[srodtytul]Żydzi w wagonach bydlęcych[/srodtytul]
W niektórych miejscowościach sowieccy kolaboranci z bronią w ręku atakowali oddziały Wojska Polskiego. Do najostrzejszych tego typu wystąpień doszło w Grodnie – nazywanym czasami Bydgoszczą Wschodu – oraz w Skidlu. – Dlaczego Żydzi to robili? Liczyli na to, że ich życie w sowieckim raju będzie lepsze niż w II RP. Szybko się jednak na tym przejechali – mówi pani Głowacka.
Rzeczywiście w fali sowieckich wywózek na Wschód w latach 1939 – 1945, Żydzi stanowili spory odsetek deportowanych. Na celowniku NKWD znalazła się żydowska inteligencja, ale także kupcy, a więc, zgodnie z komunistyczną ideologią kapitalistyczni wyzyskiwacze. Zresztą wielu, szczególnie tych zamożnych, Żydów od początku nie miało złudzeń i ostrzegało swoich współbraci przed zbytnim angażowaniem się po stronie nowego reżimu.
– Bolszewicy traktowali wojnę z Polską jako przedłużenie wojny domowej, jako wojnę rewolucyjną. A w takiej wojnie wroga niszczy się wszelkimi sposobami. Stąd też była to wojna nieludzka, zbrodnicza od samego początku – mówił we wspominanym wywiadzie prof. Wieczorkiewicz.
[srodtytul]Utopione w studni[/srodtytul]
Zgodnie z logiką rewolucyjnej wojny domowej i rozprzestrzeniania ideałów komunizmu na podbite terytoria Armia Czerwona na zajętych polskich terenach przystąpiła do eksterminacji „obszarników”. Czyli dzieła, które na terenie Rosji i innych państw przez siebie ujarzmionych dokonała w latach 1917 – 1921. Dla polskiego ziemiaństwa 17 września miał wymiar niemal apokaliptyczny. Oto kilka przykładów:
Michał Krasiński, weteran wojny 1920 roku, przyjaciel gen. Andersa, właściciel majątku Bojary w województwie grodzieńskim. Aresztowany w swoich włościach przez grupę sowieckich żołnierzy i rozstrzelany w masowej egzekucji 20 września na skrzyżowaniu pobliskich dróg. Jego ciało wrzucono do rowu melioracyjnego i długo nie pozwalano pogrzebać. Ekshumacji zwłok dokonano dopiero w 1989 roku.
Stanisław Gelewski, obrońca Lwowa z 1918 roku, właściciel majątku Szumlany Wielkie w województwie tarnopolskim. Podobnie jak Krasiński wywieziony z własnego domu.
Osądzony przez sąd doraźny NKWD w chacie miejscowego sołtysa. Oskarżenie: gnębienie chłopów. Wyrok: śmierć. Zabity na miejscu i pochowany na podwórku domu sołtysa przez wiernego sługę.
Helena Brzozowska, mieszkająca w majątku Górnofel w województwie nowogrodzkim. Wywleczona z domu przez sołdatów i utopiona w studni wraz z kilkuletnią córką.
[srodtytul]Śmierć pod chłopskim łóżkiem[/srodtytul]
Również podczas eksterminacji ziemian dużą rolę odegrała miejscowa ludność podburzona przez Sowietów – białoruskie i ukraińskie chłopstwo. We dworach i na folwarkach ziem wschodnich II RP rozegrały się sceny identyczne jak te, które miały miejsce na dworach Ukrainy po zakończeniu I wojny światowej i zostały we wstrząsający sposób opisane przez Zofię Kossak-Szczucką w powieści „Pożoga”.
Na „polskich panów” rzuciło się zrewoltowane przez sowieckich agitatorów chłopstwo. Mordowano ich całymi rodzinami, majątek i inwentarz grabiono, a dwory – cenne ośrodki kultury, często zawierające bogate zbiory dzieł sztuki i znakomite biblioteki – burzono bądź puszczano z dymem. Jedynie maszyny rolnicze zatrzymywali dla siebie bolszewicy, aby wywieźć je do Związku Sowieckiego.
Grupa Ukraińców 19 września zamordowała Kazimierza Harsdorfa, właściciela szeregu dóbr w województwach stanisławowskim i tarnopolskim. Straszliwie skatowany nożami i kijami skonał ukryty pod łóżkiem w chłopskiej chacie w majątku Leszczańce.
Podobny los spotkał Stanisława Falkowskiego, właściciela majątku Ostrzyca w województwie poleskim. Ukryty przez znajomych Żydów w Janowie Poleskim został tam znaleziony przez komunistyczną milicję. 22 września zamordowany i ograbiony podczas konwoju do Brodnicy. Sprawcą był należący do milicji były kryminalista. Ciało polskiego szlachcica zostało pochowane na miejscu zbrodni.
Wkrótce białoruskie i ukraińskie chłopstwo szybko przekonało się, czym naprawdę jest sowiecki raj, gdy komisarze przystąpili do kolektywizacji.
[srodtytul]Katastrofa geopolityczna[/srodtytul]
17 września dla ziem wschodnich Rzeczypospolitej był początkiem koszmaru terroru, przemocy i pożogi. Wydarzenie to nie było jednak tylko pasmem masakr polskich obywateli i palenia dworów. To przede wszystkim gigantyczna katastrofa geopolityczna. Wydarzenie, które całkowicie odmieniło i przeorientowało polską tożsamość kształtowaną przez ponad pół tysiąclecia obecności i zaangażowania na Wschodzie.
O ile geopolityczne skutki 1 września zostały odwrócone – odzyskaliśmy nie tylko ziemie zachodnie włączone przez Hitlera do Rzeszy, ale dostaliśmy jeszcze spore połacie niemieckiego terytorium – skutki 17 września trwają do dziś. Linia demarkacyjna wyznaczona w 1939 roku przez Hitlera i Stalina mniej więcej pokrywa się z linią Curzona, wzdłuż której wytyczono granicę powojennej komunistycznej Polski.
Polaków z ziem wschodnich wymordowano bądź wywieziono w falach wywózek podczas okupacji lat 1939 – 1941, a dzieła dokończono po 1944 roku w ramach nowej fali terroru i tzw. repatriacji zza Bugu. Starano się również usuwać wszelkie materialne i kulturowe ślady polskości na tych terytoriach. Eksterminowani zostali nie tylko ludzie, ale zniknął unikalny świat, który tworzyli.
Do dziś Polska odczuwa skutki planowego, metodycznego niszczenia elit. W zbrodniach katyńskich, które stały się następstwem agresji 17 września, zginął kwiat inteligencji polskiej. Po drugiej stronie kordonu inteligentów mordowali Niemcy – w Palmirach, w Akcji AB, w Oświęcimiu.
Wielu z tych, którym udało się przedostać na Zachód, już po wojnie nie mogło wrócić. A tych, którzy jednak wrócili, niszczyli polscy komuniści na usługach Związku Sowieckiego. Efektem jest ogromne spustoszenie wśród tej warstwy, która przenosi z pokolenia na pokolenie skarby myśli, tradycji, obyczaju...
[srodtytul]Koniec Rzeczypospolitej[/srodtytul]
Bolszewicy podczas wojny nie tylko położyli kres wieloetniczności i wielokulturowości Rzeczypospolitej, ale spowodowali przeorientowanie jej kilkusetletniej tradycji zaangażowania w Europie Wschodniej. Polska po przecięciu więzów łączących ją z terenami zamieszkałymi przez ludność litewską, białoruską i ukraińską, a za to ze Szczecinem i Wrocławiem oderwanym od Niemiec, została pozbawiona swojej spuścizny i misji na Wschodzie.
Obrócona na Zachód zajęła się obroną „ziem odzyskanych” przed „niemieckim rewanżyzmem”. I nie chodzi tu tylko o tworzących te propagandowe hasła komunistów, ale mentalnie – o prawie cały naród. Przecież emigracja niepodległościowa na każdym kroku podkreślała, że „w sprawie utrzymania granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej idzie razem z komunistami”.
17 września był wydarzeniem, które oznaczało więc ostateczną porażkę w wielowiekowej rywalizacji z Rosją o to, co Juliusz Mieroszewski nazywał przestrzenią ULB (Ukraina, Litwa, Białoruś). Związek Sowiecki tę przestrzeń opanował, a Polska stała się na pół wieku jego wasalem. Ta negatywna koniunktura miała odwrócić się dopiero po 1989 roku, gdy rozpadł się Związek Sowiecki, a Polska, Litwa, Białoruś i Ukraina odzyskały niepodległość.
k]