[b]Rz: Gdy dziś spojrzymy na czołówki największych dzienników, to obok informacji o wyścigach Formuły 1 i najnowszych technologiach medycznych przeczytamy o pakcie Ribbentrop-Mołotow oraz tragedii niemieckich wypędzonych. Trudno się oprzeć wrażeniu, że z jednej strony świat niesamowicie przyspieszył, a z drugiej – zatrzymał się 70 lat temu. Dlaczego ciągle żyjemy historią?[/b]
[b]Bronisław Komorowski:[/b] Spory historyczne to pewnie trochę polska specyfika. Ręczę, że na czołówkach gazet w innych krajach informacji z czasów II wojny światowej nie ma w takiej ilości. Pamiętam spory moich dziadków i rodziców jeszcze o powstanie styczniowe czy Legiony z I wojny światowej. Pamiętam także, że na początku opozycji antykomunistycznej dzieliliśmy się – jak nasi dziadowie – na zwolenników Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego. Tłumaczy nas to, że przez kilkadziesiąt lat nie można było z powodu cenzury komunistycznej spokojnie przeżyć i przedyskutować doświadczenia historycznego. Teraz nadrabiamy stracony czas.
[b]Problem w tym, że historia znajduje się na czołówkach gazet, bo nadal jest aktualna. Okazuje się – co pokazały ostatnie doniesienia z Moskwy – znakomitym orężem do uprawiania bieżącej polityki. Ofensywa publikacji rosyjskich skarżących Polskę o paktowanie z Hitlerem, „demaskowanie” niemieckiego agenta Becka i cały szereg innych działań miały charakter prowokacyjny – przed wizytą premiera Władimira Putina.[/b]
– Rosja jest państwem przeżywającym głęboki kryzys, swoistą narodową traumę związaną z upadkiem pozycji mocarstwowej. Nie uporała się z własną przeszłością. Wśród Rosjan, co zrozumiałe, dominuje chęć odczuwania dumy z wielkiego rosyjskiego wkładu w zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami przy równoczesnej chęci zapomnienia o tym, co się wiązało ze zbrodniczym charakterem państwa komunistycznego, a także z rolą Związku Radzieckiego w doprowadzeniu do II wojny światowej przez zawarcie paktu Hitler – Stalin. W rosyjskiej prasie opisów tej wstydliwej historii jest niewiele, a jeżeli już się pojawiają, to są pełne uszczypliwości wobec Polski.
Jednak obecność Władimira Putina na Westerplatte oznacza, że także władze rosyjskie przyznają, iż II wojna światowa zaczęła się 1 września, a nie – jak sądzi większość Rosjan – 22 czerwca 1941 r., od napaści Hitlera na Związek Radziecki. Ta konstatacja zachęcać będzie Rosjan do szukania odpowiedzi na pytanie o rolę ZSRR w tym pierwszym okresie konfliktu. A to nie tylko 17 września, ale i zajęcie Litwy, Łotwy i Estonii. To zagarnięcie Besarabii i atak na Finlandię.