Akurat w tym roku trudno pisać o rocznicy agresji ZSRR na walczącą z Niemcami Polskę bez odniesień do dzisiejszej wojny, w której historię traktuje się niby oręż, a która poprzedziła spotkanie polityków – w tym szefów rządów Niemiec i Rosji – na Westerplatte.
[srodtytul]Na sygnał z Kremla[/srodtytul]
Jak mogliśmy się przekonać, walka o prawdę na temat paktu Ribbentrop-Mołotow i wynikającym z niego „ciosie w plecy” 17 września 1939 roku nie jest zakończona. Co więcej – poczuliśmy przedsmak rosyjskiej kontrofensywy historycznej, która ma już gotowe tezy o rzekomym aliansie polsko-nazistowskim i odpowiedzialności Warszawy za wybuch II wojny światowej. Profesor Zdzisław Krasnodębski ujął to nowe odkrycie tak: okazało się, że wbrew naszemu błogiemu przekonaniu z ostatnich dwóch dekad nic w historii nie jest ustalone, nic nie jest ewidentne.
Istotnie, okazało się, że ustalenia historyczne o wydarzeniach sprzed 70 lat na sygnał z Kremla mogą ulec zaskakująco szybkiej rewizji i znajdą się odpowiednio utytułowane profesorskie głowy, które takie zmiany gotowe są potwierdzić swoim autorytetem.
Że politykę historyczną może prowadzić wywiad. Że z każdego można zrobić agenta Abwehry.