Zuchwały cios przeszedł wszelkie oczekiwania – obecnie armja bolszewicka stoi przed możliwością zupełnego pogromu. (...) Wojska Piłsudskiego znajdują się obecnie na linji Kołbiel – Radzyń – Włodawa. Na zachód od Warszawy wojska polskie odniosły również znaczne zwycięstwo, pomimo że uważano je za zupełnie zdemoralizowane. (...)
Powodzenie za powodzeniem. Zwycięski pochód Piłsudskiego trwa ciągle. (...) Siły nasze dotarły już do Łukowa, nieprzyjaciel natomiast po okazaniu słabego oporu w okolicach Białej i Międzyrzeca cofa się dalej i dalej. (...)
Wysłałem dziś do Londynu depeszę następującej treści. „Polska kontrofenzywa skierowana przeciw lewemu skrzydłu armji rosyjskiej przemieniła zupełnie sytuacją wojenną. Nieprzyjaciel, który docierał już do bram Warszawy, odrzucony został poza Narew i Bug. Polacy wzięli do niewoli wiele tysięcy jeńców”. (...)
(...) Weygand zdecydował się wracać do Francji, jak tylko bitwa pod Warszawą zostanie rozegrana. Polacy niechętnie słuchali jego uwag, mówiąc wprawdzie, że zgadzają się z niemi, lecz w rzeczy samej bynajmniej nie byli mu wdzięczni za jego pomoc. (...)
(...) Bolszewicy, ścigani przez Polaków, cofają się dalej i dalej, a przestrzeń przebyta przez wojska polskie jest wprost zdumiewająca. Ogólna liczba jeńców sięga 15 000, nie licząc w tem całych oddziałów wojska, które straciwszy łączność z głównemi korpusami, błąkają się teraz po lasach. Rosyjskie Naczelne Dowództwo wystosowało do Budionnego najsurowszy nakaz dostarczenia pomocy na północny front, Budionnyj jednak wraz z pięcioma dywizjami kawalerji trzyma się uparcie okolic Lwowa (...).
Między władzami moskiewskiemi a Budionnym doszło do porządnego zatargu. Telegramy z Moskwy nakazywały mu spieszyć z ratunkiem na zagrożony północny front, on jednak odpowiedział, iż znajduje się właśnie 15 kilometrów od Lwowa i musi przede wszystkiem zdobyć Lwów. Posyłając Moskwie swą odmowną odpowiedź, jawnie drwił Budionnyj z najwyższych władz sowieckich, wiadomo bowiem, że otrzymał uprzednio gwałtowną depeszę od samego Trockiego. W rezultacie nie pójdzie Budionnyj z pomocą na północ, ani także Lwowa nie zdobędzie. (...)
Ostatnie obliczenia zdobyczy wojennej wykazują: 60 000 jeńców, 100 armat i 1000 karabinów maszynowych, amunicji bardzo niewiele, natomiast ogromną ilość pieniędzy papierowych o wątpliwej wartości. Rząd polski ma teraz nie lada kłopoty z wyżywieniem takiej masy jeńców. Wziąłem sobie za zadanie przekonać się naocznie, w jakich warunkach żyją jeńcy rosyjscy. (...) Nie dostrzegłem żadnego śladu znęcania się nad bezbronnymi. Jeńcy uważani są przez Polaków raczej za nieszczęśliwe ofiary niż za znienawidzonych wrogów. Widziałem, że są zdrowo i dobrze karmieni, a większość z nich robi wrażenie uszczęśliwionych z tego, że oto żyje sobie bezpiecznie i daleko od linji frontu.
Jeńcy z 16. dywizji wojsk sowieckich stwierdzają, iż bolszewicy doznali zupełnej klęski. (...). Starali się oni stawić opór nad Niemnem, jednakże wskutek kompletnego zdemoralizowania armji okazało się to niemożliwe. Zmuszeni przeto byli cofnąć się aż poza linję Smorgoń [Smorgonie] – Baranowicze.
Wczoraj o godz. 9 wieczorem opuściliśmy Warszawę. Ostatnie dwa dni spędziliśmy w nastroju nadzwyczaj serdecznym, winszując sobie nawzajem z Polakami i życząc pomyślnej przyszłości. Najwięcej uznania okazują Polacy, zupełnie słusznie, Weygandowi, któremu powielekroć publicznie wyrażano wdzięczność. Dotychczas spóźniali się Polacy zarówno ze zrozumieniem doniosłości zwycięstwa, jak i z wyrażeniem wdzięczności tym wszystkim, którzy pomogli im zwycięstwo to osiągnąć, teraz jednak w hojności wyrażanych uczuć pragną widocznie odrobić czas stracony. (...)
(...) Radcliffe utrzymuje, że pod względem tragizmu zwycięstwo armji polskiej nie ma sobie równego w dziejach wojen. Uznanie całe należy się Polsce za spełnienie tego bohaterstwa. Zasługi Polski podkreśla jeszcze ten fakt, że w czasie gdy staczała ona swą wielką bitwę, niejedno zaprzyjaźnione z nią mocarstwo starało się zniewolić Rząd Polski do przyjęcia warunków dyktowanych przez Sowiety. (...)
