Latem ich wojska w oczekiwaniu wroga skoncentrowały się w Niżnym Nowgorodzie. Wywiad donosił, że Arapsza nie ruszył jeszcze z letnich koczowisk nad Wołgą. Mało kto wówczas wierzył, że Tatarzy w ogóle nadciągną, gdyż upały nie sprzyjały wyprawom wojennym. Toteż książę moskiewski powrócił do swej stolicy, pozostawiając jednak w gotowości część sił, które w razie niebezpieczeństwa miały wspomóc pułki suzdalsko-niżnonowgorodzkie.

Ale pod nieobecność księcia Dymitra jego wojowie zapomnieli o karności i dyscyplinie. W lejącym się z nieba żarze zrzucili zbroje, odstawili oręż i obozowali w koszulach, bywało, że półnago. Jak donoszą kronikarze, jedni „rozjechali się (po okolicznych wsiach – T. B.) i miód, i piwo pili do upicia się bez miary, i tak jeździli pijani”, a inni „porozjeżdżali się na łowy, i uciechę mieli taką, jakby byli w swoich włościach”. Ponieważ działo się to opodal Niżnego Nowgorodu, nad brzegami rzeki Pjanej, kronikarze spuentowali sytuację kpiarskim kalamburem: „I tak w rzeczy samej byli za Pjaną pijani”. To musiało się skończyć katastrofą. Na początku sierpnia Tatarzy, wspomagani przez kontyngenty koczowników nadwołżańskich, spadli na nieprzygotowanych Rusinów. Starcie zakończyło się całkowitym pogromem: kniaź Siemion zginął w boju, Iwan Dymitriewicz utonął w Pjanej podczas ucieczki. Tylko nielicznym wojom udało się ujść z życiem. Niebawem spłonął Niżny Nowgorod, a zagony wroga rozlały się po całym księstwie.

W 1378 roku o powtórzenie sukcesu Arapszy pokusił się inny emir Mamaja – Biegicz. Tym razem jednak książę moskiewski był czujny. Dopilnował, aby wywiad wyśledził plany i marszrutę Tatarów, zebrał też odpowiednie siły. 11 sierpnia obie armie spotkały się nad brzegami rzeki Woży, niedaleko Kołomny. Ordyńcy długo nie chcieli zaryzykować przeprawy pod nosem wroga, ale gdy wreszcie ruszyli, wpadli w pułapkę. Dymitr Iwanowicz, podzieliwszy swoje siły na trzy pułki, pozwolił głównej części armii tatarskiej pokonać rzekę, po czym uderzył na wroga jeszcze ociekającego wodą (jego taktyka do złudzenia przypominała tę, którą 150 lat wcześniej nad Kałką zastosowali wodzowie Mongołów Dżebe i Subedej). Pułk główny pod jego dowództwem związał walką Tatarów, ze skrzydeł zaś natarły pułki księcia Andrzeja połockiego i okolniczego Tymofieja oraz księcia Daniela prońskiego. Tatarzy zostali wzięci w kleszcze, a ich odwrót przerodził się w bezładną ucieczkę. Setki ordyńców padły w walce lub potonęły w nurtach Woży.

Pierwszy raz udało się Rusinom rozbić znaczne siły tatarskie. Prawda, wyprawa Biegicza nie odbywała się pod sztandarami chana, ale jego wojska razem z kontyngentami koczowników nadwołżańskich liczyły ok. 20 tys. zbrojnych. Po kompromitacji nad Pjaną zwycięstwo nad Wożą bardzo podniosło morale Rusinów.