Rzeczpospolita: W Niemczech rozpoczął się proces byłego esesmana Reinholda Hanninga. Za samo bycie strażnikiem w Auschwitz-Birkenau 94-letni Niemiec oskarżony jest o pomocnictwo w zamordowaniu co najmniej 170 tys. osób. Czy warto dalej ścigać nazistów, szczególnie jeśli ich rola w całej machinie Zagłady wydaje się tak znikoma jak w przypadku Hanninga?
Szewach Weiss: Dlaczego znikoma? W przypadku Holokaustu nie ma czegoś takiego jak znikoma rola... Nie bez powodu filozof Karl Jaspers winą obarczał wszystkich Niemców, którzy wtedy żyli. Jeśli Reinhold Hanning był jedynie strażnikiem, który otwierał bramę dla pociągów, to sąd może postanowić, że zamiast kary śmierci czy dożywocia dostanie kilka lat. Ale jego wina jest bezsprzeczna.
Procesy strażników zaczęły się od precedensowego skazania w Niemczech Iwana Demianiuka zwanego „Iwanem Groźnym", którego Izrael wcześniej puścił wolno...
Sam jako przewodniczący Knesetu krytykowałem izraelski sąd za to, że zwolnił Demianiuka, który też był strażnikiem w obozach. Wyraźnie mówiłem, że nie można go wypuszczać, ale nasz Sąd Najwyższy miał inne zdanie. Niemcy go później ściągnęli do siebie i skazali, mimo że miał już 90 lat.
Wszyscy niemieccy zbrodniarze są w podeszłym wieku. Do kiedy należy ich ścigać?