„Kiedy w czasie zawziętych na śmierć i życie walk prowadzonych przez blisko ze sobą spokrewnionych książąt polskich w księstwie krakowskim i sandomierskim celem ich całkowitego opanowania książę kujawski Władysław Łokietek, który miał już w swoim ręku Sandomierz i Sieradz, a brakowało mu tylko Krakowa, zagarniętego przez księcia Wielkopolski Przemysła, różnymi sposobami orężem i wojną starał się zmusić wspomnianego księcia wielkopolskiego Przemysła do ustąpienia z niego.
Lecz wtedy spotkało wymienione księstwa jeszcze większe nieszczęście. Albowiem wdowa po księciu krakowskim i sandomierskim Leszku Czarnym księżna Gryfina, czy to z obawy przed usunięciem i wygnaniem ze swoich otrzymanych w posagu dóbr, w razie gdyby książę kujawski Władysław Łokietek zdobył stolicę książęcą, czy też przygnębiona wewnętrznymi walkami, które wybuchły po śmierci męża, i szkodami, jakie wynikły z ich przeciągania się, wysyła posłów do swego siostrzeńca księcia Czech Wacława, syna swej rodzonej siostry Kunegundy. Oddaje mu wieczystą darowizną księstwo krakowskie i sandomierskie na mocy władzy, którą – jak twierdziła – przelał na nią, poświadczając to oficjalnym dokumentem, jej nieżyjący mąż Leszek Czarny. Prosi, żeby albo osobiście przybył, albo posłał swoje wojsko celem objęcia w posiadanie wymienionych księstw, zanim je zajmą inni, nie mający do nich praw panujący.
Kto inny byłby uznał ten akt darowizny za żart i czyste kpiny, bo byłoby rzeczą potworną, gdyby kobieta z Bułgarii rodem miała władzę nadawania i przekazywania księstw polskich. Kłamała, że przekazał jej tę władzę jej mąż książę Leszek Czarny dokumentem, jeśli (bowiem) jakiś istniał, był wbrew woli jej męża sfałszowany. Nawet wymieniony książę Leszek Czarny, chociaż sam bezdzietny, (tylko) wezwany do sprawowania rządów nad księstwem krakowskim i sandomierskim, nie mógł przekazać takiej władzy księżnie Gryfinie ze szkodą swoich rodzonych braci i innych książąt polskich, związanych z nim bliskim pokrewieństwem”.