Niespełna sześć tygodni upłynęło od dnia naszego wyjazdu z Londynu, a potem z Paryża. Myśleliśmy wówczas, że cały przyszły trud naszej misji okaże się daremnym. (...) Jakże jednak radośnie i podniośle czuje się człowiek, któremu przypadł w udziale przywilej uczestniczenia w zdarzeniu, którego spełnienie przeszło tak bardzo wszelkie oczekiwania.
Przesilenie (...) bolszewicy nie wszystkie swe siły skoncentrowali w pobliżu Warszawy. Przeciwnie, rozproszyli je w trzech zasadniczych kierunkach. Zgrupowanie pierwsze, rozporządzające znaczną ilością wojska, miało za zadanie posunięcie się jak najdalej na zachód wzdłuż granicy Prus wschodnich z celem zdobycia Torunia i przerwania połączeń komunikacyjnych Warszawy z Gdańskiem. Zgrupowanie drugie, rozporządzające większą jeszcze liczbą wojska, miało na widoku przeprawienie się przez Wisłę w pobliżu Warszawy i zaatakowanie Warszawy od strony południowo-zachodniej. Przeznaczeniem trzeciego na koniec ugrupowania było skierowanie całego wysiłku na Lwów z zamiarem zdobycia go i dalszego osłaniania lewego skrzydła pochodu na Warszawę. (...) Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Tuchaczewski przeświadczony był o możliwości zdobycia Warszawy każdej chwili. Wolał on jednak wstrzymać się jeszcze i przeczekać, aż część jego wojsk przejdzie Wisłę, atakując Warszawę od zachodu i w ten sposób zamykając odwrót armji polskiej.
Niewiadome, kto był rzeczywistym twórcą polskiego planu obrony, jednak zarówno oświadczenia Weyganda, jak i Piłsudskiego każą wnioskować, iż osobistej inicjatywie Piłsudskiego zawdzięczać należy najśmielsze posunięcia tego planu. W skrócie plan jego przedstawiał się następująco: skoncentrowanie nad rzeką Wieprzem pięciu i pół dywizyj wyborowych wojsk polskich. W tym celu odciążył on zarówno załogę Warszawy, jak i załogę Lwowa, bronionego przez armję południową, i z najlepszych wojsk tych ugrupowań utworzył ugrupowanie trzecie, właśnie owe pięć i pół dywizji. Miały one połączyć się ze sobą dnia 13 sierpnia nad rzeką Wieprzem w okolicach Dęblina; organizację zaś wewnętrzną tego ugrupowania znamionować miała jak największa ruchliwość i podatność do forsownych marszów. Dalszy plan strategiczny dopuszczał Rosjan do atakowania Warszawy, by tym sposobem jak największą ich liczbę zaabsorbować walką z wojskami polskiemi broniącemi miasta. Aczkolwiek wojska te były już bardzo osłabione cofaniem się przez półtora miesiąca, sądzono jednak, że zdołają utrzymać obronę przez trzy dni, po upływie których nastąpić miał atak flankowy z Dęblina, zrywający łączność pomiędzy poszczególnemi oddziałami wojsk rosyjskich, a przez to samo przynoszący skuteczną pomoc zagrożonej Warszawie. Przygotowanie obrony prowadzono ściśle według tego planu. Piłsudski wyjechał z Warszawy 12 sierpnia wieczorem i sam stanął na czele owej lotnej jednostki bojowej.
(...) Tymczasem 14 sierpnia rozpoczął się atak bolszewicki na Warszawę. Walki pierwszego dnia nie przyniosły żadnej zmiany na lepsze. Niektóre bataljony zachowywały się podobno okropnie w czasie walk, a przedmieście Radzymina, położonego tuż pod Warszawą, tracono, odzyskiwano i tracono z powrotem. Wieczorem 14 sierpnia otrzymał Piłsudski alarmującą depeszę z Warszawy, w której malowano położenie w najczarniejszych barwach, żądając zwrotu wojsk ściągniętych przez Piłsudskiego nad Wieprz lub przyspieszenia ustalonego poprzednio terminu rozpoczęcia wypadu flankowego. Piłsudski postanowił zasadniczo nie odstępować ani na krok od swego pierwotnego planu, przyspieszając wszakże termin rozpoczęcia ataku o dwadzieścia cztery godziny. Złe wieści upewniły go o konieczności uderzenia, uderzenia druzgoczącego, jednakże planu swego Piłsudski nic zmienił. Rozsyłając nowe rozkazy do swych wojsk gotujących się do wypadu, podkreślał Piłsudski konieczność jak najszybszego posuwania się naprzód. (...) W ciągu 16 i 17 sierpnia przeszły wojska pod wodzą Piłsudskiego nieprawdopodobnie wielką przestrzeń. (...) Zdumienie nieprzyjaciela nie miało granic. Dopiero wczesnym rankiem 18 sierpnia wojska Piłsudskiego napotkały poważny opór.
Czemu należy przypisać, że Tuchaczewski pozostawił swe główne linje komunikacyjne bez należytej osłony? Były po temu trzy następujące przyczyny: przede wszystkiem liczył on na to, że kawalerja Budionnego zaabsorbuje całe polskie prawe skrzydło; sądził poza tem, że Polacy zbytnio już podupadli na duchu, by mogli zgotować jakąkolwiek strategiczną niespodziankę; po trzecie, odczuł on na innych odcinkach frontu tak groźne obostrzenie walki, że był zmuszony ściągnąć ze swych dróg komunikacyjnych resztę wojsk potrzebną na innych pozycjach.