Oto najpierw Hannibal „wysłał trzech wywiadowców, aby się zorientować, gdzie stoją Rzymianie i jak ich wódz utrzymuje swój obóz. Publiusz (Scypion) zaś, gdy tych wywiadowców złapano i przyprowadzono do niego, bynajmniej ich nie karał, jak to zwykle robią inni, ale przeciwnie, dał im do towarzystwa trybuna i kazał mu pokazać im wszystko dokładnie w całym obozie. Potem zapytał ich, czy towarzysz ten pokazał im wszystko starannie. Oświadczyli, że tak. Teraz dał im pieniądze na drogę i eskortę dla bezpieczeństwa i polecił przedstawić dokładnie Hannibalowi wszystko, co ich spotkało” (Polibiusz XV 5, przeł. M. Brożek). Taką samą historię kilka wieków wcześniej opowiedział Herodot (VII 146), według którego perski król Kserkses miał potraktować identycznie trzech wywiadowców greckich.

Są dwa sposoby wytłumaczenia tej zaskakującej zbieżności. Istnieje możliwość, że anegdota jest prawdziwa. Scypion mógł znać passus z Herodota i rozmyślnie pójść w ślady Kserksesa. Jeśli jednak – co bardziej prawdopodobne – Polibiusz zmyślił to wydarzenie, wzorując się na Herodocie, cała historia i tak przechowuje ważną informację o Scypionie. To, że spodziewano się od niego niezwykłych zachowań, mogło wynikać z rzeczywistego rysu charakteru. Była nim niestandardowa u rzymskiego dowódcy rycerskość, szczególne pomieszanie kurtuazji, honorowości i inteligencji, która czyniła z niego postać fascynującą i przyciągającą. Wynikło z tego drugie z bezkrwawych starć. Polibiusz przekazuje, że magnetyzmowi Scypiona miał ulec sam Hannibal i zaproponował spotkanie przed bitwą. Niektórzy uczeni wątpili w prawdziwość tego zdarzenia, sugerując, że potęgując dramatyzm konfrontacji dwóch wodzów kronikarz kierował się motywacją poety epickiego – w istocie źródłem tej historii mógł być zaginiony poemat Enniusza, pierwszego narodowego poety rzymskiego. Ale spotkanie nie jest nieprawdopodobne. Hannibal liczył, być może, na opóźnienie starcia. Również Scypionowi zwłoka była na rękę – czekał na przybycie numidyjskiej jazdy Masynissy.

Treść rozmowy przekazana przez Polibiusza jest tak banalna, że nie zasługuje na powtórzenie: Hannibal w utartych zwrotach proponuje rozejm, Scypion odmawia. Jeden szczegół powinien jednak pobudzić naszą wyobraźnię, aby zobaczyć tę scenę jako elektryzujące starcie psychologiczne. Polibiusz informuje, że przy spotkaniu nie było świadków – z wyjątkiem tłumaczy. Tymczasem i Scypion, i Hannibal świetnie znali grekę – język jakby stworzony dla ówczesnej dyplomacji – ten drugi niemal na pewno znał także łacinę. Rozmowa przez tłumacza pokazuje, jak obaj wodzowie byli zniewoleni formą i jak bardzo daleko było porozumienie. W 1997 roku Bronisław Geremek w trudnej rozmowie z szefem rosyjskiej dyplomacji Jewgienijem Primakowem niespodziewanie przeszedł z angielskiego na rosyjski, by usłyszeć słynne: „Ja wiem, że wy wejdziecie do tego NATO, ale nie każcie się nam z tego cieszyć”. O czymkolwiek mówili Scypion i Hannibal, to, że każdy związał się własnym językiem, wykluczało przełom. Bitwa pod Zamą rozpoczęła się wcześniej, niż się zwykle sądzi – w sferze języka.

Po spotkaniu wodzowie wrócili do swoich armii, wygłosili mowy – jeden o obronie ziemi ojczystej, drugi o zemście i panowaniu nad światem – po czym rozpoczęła się rzeź.