Dawni rycerze w naszych czasach

Kilka tysięcy Polaków co roku wciela się w średniowiecznych rycerzy. ?W sobotę pokażą się pod Grunwaldem.

Publikacja: 12.07.2014 18:00

Latem nie ma tygodnia, by gdzieś w kraju nie odbywały się turnieje rycerskie. Organizują je nawet małe zamki, gdzie rzadko coś się dzieje.

Odtwarzanych jest coraz więcej historycznych bitew, a chętnych do wzięcia udziału w takich widowiskach nie brakuje. – To okazja, by szybko i często bez większego wysiłku wrócić do czasów dzieciństwa, gdy dziewczynki chciały być księżniczkami, a chłopcy rycerzami – uważa prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z UJ. Dodaje, że społeczeństwo jest coraz zamożniejsze a mężczyzn stać na coraz droższe gadżety, takie jak zbroje.

Z miłości do historii

W sobotę na polach grunwaldzkich po raz 17. odbędzie się wielka inscenizacja bitwy z 1410 r. Na miejsce przyjedzie 1,2 tys. rycerzy nie tylko z Polski, ale też wielu krajów europejskich.

Ich popisy będzie oglądać nawet 70 tys. widzów. W rolę króla Władysława Jagiełły wcieli się Jacek Szymański, na co dzień grafik komputerowy.

Jak został królem? – Wrobili mnie – śmieje się dziś. I wspomina, że był jedną z osób, które wymyśliły grunwaldzkie inscenizacje na rocznice zwycięskiej bitwy. – Więc usłyszałem, że skoro wymyśliłem, to powinienem być królem – wspomina. Inscenizacjami  zajmuje się już od 22 lat. – Pierwsza była pod Grunwaldem, gdzie od czasu do czasu spotykali się zapaleńcy.

Strój, który przywdziewa na bitwę, to składanka. Część wypożycza z muzeum, a część zakupił sam. Pomagała mu w tym żona. Co daje Szymańskiemu udział w inscenizacji? – Mam okazję spotkać niesamowitą liczbę wspaniałych ludzi, którzy mają potrzebę przyjeżdżać pod Grunwald za własne pieniądze – opowiada. On na polach bitewnych był już od środy. Poza Polakami przyjeżdżają ekipy z Finlandii, Norwegii, a nawet Nowej Zelandii. – Wszystkich łączy wspólny mianownik: historia – dodaje.

Siły krzyżackie jak co roku poprowadzi wielki mistrz Ulrich von Jungingen. Od lat jest nim Jarosław Struczyński.

Ta rola przypadła mu z racji wykonywanego zawodu – był zarządcą zamku w Gniewie, wybudowanego przez Krzyżaków, a dziś jest prezesem fundacji Europejski Park Historyczny w Zamku Gniew. – Byłem zobligowany do zachowania trzeźwego stosunku do historii zakonu krzyżackiego – tłumaczy. I dodaje, że Krzyżakami zainteresował się, jak miał sześć lat. – Mieszkałem u stóp zamku w Gniewie. Moja rodzina miała ogródek na podzamczu, więc jak sięgam pamięcią, zawsze miałem w głowie wizerunek zamku – wspomina. – A brat, który studiował historię, rozbudził we mnie świadomość historyczną.

Do swojej roli podchodzi z poczuciem humoru. – Dziennikarze, zwłaszcza z zachodniej Europy, dziwią się, że z takim entuzjazmem gram rolę wielkiego mistrza – opowiada.

Dodaje, że członkowie grup rekonstrukcyjnych podchodzą do niego z wielką sympatią. – Zawsze jestem czule witany i żegnany – wspomina. Już nie musi się nikomu w rodzinie tłumaczyć z roli krzyżackiego przywódcy.

Ale okazuje się, że nie każdemu ta postać odpowiada. Kilka lat temu jeden z widzów mierzył do wielkiego mistrza z broni palnej. – Nic mi nie zrobił. Został zatrzymany. Ja o całej sprawie dowiedziałem się już po wszystkim. Nawet nie wiem, jak się to wszystko skończyło – wspomina.

Jaka scena jest najtrudniejsza? – To moment śmierci, gdy potykam się konno i kruszę kopie z jednym z polskich rycerzy, bo to rodzi niebezpieczeństwo – mówi Struczyński.

Zbroja mistrzów

Część uczestników bitwy pod Grunwaldem okazjonalnie przywdziewa rycerskie stroje.  Ale są też tacy, których nie interesują rekonstrukcje – oni mieczem władają sportowo. – Takie bitwy jak ta pod Grunwaldem to dla wielu z nas teatr. My walczymy naprawdę, na pełnej szybkości i z użyciem siły. Nie gramy na scenie, uprawiamy sport. Choć wszystko oczywiście dzieje się w realiach historycznych – mówi Hubert Filipiak, prezes Polskiego Stowarzyszenia Walk Rycerskich.  Ale miłośnicy historii i tradycji wojskowej nie muszą wcale jechać pod Grunwald, by zobaczyć inscenizację. Takie imprezy odbywają się w całej Polsce. Informacje o nich znajdziemy choćby na portalu www.dobroni.pl.

Działalnością rycerską zainteresowani są przeważnie licealiści i studenci. – Niestety, większość z nich nie ma szans zająć się tym na poważnie. To drogi sport i zazwyczaj trzeba poczekać na moment, kiedy będzie można zainwestować w sprzęt – wyjaśnia Filipiak.

Główny wydatek to zbroja kuta ręcznie, na miarę, z prawdziwej stali. Na jej wykonanie trzeba czekać od pół roku do nawet roku, jeśli się chce, by była ona wykonana przez najlepszego płatnerza. – To bardzo ważne, bo im lepsza zbroja, tym bezpieczniej podczas walki. Uderzenia miecza bywają tak mocne, że bez zbroi mogłyby zabić  – mówi Filipiak.

Jak bardzo niebezpieczny to sport? Rycerze na to pytanie nie chcą odpowiadać wprost. Zapewniają jednak, że zwracają uwagę na to, by nikomu nie stała się krzywda. Dlatego właśnie miecze nie są ostrzone, a podczas turnieju zabronione są pchnięcia. Gdyby zbroja była uszkodzona, taki cios mógłby być śmiertelny.

Ale dla rycerzy ważny jest nie tylko sprzęt. Żeby walczyć w ważącej 25–30 kg zbroi i jeszcze do tego machać ważącym 1–2 kg mieczem, muszą być w niezłej formie. – Treningi pochłaniają nam naprawdę dużo czasu. To co najmniej kilka godzin tygodniowo na siłowni, do tego biegi, pływanie, a często także treningi sztuk walki – opowiada Filipiak.

Wkład pracy i zaangażowania jednak się opłaca. Polscy rycerze uchodzą za jednych z najlepszych w Europie. W odbywających się w maju międzynarodowych mistrzostwach świata sportowych walk rycerskich zawodnicy z Polski zajęli drugie miejsce. Prawdziwych rycerzy jest w ostatnich latach coraz więcej. Z jednej strony to skutek tego, że rycerze zrozumieli, jak ważna jest promocja, i coraz częściej wychodzą z informacjami do mediów.

Z drugiej – znaczenie ma to, że ludzie, przyzwyczajeni do szarości codziennego życia, chcą nagle poczuć się bohaterami.

– Każdy czasem chce pokazać, że  potrafi walczyć, postawić się i zwyciężyć. Takie doświadczenia dają im ogromną siłę i znacznie poprawiają samopoczucie – wyjaśnia prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny. Rycerze na każdym kroku podkreślają, że starają się jak najbardziej nawiązywać do tradycji średniowiecznych, ale... żyją jednak w XXI w. Dlatego właśnie regulaminy turniejów dopuszczają w nich udział kobiet. W tym roku podczas mistrzostw świata rywalizowały ze sobą dziewczyny w zbrojach.

Latem nie ma tygodnia, by gdzieś w kraju nie odbywały się turnieje rycerskie. Organizują je nawet małe zamki, gdzie rzadko coś się dzieje.

Odtwarzanych jest coraz więcej historycznych bitew, a chętnych do wzięcia udziału w takich widowiskach nie brakuje. – To okazja, by szybko i często bez większego wysiłku wrócić do czasów dzieciństwa, gdy dziewczynki chciały być księżniczkami, a chłopcy rycerzami – uważa prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z UJ. Dodaje, że społeczeństwo jest coraz zamożniejsze a mężczyzn stać na coraz droższe gadżety, takie jak zbroje.

Pozostało 90% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem