Wojenny wicepremier

Jesienią 1944 r. miasta i miasteczka wzdłuż linii kolejowej łączącej Pruszków z Krakowem i podwarszawskiej kolejki EKD pełne są uchodźców i konspiratorów z Warszawy.

Publikacja: 01.01.2010 06:52

Tablica w Muzeum Powstania Warszawskiego z cytatem z Jana Stanisława Jankowskiego

Tablica w Muzeum Powstania Warszawskiego z cytatem z Jana Stanisława Jankowskiego

Foto: Rzeczpospolita

W Podkowie Leśnej, Komorowie, Brwinowie, Milanówku, gdzie znaleźli schronienie po upadku stolicy członkowie Delegatury Rządu na Kraj i działacze konspiracyjnych stronnictw politycznych – odradza się Polska Podziemna. W Komorowie mieszka ewakuowany na początku października z powstańczego szpitala w Warszawie „Soból”, Jan Stanisław Jankowski – Delegat Rządu na Kraj, wicepremier kierujący Krajową Radą Ministrów, najwyższy w okupowanej Polsce przedstawiciel władz cywilnych.

Niedługo po upadku powstania u „Sobola” melduje się przed swą kolejną kurierską misją do Londynu emisariusz AK, kapitan Jan Nowak. Zaledwie trzy miesiące wcześniej, w końcu lipca, Jankowski wyjaśniał Nowakowi, który właśnie powrócił mostem powietrznym z Zachodu, powody podjęcia walki w Warszawie: „stoimy wobec gigantycznego oszustwa, które ma przekonać i zagranicę, i nasze własne społeczeństwo, że Polska sama zakłada sobie obrożę na szyję, a wolę ludności reprezentuje sowiecka agentura. My nie możemy zachowywać się biernie wobec takiej gry”. Pod Warszawą codziennie słychać detonacje – to specjalne jednostki niemieckie, wypełniając rozkaz Hitlera, burzą i palą ocalałe jeszcze domy i ulice stolicy. Ale Jankowski jest równie zdecydowany jak dawniej. „Tak już jest między ludźmi, że po każdej katastrofie szukają, na kogo by tu złożyć odpowiedzialność, aby samemu się od niej uwolnić. Otóż zobowiązuję pana, aby pan ułatwił to naszym ludziom w Londynie i powiedział im, że ja, Stanisław Jankowski, przyjmuję na siebie całą odpowiedzialność (...) ja byłem tym, który podjął decyzję i upoważnił »Bora« do rozpoczęcia powstania”.

„Nie odniosłem wrażenia, aby Delegat Rządu po tym wszystkim, co się stało, żałował swej decyzji lub uważał ją za błąd” – wspomina Nowak-Jeziorański. „Soból”, u schyłku wojny liczący ponad 60 lat, szczupły, niemal całkiem łysy, w okularach z grubymi szkłami, przypomina mu Romualda Traugutta ze znanych fotografii. Podobnie jak dyktator powstania styczniowego wygląda jak zwykły magistracki urzędnik. Działacz podziemia politycznego, członek władz konspiracyjnego Stronnictwa Ludowego Stefan Korboński twierdzi po latach w swych wspomnieniach, że „Soból” – wykształcony i doświadczony polityk chadecki – był najlepszym z delegatów rządu, jakiego miało polskie podziemie.

Urodzony w 1882 r. w dawnej Kongresówce w pobliżu Wysokiego Mazowieckiego inżynier chemik, specjalista chemii rolnej po studiach na Politechnice Warszawskiej, a potem w Wyższej Szkole Technicznej w Pradze, był w latach 1909 – 1913 asystentem w UJ. Od czasów studenckich w Warszawie związany ze Stronnictwem Narodowo-Demokratycznym współorganizował w 1906 r. Narodowy Związek Robotniczy. W następnych latach był jednym z inicjatorów oderwania się tej organizacji od endecji. Z chwilą wybuchu wojny, jako współorganizator Polskiego Związku Wojskowego, stawił się w Oleandrach i – o dziesięć lat starszy od większości swych towarzyszy – wyruszył do Królestwa z I Kompanią Kadrową, a potem w 1915 r. służył w 1. Pułku Ułanów Legionów.

W pierwszych latach niepodległości zakładał Narodową Partię Robotniczą – był jej prezesem i wiceprezesem, radnym Warszawy i posłem na Sejm. W 1937 r. wstąpił do Stronnictwa Pracy. Pracował w ministerstwach Rolnictwa oraz Pracy i Opieki Społecznej oraz, w latach 30., w ZUS. Przed zamachem majowym był trzykrotnie – w pierwszym i trzecim rządzie Witosa oraz w gabinecie Aleksandra Skrzyńskiego – ministrem pracy i opieki społecznej. Również podczas okupacji zajmował się tymi kwestiami, pod własnym nazwiskiem w instytucjach magistrackich i jako szef departamentu w Delegaturze Rządu. Nominację na delegata otrzymał po aresztowaniu jego poprzednika Jana Piekałkiewicza, w kwietniu 1943 r.

Miasteczka przy linii kolejki elektrycznej są od chwili wkroczenia Armii Czerwonej pod baczną obserwacją NKWD. Rosjanie dobrze wiedzą, że w tych właśnie okolicach ukrywa się wielu polskich „reakcyjnych” polityków i szukają z nimi kontaktu. Po wstępnych rozmowach gen. Pimenow zaprasza przedstawicieli polskich stronnictw politycznych na rozmowy w Pruszkowie. Jako pierwsi w willi będącej zakonspirowaną siedzibą NKWD stawiają się 27 marca 1945 r. delegat rządu i dowódca AK gen. Okulicki „Niedźwiadek”. Podczas moskiewskiego procesu szesnastu przywódców Polski Podziemnej Jan Stanisław Jankowski zostaje skazany na osiem lat więzienia. Na dwa tygodnie przed końcem odbywania kary, 13 marca 1953 r., umiera, najprawdopodobniej zamordowany, w więzieniu we Włodzimierzu nad Klaźmą.

[b]Jan Nowak-Jeziorański, „Kurier z Warszawy”[/b]

[i]Grzegorz Łyś, dziennikarz „Rzeczpospolitej”,popularyzator nauki, autor m.in. licznych publikacji z zakresu turystyki historycznej[/i]

W Podkowie Leśnej, Komorowie, Brwinowie, Milanówku, gdzie znaleźli schronienie po upadku stolicy członkowie Delegatury Rządu na Kraj i działacze konspiracyjnych stronnictw politycznych – odradza się Polska Podziemna. W Komorowie mieszka ewakuowany na początku października z powstańczego szpitala w Warszawie „Soból”, Jan Stanisław Jankowski – Delegat Rządu na Kraj, wicepremier kierujący Krajową Radą Ministrów, najwyższy w okupowanej Polsce przedstawiciel władz cywilnych.

Niedługo po upadku powstania u „Sobola” melduje się przed swą kolejną kurierską misją do Londynu emisariusz AK, kapitan Jan Nowak. Zaledwie trzy miesiące wcześniej, w końcu lipca, Jankowski wyjaśniał Nowakowi, który właśnie powrócił mostem powietrznym z Zachodu, powody podjęcia walki w Warszawie: „stoimy wobec gigantycznego oszustwa, które ma przekonać i zagranicę, i nasze własne społeczeństwo, że Polska sama zakłada sobie obrożę na szyję, a wolę ludności reprezentuje sowiecka agentura. My nie możemy zachowywać się biernie wobec takiej gry”. Pod Warszawą codziennie słychać detonacje – to specjalne jednostki niemieckie, wypełniając rozkaz Hitlera, burzą i palą ocalałe jeszcze domy i ulice stolicy. Ale Jankowski jest równie zdecydowany jak dawniej. „Tak już jest między ludźmi, że po każdej katastrofie szukają, na kogo by tu złożyć odpowiedzialność, aby samemu się od niej uwolnić. Otóż zobowiązuję pana, aby pan ułatwił to naszym ludziom w Londynie i powiedział im, że ja, Stanisław Jankowski, przyjmuję na siebie całą odpowiedzialność (...) ja byłem tym, który podjął decyzję i upoważnił »Bora« do rozpoczęcia powstania”.

Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem