii. W USA trwała właśnie wojna secesyjna i każdy ochotnik był potrzebny. W 1864 r. Joseph Pulitzer przybył do Bostonu i od razu zaciągnął się na rok do kawalerii Lincolna. Zależało mu, żeby wcielono go do jednostki, w której było dużo Niemców. Mówił bowiem biegle po niemiecku i francusku, ale bardzo słabo po angielsku.

Joseph Pulitzer (1847–1911)

Joseph Pulitzer (1847–1911)

Foto: Wikipedia

Po wojnie wyjechał do miasta St. Louis, gdzie, aby przetrwać, chwytał się różnych zajęć. Był poganiaczem mułów, bagażowym, kelnerem, a w okresie epidemii cholery został nawet grabarzem. Aby opłacić podróż koleją, szuflował węgiel jako pomocnik maszynisty.

Nigdy nie porzucił marzeń o lepszym życiu. Nieustannie dokształcał się w miejskiej bibliotece Mercantile, gdzie studiował język angielski i prawo. Pewnego dnia w pokoju szachowym tejże biblioteki obserwował grę dwóch panów, którzy okazali się redaktorami gazety „Westliche Post" wydawanej w języku niemieckim. Celne uwagi o grze sprawiły, że mężczyźni zainteresowali się młodzieńcem. Wkrótce został więc reporterem tejże gazety. Po czterech latach utrwalił swoją reputację jako ciekawie piszący dziennikarz, który potrafi demaskować afery polityczne i finansowe. Punktem przełomowym w jego życiu był rok 1878, kiedy po latach oszczędzania został właścicielem gazety „St. Louis Post-Dispatch".

Mimo że Pulitzer był właścicielem, pracował w redakcji od rana do nocy. Pisał i wydawał artykuły o charakterze śledczym, demaskujące korupcję na różnych szczeblach władzy. Jego artykuły i gazety zyskały wielką poczytność. On sam najczęściej nagradzał swoich dziennikarzy za dobre dziennikarstwo śledcze demaskujące korupcję wśród polityków.

Bat na korupcję

Od 1883 r. Joseph Pulitzer był wydawcą powstałej w 1860 r. gazety „New York World". Został jej właścicielem po spotkaniu z milionerem finansistą Jayem Gouldem. Pomimo narastających problemów ze zdrowiem, zwłaszcza ze wzrokiem, Joseph Pulitzer zaczął prowadzić od 1883 r. „New York World" w stylu, jaki ostatni wydawca James Wyman Barret określił mianem „rewolucji jednego człowieka". Pulitzer miał obsesję na punkcie demaskowania korupcji. Jego gazety pisały o tym codziennie. Powoli zmieniała się szata graficzna. Dzięki licznym rysownikom i fotografom pojawiło się dużo ilustracji. Nawet ogłoszenia i promocje sprzedażowe „New York World" miały swój specyficzny charakter. Jednym z najsłynniejszych było wezwanie do prenumeraty gazety w celu wsparcia budowy piedestału pod Statuę Wolności. Dzięki zebranym funduszom zbudowany we Francji posąg mógł zająć swe miejsce w nowojorskiej zatoce. Nakład sprzedawanych gazet przekroczył wówczas 600 tysięcy egzemplarzy. Sukcesy Pulitzera zaowocowały zawistną kampanią ze strony wydawcy „The Sun" Charlesa Andersona Dany, który publikował przeciwko Pulitzerowi antysemickie artykuły, grając na uczuciach religijnych amerykańskich chrześcijan.

W miarę lat Pulitzer powoli zaczął tracić wzrok. Nawracające fale depresji wymusiły na nim potrzebę odpoczynku i izolacji od świata. Coraz więcej czasu spędzał na swoim jachcie „Liberty" lub w „wieży ciszy" w Bar Harbor, jak nazywał swoją letnią rezydencję w Maine. W starszym wieku zaczął przejawiać nadwrażliwość na hałas. Wszystkie głośniejsze dźwięki przyprawiały go o ból głowy.

Kiedy odkrył, że jego korespondencja z podległymi mu kierownikami działów gazety wyciekła do konkurencji, opracował specjalny kod składający się z 20 tys. haseł. Nazwiska i nazwy zostały zastąpione innymi wyrazami. I tak np. wydawany przez Williama Randolpha Hearsta „Journal" nazwał „Geranium", prezydenta Theodora Roosevelta „Glutinousem", Partię Republikańską „Malarią", a siebie „Andesem".

William Randolph Hearst (1863–1951)

William Randolph Hearst (1863–1951)

Foto: Wikipedia

Nieudany polityk, udany wydawca

W 1863 r. właścicielowi kopalni złota, inżynierowi górnictwa George'owi Haerstowi, urodził się syn, któremu rodzice nadali imiona William Randolph. Wychowywany w bajecznym luksusie chłopiec żył w przeświadczeniu, że ze względu na bogactwo ojca może pozwalać sobie na wszystko. Jednak w 1887 r. nawet pieniądze i wpływy polityczne ojca nie przeszkodziły w wyrzuceniu Williama z Uniwersytetu Harvarda.

W tym samym roku William zaczął pracować w należącej do jego ojca deficytowej gazecie „San Francisco Examiner". Od podległych mu redaktorów wymagał, aby tematy zawsze przykuwały uwagę czytelnika. Rzetelna informacja miała dla niego znaczenie drugorzędne. Krótko mówiąc: gazeta musiała się sprzedawać. William zaczął wprowadzać zmiany w wyglądzie „Examinera", tworząc siedem szerokich kolumn zamiast wąskich dziewięciu. Między wierszami i paragrafami było znacznie więcej światła, a jak sam zaznaczał, wzorem dla niego był nowojorski „World" prowadzony przez Pulitzera. Przy maksymalnej ilości publikowanych sensacji pojawiało się dużo reklam i promocji dla czytelników, których ciągle przybywało. Na pierwszych stronach pojawiały się rzucające się w oczy sensacyjne nagłówki (odpowiednik dzisiejszych napisów „breaking news") i recenzje sportowe. Stworzył także – co było nowością – stanowisko korespondenta zagranicznego. Niespożyta energia i rozmach innowacyjności sprawiły, że „Examiner" stał się potężną tubą i dźwignią w politycznej oraz społecznej rzeczywistości Kalifornii.

Narodziny sensacjonalizmu

Hearst z podziwem przyglądał się sukcesom gazety „New York World" Pulitzera. Postanowił jednak podbić rynek nowojorski i wyrzucić z branży Pulitzera. Zaczął od kupna w 1894 r. mizernego pisemka „Morning Journal", które wkrótce z 70 tysięcy skoczyło do 1,5 miliona nakładu.

Joseph Pulitzer dostrzegł agresywną taktykę Hearsta i przyznał, że jest naprawdę efektywna, skoro zastępy czytelników „Morning Journal" rosły z dnia na dzień. Podczas ich współzawodnictwa pojawiło się nowe pojęcie, które przeszło do historii dziennikarstwa jako „żółta prasa".

Od 5 maja 1895 r. do 4 października 1896 r. w gazecie „New York World" ukazywał się pierwszy w historii komiks, którego głównym bohaterem był Mickey Dugan, znany jako „żółty chłopiec". Twórca komiksu, rysownik Richard Felton Outcault (podkupiony przez Hearsta), nie przypuszczał zapewne, że żółty kolor nocnej koszuli głównej postaci komiksu będzie odnosił się również do pewnego typu gazet. Ich dominującą cechą była sensacja, powierzchowne, często tandetne i niesprawdzone, choć niezmiernie chwytliwe ukazywanie przeróżnych tematów. Historycy dziennikarstwa przypuszczają, że nazwa „żółta prasa" została stworzona przez Erwina Wardmana, dziennikarza pracującego w „New York Press". Cel był tylko jeden: tak redagować i wydawać gazetę, aby kupowało ją jak najwięcej ludzi spragnionych relacji z najbardziej mrocznych zakamarków amerykańskiego społeczeństwa. Popularnością cieszyły się: morderstwa, gwałty, skandale obyczajowe, ale także prosta, lubieżna rozrywka i tania sensacja.

Pulitzer, któremu raczej obce były takie, jak to określano, „humbugowe" publikacje Hearsta, nagle uświadomił sobie, że w Nowym Jorku pojawił się groźny konkurent, który w rywalizacji z nim stosuje prostą, ale skuteczną zasadę: „cel uświęca środki". Sam Hearst o roli prasy mówił tak: „Amerykanie chcą czegoś lakonicznego, obrazowego i uderzającego – czegoś, co obejmie we władanie ich uwagę, sympatię, pobudzi oburzenie i wyobraźnię, przekona ich co do przyczyn wydarzeń i obudzi ich świadomość".

Podejmując wojnę z Hearstem, Pulitzer musiał wyrównać z nim cenę egzemplarzową swojej gazety. Ale jak mógł to zrobić, skoro cena gazety Hearsta wynosiła tylko 1 cent? Gazeta Pulitzera kosztowała 2 centy. Kiedy wreszcie wydawca „Worlda" zdecydował się obniżyć cenę swojej gazety, Hearst dał pokaz siły swojej prasy jako „czwartej władzy" w państwie. Wszedł w obszar polityki, wspierając walkę kubańskiej rebeliantki i więźniarki politycznej Evangeliny Cosio y Cisneros. Aby sprowokować wojnę USA z Hiszpanią broniącą resztek swego kolonialnego majątku na Kubie i w Ameryce Łacińskiej, William Hearst wysłał na Kubę swego korespondenta i rysownika Fryderyka Remingtona. Postanowił dorabiać do jego ilustracji treści uzasadniające konflikt zbrojny między USA a Hiszpanią. Wreszcie dopiął swego, opisując jako pierwszy do dzisiaj budzący kontrowersje incydent ze zniszczeniem w hawańskim porcie okrętu wojennego US „Maine". Ten incydent zmusił władze amerykańskie do wypowiedzenia wojny Hiszpanii.

Wydarzenie to było mrocznym i złowrogim pokazem tego, co mogą sprowokować posługujące się wojenną narracją publikacje prasowe. Sam Hearst już po wojnie tak pisał o zjawisku, którego był twórcą: „Siła prasy jest największą siłą cywilizacji. W ustroju republikańskim dzienniki formują i wyrażają opinię publiczną. Stanowią prawa. Wypowiadają wojnę. Karzą przestępców, zwłaszcza jeśli oni są potężni. Wynagradzają pożyteczne akcje. Dzienniki kontrolują naród, ponieważ reprezentują lud".

Po wojnie z Hiszpanią Pulitzer i Hearst postanowili obniżać koszty drukowania gazet, a możliwość oszczędzenia dostrzegli w redukcji zarobków roznosicieli gazet. Byli to młodzi, często osieroceni chłopcy, utrzymujący się ze sprzedaży gazet. Cenowe starcie magnatów prasowych z nędznie opłacanymi dziećmi odbiło się na prestiżu obu wydawców. Ale aby przetrwać wyniszczającą wojnę, którą sami sobie narzucili, musieli zapomnieć o głoszonych niegdyś populistycznych i demagogicznych hasłach o sprawiedliwości społecznej. Hearst, który nigdy nie poznał biedy, nie miał skrupułów. Inaczej było z Pulitzerem, który znał biedę i życie na samym dnie drabiny społecznej, kiedy lata wcześniej w Budapeszcie zmarł jego ojciec, a rodzina zbankrutowała. Gazeciarze zwyciężyli dopiero w 1899 r. i było to pierwsze zwycięstwo strajkowe w Nowym Jorku i w całych Stanach Zjednoczonych.

Obywatel Kane

Joseph Pulitzer ostatecznie zrezygnował z rywalizacji z Hearstem, a w 1903 r. założył (dzięki dotacji w wysokości 2 mln dolarów) szkołę dziennikarstwa przy nowojorskim Columbia University.

Drugim wielkim przedsięwzięciem Pulitzera było ustanowienie nagrody jego imienia w wysokości 15 tys. dolarów i złotego medalu za osiągnięcia w pisarstwie, sztuce i muzyce. Prace komitetu ruszyły na Columbia University w 1917 r.

Medialny rywal Hearsta i współtwórca nowoczesnego dziennikarstwa Joseph Pulitzer zmarł 29 października w 1911 r. na swym jachcie w Charleston w Karolinie Południowej. Umierającemu, niewidomemu już Pulitzerowi niemiecka lektorka czytała książkę o śmierci króla Ludwika XI. Chorobliwie wrażliwy na hałas Joseph Pulitzer szeptał do niej po niemiecku: „Ciszej, ciszej".

Hearst przeżył swojego konkurenta o cztery dekady. Od 1911 r. był już niekwestionowanym władcą prasy. Nie pomogło mu to jednak w zrobieniu kariery w polityce. W 1902 r. został co prawda wybrany do Izby Reprezentantów Kongresu z ramienia Partii Demokratycznej, ale przez kolejne lata przegrywał wybory na gubernatora stanu Nowy Jork i burmistrza miasta o tej samej nazwie. Marzyła mu się prezydentura, ale ilekroć próbował sięgać po wyższe stanowiska, ponosił porażkę. Zyskał przez to szyderczy przydomek William „a także Randolph" Hearst, oznaczający, że ciągle pojawiał się na listach kandydatów i ciągle przegrywał.

Wojna z Hiszpanią, którą sprowokował swoim żółtym dziennikarstwem, spowodowała, że USA zerwały na zawsze z polityką izolacjonizmu. Hearst tego żałował. Jako zadeklarowany anglofob i antykomunista był zwolennikiem nieangażowania się USA w konflikty zagraniczne. Zarzucano mu nawet sympatię dla Mussoliniego i niemieckiego nazizmu.

W 1928 r. Hearst był u szczytu swojej potęgi medialnej. Ale rok później niespodziewanie nadciągnął wielki kryzys, który wstrząsnął gospodarką światową i fortuną Hearsta. W momencie, gdy po wielkim krachu ekonomicznym Hearst był w bardzo złej sytuacji finansowej, z pomocą przyszła mu kochanka – Marion Davies, która wyprzedała swoją biżuterię, akcje, stroje i wsparła go czekiem na milion dolarów.

W filmie „Obywatel Kane" z roku 1941 Orson Welles przedstawił go jako ponurego bogacza żyjącego samotnie ze swoją kochanką w neogotyckim zamczysku. Dowiedziawszy się o tej produkcji, wściekły Hearst obiecał, że zniszczy Wellesa. Najbardziej bolało go, że bohater filmu został ukazany jako kiepski dziennikarz. Magnat prasowy robił wszystko, aby usunąć film z amerykańskich kin. Zakazał nawet swoim dziennikarzom o nim pisać, ale kierownictwo wytwórni RKO, która wyprodukowała film, mimo obaw przed procesem nie wycofało filmu. Hearst okazał się bezsilny wobec nowego medium. Pod koniec życia został mu zaledwie ułamek dawnej fortuny. Zmarł na udar w 1951 r.

Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Historia
Generalne Gubernatorstwo – kolonialne zaplecze Niemiec