Reklama

Jeden z „Bohdanki”

Przed dwoma tygodniami wróciłem z Wilna, gdzie byłem – wstyd powiedzieć – pierwszy raz w życiu.

Publikacja: 23.10.2009 09:09

A może to nie ja powinienem się wstydzić, ale ci, którzy uniemożliwiali mi w PRL tę wizytę za czasów dzieciństwa i młodości, kiedy powinno się na własne oczy zobaczyć miejsca splecione z narodową tradycją i kulturą? Zresztą w znacznie gorszej sytuacji był mój brat stryjeczny, który szedł do Wilna latem 1944 roku, ale dotarł tylko do Puszczy Rudnickiej...

W tej puszczy NKWD osaczyło w pierwszej połowie lipca Zaniemeńskie Zgrupowanie Armii Krajowej, czyli osiem batalionów Okręgu AK Nowogródek, które szły na Wilno w ramach operacji „Ostra Brama”.

Brat walczył w batalionie „Bohdanka”, którego szefem był jego ojciec, a mój stryj, matka służyła zaś jako łączniczka. Zwykła polska rodzina kresowa. Polacy musieli tam od 1941 roku bronić naszych wsi i miasteczek przed wszystkimi: Niemcami, oddziałami RONA (podobno najokrutniejszymi), policją białoruską, partyzantką sowiecką, a nawet grupami Żydów, którzy wypadali z lasów i rabowali całą żywność.

Latem '44 przyszło walczyć z Armią Czerwoną, która perfidnie zdradziła kombatantów – wileńskich żołnierzy AK, z którymi ramię w ramię wypierała Niemców z miasta nad Wilią, aby następnego dnia Polaków uwięzić. Boje nowogródczan przeciw samolotom, czołgom i działom rychło się skończyły i każdy przedzierał się w rodzinne okolice na własnąrękę. Rodzice przebrali się za chłopów i przechytrzyli obławę. Wedle rodzinnej legendy stryj miał gęś, a krasnoarmiejcy spirytus; pił z nimi, gadał po białorusku, piekł ptaka, a ognisko podsycał...

dokumentami sztabowymi „Bohdanki”. Syna ujęli i trzy dni wieźli do Kaługi. Pić nie dawali, za to śledzi – skolko ugodno. Na dworcu orkiestra zagrała spragnionym „Krakowiaczek jeden...”.Miał 17 lat, więc go zwolnili. Przyjechał do nas, do Warszawy, na studia, ale zamiast na zebrania ZMP chodził do kościoła i ze studiów wyleciał. Jakoś wiązał latami koniec z końcem, ale się nie skarżył. W ogóle jakoś bardzo milczący był ten mój brat, który zamiast do Wilna trafił latem 1944 roku w obławę sowiecką. Właśnie o tysiącach jemu podobnych żołnierzy Armii Krajowej piszemy w zakończeniu dzisiejszego zeszytu.

Reklama
Reklama

[i]Maciej Rosalak

redaktor „Batalii największej z wojen”, dziennikarz „Rzeczpospolitej”,e-mail: [mail=m.rosalak@rp.pl]m.rosalak@rp.pl[/mail][/i]

Historia
Artefakty z Auschwitz znów na aukcji w Niemczech. Polski rząd tym razem nie reaguje
Historia
Julia Boyd: Po wojnie nikt nie zapytał Niemców: „Co wyście sobie myśleli?”
Historia
W Kijowie upamiętniono Jerzego Giedroycia
Historia
Pamiątki Pierwszego Narodu wracają do Kanady. Papież Leon XIV zakończył podróż Franciszka
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama